"Kryzys w koalicji? PO i PSL są zespawane z władzą"

"Kryzys w koalicji? PO i PSL są zespawane z władzą"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Donald Tusk i Waldemar Pawlak (fot. PAP/Radek Pietruszka)
Czy forsowana przez Donalda Tuska reforma emerytalna, której sprzeciwia się większość społeczeństwa doprowadzi do upadku rządu PO-PSL i przedterminowych wyborów? A może miejsce Waldemara Pawlaka zajmie w koalicji Janusz Palikot? O możliwe polityczne scenariusze na najbliższe tygodnie zapytaliśmy politologów – dr. Jarosława Flisa z Uniwersytetu Jagiellońskiego i dr. Wojciecha Jabłońskiego z Uniwersytetu Warszawskiego.
- Mamy możliwy tylko jeden scenariusz: koalicja przetrwa – ocenia sytuację w rządzie Jabłoński.  Jego zdaniem, pogłoski o możliwym rozłamie to sztucznie wywoływany szum medialny, a zamieszanie wokół reformy emerytalnej może co najwyżej pomóc w zdobyciu kilku punktów procentowych PSL-owi, jako że ugrupowanie Pawlaka występuje w tej sytuacji w roli dobrego policjanta. Jednak zdaniem politologa, żaden z koalicjantów nie chce opuścić koalicji - PSL nie chce tego ponieważ, jak przekonuje Jabłoński, jest przyspawany do państwowych stanowisk, z kolei dla PO polityczne zamieszanie w przededniu Euro 2012 nie byłoby kompletnie na rękę. 

„PSL jest wypukłe, tam gdzie PO jest wklęsłe"

Na to, że koalicja przetrwa stawia również dr Jarosław Flis z UJ, który jednak jest w tej kwestii mniej kategoryczny niż Jabłoński. – Poza racjami politycznym, w grę wchodzą jeszcze emocje i nie wiadomo jak się ta sytuacja skończy – podkreśla politolog. – PSL jest najwygodniejszym dla PO partnerem, bo nie próbuje dominować i zadowala się rolą koalicjanta – zaznacza jednocześnie Flis. Ponadto, według niego, ludowcy są też niejako dopełnieniem Platformy, ponieważ PSL „jest wypukłe tam, gdzie PO jest wklęsłe".

Według Jabłońskiego spór w rządzie został sztucznie wykreowany przez media. – PO z PSL-em współpracuje nie od dziś i ten spór, który się teraz toczy, można określić jako pseudospór, bo większych różnic między koalicjantami nie ma – przekonuje politolog. -  Rzecz opiera się tylko na publicity, a kwestie merytoryczne i polityczne nie maja tu większego znaczenia – dodaje. Flis z kolei podkreśla, że siła PSL jako koalicjanta polega przede wszystkim na tym, że ludowcy są partią stabilną.

„PSL to cichy polityczny pasożyt"

Może więc koalicji burza, wywołana rozbieżnościami w poglądach wokół emerytur, jakoś się przysłuży? Czy ludowcy próbują coś ugrać na politycznym zamieszaniu?  – PSL jest politycznym cichym pasożytem. Ujawnia się tylko wtedy, kiedy jest zagrożony eliminacją – ocenia dr Jabłoński. Jego zdaniem ta eliminacja i usunięcie PSL z koalicji oznaczałaby dla Stronnictwa de facto opuszczenie politycznej sceny - przynajmniej na najbliższe 3 lata.  - W historii PSL nie ma sprawy, o którą walczyłaby do końca z adekwatnym skutkiem. Nie podejrzewałbym PSL o ciągoty prospołeczne i potrzebę ulepszenia czegoś a tylko o zapewnienie sobie chwilowo wizerunku partii wrażliwej społecznie – przekonuje Jabłoński.

Zdaniem politologa z UW wzbudzenie społecznej sympatii  jest głównym powodem, dla którego Pawlak broni emerytur, chociaż wyborców PSL-u – w większości ubezpieczonych w ramach KRUS-u - reforma dotyka w stosunkowo najmniejszym stopniu. - Chodzi o temat najgłośniejszy medialnie i polityczne bicie piany – przekonuje Jabłoński. - Dodatkowo PSL uzasadnia to obroną kobiet. To też jest złudne, bo akurat tutaj PSL ma niewiele do powiedzenia. – dodaje.

Nieco inaczej postępowanie wicepremiera ocenia Flis, który uważa, że czynnik społeczny jest silną motywacją dla działań Pawlaka. – Jego elektorat ma poglądy raczej nieliberalne gospodarczo. 80 proc. Polaków w sondażach jest przeciwnych rozwiązaniu proponowanemu przez PO, więc można postępowanie Pawlaka również rozpatrywać w tym kontekście. Zwłaszcza że PSL, jako najsilniejsza kadrowo partia w Polsce, musi liczyć się ze swoim elektoratem – tłumaczy politolog.  Dr Flis przypomina też, że jesienią w PSL mają się odbyć wewnętrzne wybory. – Przewodniczący partii musi brać to pod uwagę, nie chcąc się narażać na ataki wewnątrzpartyjnej opozycji – podkreśla Flis. Czy oznacza to, że sprzeciw wicepremiera wobec planów Tuska i Jacka Rostowskiego to część dobrze zaplanowanej kampanii PR? - To kwestia układów ideowych. Skrzyżowanie idei, interesów i władzy – podsumowuje badacz z UJ.

Palikot ambitniejszy niż Pawlak

Jakie skutki będzie miała koalicyjna burza? Zdaniem Jabłońskiego, doprowadzi ona do tego, że Tusk ustąpi „o pół kroku" i nieco złagodzi kształt reformy. Można więc założyć, że koalicji nic nie grozi i że z całą pewnością nie dojdzie do przedterminowych wyborów – Tusk mówi, że PO i PSL są do siebie przyspawane. Tu są dwa spawy. Jeden to spaw między PSL i PO a drugi, to spaw między działaczami obu partii z rządowymi stanowiskami. Ani jeden z tych spawów nie puści – zapewnia dr Jabłoński.

A może jednak Tusk rozważa wymienienie Pawlaka na Janusza Palikota, który jest skłonny poprzeć rozwiązania przedstawione przez PO? – Ruch Palikota to jest element zupełnie nieprzewidywalny – ocenia Flis. – Najlepszym tego wyrazem jest to, że nie wiadomo w którym klubie w PE mogliby się znaleźć jego posłowie. Co więcej, nie wiadomo z jaką siłą polityczną Palikot wszedłby do koalicji. Wiemy jedynie, że Palikot ma większe polityczne ambicje niż Pawlak – dodaje doktor z UJ.

Z kolei zdaniem Jabłońskiego ewentualne wejście w koalicję Palikotowi mogłoby tylko zaszkodzić. – PO rozpoczyna rabunek pomysłów lewicowych, których Ruch Palikota nie potrafił doprowadzić do końca. Jednym z nich jest kwestia Funduszu Kościelnego – zauważa politolog. – Co więcej, partia Palikota poparła pomysł reformy emerytalnej, tworząc lukę, która natychmiast wykorzystał PSL, wchodząc w rolę społecznej partii – dodaje. Jabłoński ocenia więc, że mimo iż w sondażach Palikot rośnie w siłę, politycznie traci na znaczeniu. Z kolei Flis uważa, że ewentualna koalicja PO z Ruchem Palikota zaszkodziłaby nie samemu Palikotowi, a Platformie, ponieważ znacznie by ją osłabiła – Taki układ groziłby rozpadem PO. Raz, że podzieliłby bardziej konserwatywnych i bardziej liberalnych posłów Platformy, a dwa, że mógłby stawiać partię przed takimi wyborami, przed jakimi PiS stawiała LPR za czasów koalicji Jarosława Kaczyńskiego z Romanem Giertychem – przypomina Flis.

Wyborów nie będzie

Zarówno Flis, jak i Jabłoński zgadzają się co do tego, że w najbliższym czasie raczej nie powinniśmy spodziewać się przedterminowych wyborów. – Nie za bardzo widać alternatywę dla koalicji PO-PSL – zauważa dr Jabłoński. Podobnego zdania jest również Flis, który - chociaż dopuszcza możliwość skrócenia kadencji Sejmu - uważa, że jednak jest to mało realne. – Jest tutaj emocjonalny hamulec. Dwa razy w Polsce były przyspieszone wybory i dwa razy kończyły się katastrofą: stratą władzy i przetrzebieniem obozu rządzących. Nie sadzę, żeby dziś ktoś się na to zdecydował, zwłaszcza, że nie widać kogoś, komu te wybory mogłyby przynieść korzyść – ocenia politolog.  - Cała sprawa w koalicji skończy się pewnie tak, że Tusk i Pawlak padną sobie w ramiona. – podsumowuje Jabłoński.