Londyn wybiera burmistrza. Lewica ostrzega przed "barbarzyństwem" i... kosmicznym pochodzeniem prawicy

Londyn wybiera burmistrza. Lewica ostrzega przed "barbarzyństwem" i... kosmicznym pochodzeniem prawicy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Faworytem obecnych wyborów jest Boris Johnson (fot. EPA/FACUNDO ARRIZABALAGA/PAP)
Na dzień przed wyborami burmistrza Londynu bukmacherzy przyjmowali 94 proc. zakładów obstawiających zwycięstwo kandydata konserwatystów Borisa Johnsona, ubiegającego się o ponowny wybór. Największa firma bukmacherska Paddy Power wycenia szanse zwycięstwa Johnsona (pełne nazwisko Alexander Boris de Pfeffel Johnson) na 1:12. Johnson jest burmistrzem Londynu od 2008 r. Jego kontrkandydatem jest laburzysta Ken Livingstone - burmistrz Londynu w latach 2000-2008, weteran lewego skrzydła Partii Pracy ostrzegający, że dalsze cztery lata Johnsona na urzędzie burmistrza to "powrót barbarzyństwa".
Plakaty laburzystów pokazują Johnsona, lidera torysów Davida Camerona i konserwatywnego ministra finansów George'a Osborne'a jako obcych przybyszów z innej planety. Każdy wyborca ma dwa głosy - tzw. pierwszej i drugiej preferencji. Po  podliczeniu głosów pierwszej preferencji i wyłonieniu dwóch czołowych kandydatów, rozdziela się między nich głosy drugiej preferencji oddanych na pozostałych kandydatów.

Obok burmistrza Londynu wyborcy wybierają też 25-osobową radę miejską, z czego 14 radnych w okręgach jednomandatowych zwykłą większością, a 11 reprezentujących całą metropolię według ordynacji proporcjonalnej. Dopuszczalne jest głosowanie przez pocztę. Niedawny sondaż ośrodka YouGov dla dziennika "Evening Standard" daje Johnsonowi 44 proc. poparcia, zaś Livingstone'owi 41 proc. Kandydat liberalnych demokratów Brian Paddick cieszy się 6 proc. poparcia. Po podliczeniu głosów drugiej preferencji rozkład głosów według sondażu YouGov wynosi 52 proc. do 48 proc. na korzyść Johnsona. Pozostali kandydaci to: Jenny Jones (Partia Zielonych), Lawrence Webb z eurosceptycznej partii UKIP (Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa), Carlos Cortiglia ze skrajnie prawicowej Brytyjskiej Partii Narodowej (BNP) oraz Siobhan Benita - kandydatka niezależna.

Kandydat popularniejszy niż jego partia

Johnson świadom, że jego osobiste polityczne poparcie jest wyższe niż  poparcie dla torysów, których jest kandydatem, unika pokazywania się w  towarzystwie premiera i członków jego rządu. Tam, gdzie może - np. w  wyborczych ulotkach - pomija to, że jest kandydatem torysów. Sytuację Johnsona skomplikowało ujawnienie w przeddzień wyborów przez "Guardiana", iż międzynarodowa firma telekomunikacyjna Lycamobile oficjalnie wspierająca go, przez ostatnie trzy lata nie uregulowała zobowiązań z tytułu podatku korporacyjnego. Rewelacje te są kłopotliwe dla Johnsona, ponieważ w trakcie kampanii wyborczej oskarżał Livingstone'a o to, że część swoich zarobków rozliczał przez firmę, by zminimalizować zobowiązania podatkowe.

Na urzędzie burmistrza Johnson wypowiedział wojnę pijaństwu w metrze i  w autobusach, wprowadził uliczne wypożyczalnie rowerów miejskich, rozpisał konkurs na nowy model piętrowego autobusu nawiązującego do  dawnej tradycji, obniżył tegoroczną stawkę podatku samorządowego (tzw. council tax), intensywnie propagował wykorzystanie nieużytków pod uprawy i był odpowiedzialny za niektóre przygotowania do Olimpiady.

Z kolei Livingstone prowadził kampanię pod hasłem zmniejszenia opłat za  transport miejski. Jego propozycje mają zaoszczędzić użytkownikom transportu ok. 1000 funtów rocznie. Kandydat labourzystów powtarzał też, że "nie wolno lekceważyć Johnsona, ponieważ czerpie siłę z tego, że się go lekceważy".

Eurosceptycy zdystansują liberałów?

Obok wyborów burmistrza Londynu, Liverpoolu i Salford, w 10 miastach odbywają się referenda w sprawie ustanowienia obieralnego urzędu burmistrza (w jednym - Doncaster - w sprawie jego zniesienia) oraz wybory lokalne w Anglii, Walii i Szkocji (łącznie do 181 rad samorządowych). Laburzyści liczą na  to, że odzyskają straty z 2008 r., poniesione w okresie rekordowej niepopularności poprzedniego premiera laburzysty Gordona Browna. Niespodziankę może sprawić eurosceptyczna partia UKIP, której niektóre sondaże dają wyższe poparcie niż liberalnym demokratom, dotychczas trzeciej największej partii politycznej i koalicyjnego partnera torysów. Sondaż ośrodka YouGov dla tygodnika "Sunday Times" sugeruje, że w  lokalnych wyborach samorządowych torysi mogą spaść nawet poniżej progu 30 proc. ogółu oddanych głosów.

PAP, arb