NA STRONIE

Dodano:   /  Zmieniono: 
Śmierć don kichota
Opowiadał mi pewien ongiś niezwykle wydajny wyrobnik pióra, że gdy w latach 50. przekraczał żelazną kurtynę, niemiecki urzędnik zażądał od niego podania zawodu. "Literat" - odparł przybysz z Polski. "Was?" - nie zrozumiał urzędnik. "Literat" - powtórzył z mocą i dumą do tłumacza autor kilku książek, demaskujących między innymi bezduszność oraz tępotę zachodniej biurokracji. "Proszę wpisać do kwestionariusza: bezrobotny" - polecił swej sekretarce urzędnik. Znaczyło to, że przedstawiciel bezdusznej oraz tępej zachodniej biurokracji wykazał się skandaliczną nieznajomością faktów. A przecież wystarczyło mu sięgnąć do jednego z numerów "Przeglądu Technicznego" z 1956 r., by dowiedzieć się, że Polska Rzeczpospolita Ludowa miała w tym czasie już trzy razy więcej inżynierów niż Stany Zjednoczone, a co jeszcze bardziej chwalebne i godne podkreślenia: cztery razy więcej niż Niemiecka Republika Federalna! Literatów nikt wówczas, niestety, dokładnie nie policzył, ale stawiam marki przeciw złotówkom, że proporcje na odcinku literatów przedstawiały się dla PRL jeszcze korzystniej niż na odcinku inżynierów. Inna rzecz, że - jak martwiło się wtedy "Życie Gospodarcze" - z 12 400 dyrektorów w zakładach przemysłowych 5602 zakończyło edukację na poziomie szkoły podstawowej. Ale czy to się niemieckiemu urzędnikowi podobało, czy nie, nawet ci ostatni należeli do inteligencji pracującej! Opowiadał mi z kolei redakcyjny kolega, że gdy spytał ostatnio pewnego wciąż jeszcze znanego i ongiś niezwykle płodnego pisarza (uprawiającego tzw. twórczość społecznie zaangażowaną), dlaczego nie próbuje napisać powieści o współczesnej Polsce, ten odrzekł: "Wie pan, jeszcze dziesięć lat temu widziałem na parkingu pod blokiem parę maluchów, dużych fiatów i jednego starego mercedesa. A dziś samych tylko modeli renault zauważyłem na moim osiedlu chyba z osiem. To dla mnie o osiem za dużo i za szybko". Czy ma więc rację Jerzy Giedroyc, gdy powiada z mocą na tych łamach: "Inteligencja polska nie jest skazana na zniknięcie, będzie odgrywała rolę, jaką odgrywała dotychczas"? Autorzy tekstu "Umierająca klasa" stawiają tezę dokładnie odwrotną: polska inteligencja jako formacja należy do przeszłości. Do kogo więc należy przyszłość? Do "profesjonalnych pragmatyków" - odpowiadają. Krzysztof Piesiewicz zdaje się oponować, twierdząc, że "dziewiętnastolatkowie na pewno nie zachłysną się kapitalizmem", że "zaczną tworzyć etos swoich zawodów", "zapragną ukonkretnić poczucie bycia razem, stwierdzą, że indywidualny sukces to nie wszystko". Osobiście sądzę, że między tymi dwiema zacytowanymi opiniami tak naprawdę nie ma sprzeczności. Już śp. Stefan Kisielewski - jeden z wielkich przewodników polskiej inteligencji, który nie szczędził uszczypliwości "arcykapłanom słowa, czyli idei" - pisał na początku lat 90., adresując te słowa do młodych Polaków: "Uczcie się, uczcie i pamiętajcie, że zysk nie zawsze uświęca środki". Niekoniecznie absolwent szkoły wyższej musi się stać - jak to ujmuje dziś plastycznie jeden z najbogatszych Polaków - "połączeniem komputera z manekinem". Profesjonalizm nie wyklucza humanizmu, erudycja - wrażliwości, a perfekcyjna znajomość języków obcych - patriotyzmu. Krzysztof Pawłowski, rektor Wyższej Szkoły Biznesu w Nowym Sączu, zauważa trafnie, powołując się na amerykańskie i brytyjskie wzorce kształcenia: "Bez problemu przyszły lekarz czy konstruktor promów kosmicznych uczy się malarstwa bądź religioznawstwa. To dotychczasowy model polskiego szkolnictwa ťprodukowałŤ pseudospecjalistów, nie mających pojęcia ani o realnym świecie, ani innych dziedzinach wiedzy". Więc co ostatecznie z tą historyczną misją inteligencji? Stanisław Brzozowski zauważał na przełomie wieków: "Od wspólności ze światem kultury i pracy myśl polska się przede wszystkim heroicznym czynem odrąbała. Król dziejów polskich od XVII wieku zwał się już w Europie Don Kichotem". Niniejszym śmiem stwierdzić radośnie - gdy złoty rośnie w siłę (vide: "Złoty przedmiot pożądania"), a ludzie chcą żyć dostatniej w jednoczącej się Europie (vide: "Stąd do Brukseli") - że oto Don Kichot w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku może się wreszcie przenieść do krainy wiecznych łowów.
Więcej możesz przeczytać w 47/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.