Tusk o Solidarności: związkowcy doszli do niebezpiecznej granicy - chcą kształtować prawo siłą

Tusk o Solidarności: związkowcy doszli do niebezpiecznej granicy - chcą kształtować prawo siłą

Dodano:   /  Zmieniono: 
Donald Tusk (fot. PAP/Andrzej Hrechorowicz) 
Premier Donald Tusk i rzecznik rządu Paweł Graś skrytykowali demonstracje i incydenty, do których doszło 11 maja po uchwaleniu przez Sejm ustawy o podniesieniu wieku emerytalnego i potępili kłótnie w Sejmie w czasie debaty na ten temat.

- Dzień był przełomowy i niedobrze się stało, że debata w Sejmie sięgnęła właściwie dna i to ważnej sprawie, bo przecież w związku z  reformą emerytalną, która dotyczy nas wszystkich - ubolewał Graś, towarzyszący premierowi Donaldowi Tuskowi w czasie jego wizyty w Kanadzie. Zapytany o to kto ponosi odpowiedzialność za awanturę w Sejmie, rzecznik nie winił wyłącznie opozycji. - Trudno tu szukać odpowiedzialnych. Od pewnego czasu klimat polityczny w Polsce się zaostrza. Ja bym tu nie szukał winnych, tylko próbował przywrócić poziom i merytoryczność debaty - tłumaczył.

Graś miał pretensje do działaczy Solidarności, którzy 11 maja zablokowali wejścia do Sejmu w akcie protestu przeciwko forsowanej przez rząd reformie systemu emerytalnego. - Myślę, że przed Sejmem granice protestu w niektórych momentach zostały przekroczone. Ja rozumiem prawo do demonstracji, ale te czynne napaści na posłów to był jeden most za daleko. Zwykle pan przewodniczący Duda starał się, by formy protestu przybierane przez Solidarność pewnych granic nie przekraczały. Mam nadzieję, że wyciągnie wnioski z  tej lekcji. Najważniejsze jednak, że wszystko skończyło się dobrze i  pokojowo - podkreślił.

Premier Tusk także krytycznie ocenił demonstrację związkowców z 11 maja. - Moim zdaniem dochodzimy do niebezpiecznej granicy, głównie dlatego, że jeśli ktoś w Polsce uwierzy, że poprzez presję fizyczną będzie wpływał na kształtowanie prawa, jeśli będzie chciał z tego zrobić metodę, to może być niebezpieczne. Trzeba mieć dużo odporności, ale nie wiem czy wszystkim jej starczy, żeby z czystym sumieniem stanowić prawa i  nie ulegać presji. Rozumiem związkowców, oni mają prawo demonstrować i  manifestować, ale źle by było, gdyby ktoś uwierzył, że poprzez taką fizyczną presję będzie wpływał na stanowienie prawa - oświadczył premier.

PAP, arb