Bezcenna promocja

Dodano:   /  Zmieniono: 
Co zrobi Polak, gdy może sam zadecydować, ile kosztował jego obiad w restauracji? Przyprowadzi całą rodzinę, zorganizuje wesele i zapłaci grosze? Niekoniecznie. Biznes oparty na zasadzie „płać, ile chcesz” to sposób nie tylko na promocję, ale też na realny zysk.
W eleganckiej restauracji zjesz za darmo", „Najtańsza knajpa w mieście” –  ekscytowały się media, gdy właściciele warszawskiej Akademii Smaku zdecydowali się w lutym pozostawić klientom decyzję, ile zapłacą za  posiłek. Wielu wydawało się, że tłumy warszawiaków faktycznie potraktują promocję „Bezcenny luty” jako okazję do najedzenia się za grosze. Tymczasem takich gości można było policzyć na palcach jednej ręki. – Na  początku obawialiśmy się, że zostaniemy źle zrozumiani i niektórzy postanowią zjeść za symboliczną złotówkę – i tacy klienci rzeczywiście się zdarzali. Ale starałam się z każdym pogadać, opowiedzieć, że zawsze jest określony koszt produktu, pracy ludzkiej, że nie ma nic za darmo. I  choć początkowo chcieli zamawiać wiele dań i płacić mało, w końcu decydowali się na tyle, na ile ich po prostu stać – mówi Iwona Gietka z  Akademii Smaku. Właściciele restauracji postanowili zaryzykować, bo  chcieli się dowiedzieć, jak lokal, obsługę i kuchnię oceniają klienci. A  trudno uwierzyć, że luksusowe dania w centrum miasta ktoś szczerze wycenia na 5 zł. Restauratorzy z wyników akcji są zadowoleni, ponieważ przeciętny klient zapłacił za posiłek aż 80 proc. jego cennikowej wartości. Zdarzyli się też goście, którzy celowo przepłacali, nawet dwukrotnie. Ale niektórych dydaktyczne zapędy obsługi denerwowały. – Za  pierwszym razem założyłem z góry, ile chcę wydać, ale byłem pozytywnie zaskoczony obsługą, dlatego zapłaciłem więcej. Podczas drugiej wizyty zapłaciłem dokładnie tyle samo i naraziłem się na komentarz menedżera, że taka kwota nawet nie zwróci kosztów – opowiada pan Andrzej, który dwukrotnie skorzystał z oferty Akademii Smaku. Zdecydowanej większości gości formuła się podobała i traktowali wizytę w restauracji jako wyjątkowy eksperyment. – Powinno być więcej tego typu inicjatyw. Mieliśmy ze znajomymi dużo zabawy, ale i trochę stresu przy wycenianiu potraw. Nikt nie chciał dać za mało, ale oczywiście nikt nie chciał przepłacić – wspomina Karolina Liberka. Od czasu akcji wróciła do  restauracji dwukrotnie. Agnieszka Grzywińska, która także wybrała się do  Akademii Smaku ze znajomymi, planowała, że zapłaci złotówkę. Ostatecznie zaproponowana przez nią kwota była zaledwie o 15 proc. niższa niż  cennikowa. – Zadziałał tu chyba wstyd. Nikt nie chce wyjść na sknerę, ani przed znajomymi, ani nawet przed kelnerem – wyjaśnia.
Więcej możesz przeczytać w 15/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.