Florczyk powiedział, że system informatyczny do obsługi wyborów został uruchomiony na miesiąc przed wyborami. Służył - wyjaśniał - do rejestracji kandydatów i komitetów wyborczych i "pracował poprawnie bez objawów jakiegokolwiek kryzysu, aż do samej nocy powyborczej".
"Pytanie jest trafne: dlaczego nie zrobiliśmy pełnej próby obciążeniowej na minimum 2 tys. użytkowników. Ja podjąłem decyzję o tym, żeby ograniczyć test powszechny" - przyznał Florczyk Szefa PKW Ferdynanda Rymarza poproszono o komentarz do tego, że łódzka firma Pixel "przyznała się" do winy za problemy z systemem informatycznym obsługującym wybory. "Zbyt łatwo ktoś się przyznaje do winy. Podtrzymujemy swoje pierwotne stanowisko - sprawdzimy urządzenia, łącza, programy, sprawdzą to eksperci powołani przez nas lub przez NIK i wtedy będzie można powiedzieć, kto zawinił" - powiedział Rymarz.
Szef Krajowego Biura Wyborczego Kazimierz Czaplicki tłumaczył natomiast, że zlecenie wykonania elementów systemu informatycznego dwóm różnym firmom miało m.in. na celu "przełamanie monopolu Prokomu".
"W 1998 r. i 2000 r. padały zarzuty że ciągle jest tylko Prokom w wyborach, postanowiliśmy spróbować ten monopol przełamać" - powiedział Czaplicki. Rymarz zapowiedział, że jeśli w niedzielę po 20 minutach od zamknięcia lokali wyborczych okaże się, że system informatyczny nie działa dobrze, głosy w II turze wyborów wójta, burmistrza i prezydenta miasta będą liczone ręcznie. Według Rymarza, w małych gminach wyniki II tury będą znane nawet w poniedziałek rano, a pozostałe - we wtorek.
sg, pap