Kaczyński zwycięży, by przegrać?

Kaczyński zwycięży, by przegrać?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jarosław Kaczyński znów widzi się w fotelu premiera. Coraz głośniejsze zgrzyty w koalicji związane z reformą emerytalną są sygnałem do ataku dla PiS-u. Czas zwierać szyki i przygotowywać się na przedterminowe wybory. Prezes Kaczyński marzy o obaleniu Tuska - i by ten cel osiągnąć, jest gotów zaciągnąć dowolnie wysoki dług polityczny u niedawnych wrogów i zdrajców.
Szef Prawa i Sprawiedliwości przed każdymi wyborami przywdziewa maskę dobrotliwego ojca narodu, który chce pojednać wszystkich ze wszystkimi, a Polską rządzić w sposób prawy i sprawiedliwy. Scenariusz ten Kaczyński powtarza do znudzenia. Teraz też wszystko jest po staremu - ledwo zachwiały się podstawy koalicji, a już Jarosław Kaczyński zmienił retorykę. Skończyło się wyrzucanie niepokornych i łajanie niezdyscyplinowanych podwładnych. Zaczęły się apele o pojednanie i budowanie silnej prawicy.

Kaczyński napisał list, w którym nie potępiał, nie osądzał, nie wskazywał wrogów na prawicy – mało tego, z listu wynikało, że wczorajsi zdrajcy są dziś cennymi sojusznikami, z którymi można obalić rząd Tuska. Na efekty nie trzeba było długo czekać – kanapowa Prawica Rzeczpospolitej i jej lider – Marek Jurek – zapomnieli o dawnych urazach i dziś widzą się na jednych listach z Jarosławem Kaczyńskim i spółką.

Ale nie łudźmy się – w polityce nie ma niczego za darmo. Dlatego nawet jeśli Kaczyński zdoła skusić nie tylko Jurka, ale również Pawła Kowala i resztki po PJN-ie, a może nawet Zbigniewa Ziobrę – to po ewentualnym zwycięstwie przyjdzie czas rozliczeń. W rządzie jest wprawdzie wiele ministerialnych tek, a w spółkach Skarbu Państwa wiele intratnych posad, którymi można „zapłacić" za przyjaźń dawnych przeciwników, ale czy da się stworzyć sprawnie działający rząd, w którym świeże będą „rachunki krzywd” z czasów kolejnych secesji z PiS-u? Walczący o tych samych wyborców politycy prawicy nie szczędzili sobie w ostatnim czasie gorzkich słów. Czy zdołaliby o wszystkim zapomnieć, gdyby przyszło im za chwilę tworzyć wspólnie rząd? Warto przy tym pamiętać, że do tej pory Jarosław Kaczyński nie był skłonny, by dzielić się władzą z nikim, oprócz własnego brata. Dlaczego teraz miałby być w stanie zacisnąć zęby i współrządzić z ambitnym Ziobrą? Zjednoczenie prawicy może przynieść Kaczyńskiemu co najwyżej pyrrusowe zwycięstwo nad Tuskiem.