"Białoruś przegrywa na wszystkich frontach"

"Białoruś przegrywa na wszystkich frontach"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Oficjalne białoruskie związki zawodowe składają pozwy przeciw opozycjonistom (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Oficjalne białoruskie związki zawodowe składają pozwy przeciw opozycjonistom za wzywanie do sankcji przeciwko Białorusi, chociaż właściwym adresatem ich postulatów powinny być władze – pisze komentatorka niezależnej gazety "Narodnaja Wola".

Swiatłana Kalinkina przypomina, że w ostatnich dniach pozwy przeciwko opozycjonistom Wiktarowi Iwaszkiewiczowi i Dźmitremu Wusowi, za wzywanie do sankcji przeciw Białorusi, złożyli z poparciem oficjalnych związków zawodowych pracownica rafinerii w Mozyrzu oraz  pracownik grodzieńskich Azotów.

Autorzy pozwów obarczają opozycjonistów winą za niestabilne perspektywy swoich przedsiębiorstw na zagranicznych rynkach. Uważają, że  ich firmom grozi wstrzymanie produkcji, a także niepewność zatrudnienia i wynagrodzenia. Pracownik Azotów domaga się od opozycjonistów, by  "zwrócili się do Unii Europejskiej, żeby sankcji nie było".

Kalinkina podkreśla, że na dyplomatycznej wojnie białorusko-unijnej tracą wszyscy Białorusini, choćby dlatego, że za wizę do UE muszą zapłacić 60 euro, chociaż w Rosji czy Ukrainie kosztuje ona 35 euro. Tam „w stosunkach z Europą wszystko się udaje: wizy są tanie, państwa realizują wspólne projekty, przywódcy się spotykają, rozwiązują problemy, ściskają sobie dłonie", a tymczasem Białoruś ponosi w tej sferze „fiasko na wszystkich frontach".

"Pekin potrzebuje drogi do Europy"

Komentatorka wyraża przekonanie, że napięte stosunki Białorusi z UE odstręczają także chińskich inwestorów, na których władzom tak zależy. Przypomina przy tym, że Chiny niedawno zrezygnowały z inwestycji w  mińskie lotnisko. Według niej Białoruś, która liczy zaledwie 10 mln mieszkańców, ma dla Chin znaczenie głównie jako „logistyczna platforma dostarczania towarów do Europy". „Innymi słowy, Pekin potrzebuje na  Białorusi otwartej, szerokiej i niezawodnej drogi do Europy" – ocenia Kalinkina.

Podkreśla, że z finansowej przepaści Białorusi nie wyciągnie nikt oprócz Zachodu, gdyż pieniądze otrzymywane od Rosji to w istocie wykup białoruskich przedsiębiorstw, a od świata arabskiego – wykup ziemi pod  hotele i kompleksy rozrywkowe. „Wszystko to tylko przedłuża agonię. Nic więcej" – podkreśla. Kalinkina zwraca przy tym uwagę, że polski premier Donald Tusk zaproponował Białorusi w zamian za zwolnienie więźniów politycznych, zaprzestanie represji i przeprowadzenie jesienią uczciwych wyborów do  parlamentu nawet 9 mld euro. Tusk wspomniał o takim pakiecie pod koniec września 2011 r. na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Warszawie.

"Nie będzie żadnych politycznych konfliktów"

„Jeśli związki zawodowe, adwokaci, przedsiębiorcy, fizycy, chemicy, poeci, malarze, robotnicy, nauczyciele itd. rzeczywiście chcą dobra swojego kraju(…), powinni apelować nie do Europy (o odstąpienie od  sankcji – red.), tylko żądać od władz białoruskich po pierwsze uwolnienia więźniów politycznych, po drugie dialogu społecznego, a po trzecie poważnych reform politycznych" – podkreśla komentatorka. „Nie będzie żadnych politycznych konfliktów z Zachodem i żadnych sankcji, jeżeli nauczymy się w kraju prowadzić spory polityczne bez pomocy więzień i specnazu" - konkluduje.

23 marca ministrowie spraw zagranicznych 27 państw UE przyjęli nowe sankcje wobec reżimu Białorusi, w tym decyzję o zamrożeniu aktywów 29 firm należących do trzech oligarchów wspierających reżim prezydenta Alaksandra Łukaszenki. W przyjętej deklaracji zapowiedzieli wprowadzanie kolejnych sankcji, "dopóki wszyscy więźniowie polityczni nie zostaną uwolnieni". Po poprzednim rozszerzeniu sankcji 28 lutego władze Białorusi zwróciły się do ambasadorów UE i Polski, aby opuścili ten kraj i udali się na konsultacje, oraz wezwały swoich ambasadorów w Brukseli i  Warszawie na konsultacje do Mińska. W odpowiedzi wszystkie kraje UE podjęły decyzję o wycofaniu swych ambasadorów z Mińska.

is, PAP