"Polskie społeczeństwo się starzeje. Nie da się już nic zrobić"

"Polskie społeczeństwo się starzeje. Nie da się już nic zrobić"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Eksperci podczas debaty: starzenie się społeczeństwa jest nieuchronne (fot. sxc) 
Zmiany demograficzne, polegające na starzeniu się społeczeństwa są tak głębokie, że nie da się ich uniknąć; trzeba się na nie odpowiednio przygotować - podkreślali w Sejmie eksperci podczas debaty o wydłużeniu wieku emerytalnego.

Konferencję "Praca do 67. roku życia – szansa czy zagrożenie?" zorganizowała w Sejmie Parlamentarna Grupa Kobiet. Udział w niej biorą m.in. premier Donald Tusk, minister finansów Jacek Rostowski i minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz. Jak mówiła prof. Irena Kotowska z Instytutu Statystyki i Demografii SGH, nadchodzi trwała zmiana jakościowa populacji, związana z jej starzeniem się i wobec tej perspektywy konieczne są zmiany, w tym i  systemu emerytalnego.

Wyższy wiek emerytalny to dopiero początek.

Podkreśliła, że szczególnie silnych zmian na niekorzyść doświadczy Europa Środkowo-Wschodnia, a w Polsce dodatkowo są czynniki, które jeszcze te zmiany pogłębią. Zastrzegła, że zmiana jednego z parametrów systemu emerytalnego jest tylko jedną ze zmian, które muszą być wprowadzane.

- Dla Europy specyficzny jest spadek osób w wieku produkcyjnym i to nasilenie spadku będzie bardzo widoczne w najbliższych trzech dekadach. Ze względów na specyfikę zmian w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, dziś jego kraje należą do +młodszych+ w Europie, ale intensywność procesu starzenia będzie w nadchodzących dekadach tak duża, że za 50 lat będzie to najstarszy region - tłumaczyła Kotowska.

- W porównaniu ze starą Unią spadek liczby urodzeń w tych krajach nastąpił później, ale był szybszy i głębszy, tak że dzietność spadła do  poziomu nieobserwowanego w krajach Europy Zachodniej. Podniesienie się z  tego niskiego poziomu jest bardzo trudne, musimy mówić o działaniach na  rzecz wzrostu dzietności, ale ten szybki wzrost - moim zdaniem - jest niemożliwy - mówiła profesor.

W Polsce będzie najgorzej?

Jak podkreśliła, Polskę spośród innych krajów UE wyróżnia przewidywany wyjątkowo duży spadek liczby ludności w wieku produkcyjnym do 2040 r. - W dodatku stanie się to wtedy, kiedy w wiek starszy będzie wkraczał powojenny wyż. Tak więc szybkość tych zmian jest spowodowana kilkoma czynnikami, a Polska należy do tych krajów, które doświadczą jednego z najgłębszych spadków liczby potencjalnych rąk do pracy -  podkreśliła Kotowska.

Kolejnym czynnikiem, pogarszającym sytuację są migracje. Kotowska przypomniała, że poprawiają one sytuację demograficzną 15 krajów "starej" UE, ale dla 12 "nowych" członków bilans migracyjny jest negatywny i jeszcze pogłębia negatywne zmiany w strukturze wiekowej.

Prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Prewencyjnej i  Przeciwstarzeniowej prof. Stefan Zgliczyński przekonywał z kolei, że  żyjemy dużo dłużej, chorujemy dużo dłużej, więc możemy pracować trochę dłużej. - Praca sprzyja długowieczności, zachowaniu zdrowia i jakości życia - podkreślał.

Kto sprosta wyzwaniu?

W jego opinii przewidywany do 2050 r. wzrost liczby ludzi w podeszłym wieku o 400 proc. będzie ogólnoświatową rewolucją, której sprostają tylko te społeczeństwa i narody, które będą na to przygotowane. Jak mówił, systematyczna praca zawodowa działa mobilizująco, wymusza prozdrowotne zachowania. Dłuższa praca zawodowa to dłuższe życie, lepsza sprawność intelektualna i ruchowa, lepsza jakość życia i lepsze zdrowie - przekonywał.

Przejście na emeryturę niemal dla każdego jest szokiem, to często koniec życia zawodowego, a dla mężczyzn czasem i biologicznego -  podkreślił Zgliczyński. - Niemal wszyscy z mojego otoczenia, którzy skorzystali z możliwości przejścia na wcześniejsza emeryturę tego żałują - dodał. - Nie możemy zmarnować okazji wydłużenia życia profesjonalnego, bo  kolejny rząd raczej jej już nie podejmie - apelował też Zgliczyński.

eb, pap