A nasz premier piłkę kopie...

A nasz premier piłkę kopie...

Dodano:   /  Zmieniono: 
Donald Tusk przejechał kraj wzdłuż i wszerz, na własne oczy zobaczył, że Polska rośnie w siłę, a ludziom się żyje... inaczej, bo w ich miastach stanęły nowe stadiony, kilka razy nawet kopnął piłkę i rozegrał mecz z Grzegorzem Schetyną, a na koniec powiedział nam, że generalnie jest fajnie - a nawet jeśli nie mamy wszystkich autostrad, to mamy naszą słynną polską gościnność, którą zachwyci się cały świat (a przynajmniej ta jego część, która odwiedzi nasz kraj w czasie Euro).
Opozycja grzmi, że to wszystko pic na wodę, PR - a szef rządu zachowuje się jak Edward Gierek, który musiał każdą wstęgę przeciąć osobiście i każdą robotniczą prawicę uścisnąć. Internauci się śmieją z naiwności szefa rządu, który sądzi, że przejechanie się raz II klasą PKP sprawi, iż Polacy znów go pokochają jako swojaka (panie premierze, żeby zademonstrować solidarność z pasażerami PKP trzeba było jechać nie w przedziale, ale w korytarzu, a do wagonu wejść przez okno...), Kaczyński grzmi w stoczni, że nie ma już czasu - i trzeba szybko władzę PiS-owi oddawać. Jednym słowem - jedna wielka klapa. Po co to panu było panie premierze?

Osobiście sądzę, że wycieczka Tuska po kraju w przededniu Euro 2012 to nie był żaden PR - to po prostu kolejna podróż życia szefa rządu, który jest - jak na pierwszego kibica III RP przystało - zwyczajnie podekscytowany faktem, że Euro 2012 w Polsce odbędzie się już za 19 dni. Posłuchajcie jak premier opowiada o tym entuzjazmie Polaków (który dostrzega - nota bene - chyba tylko on), o pięknych chwilach jakie nas czekają, o tym, że furda drogi, których nie ma, kolej, która pełznie po Polsce zamiast jeździć, wiszący nad turniejem polityczny bojkot w związku ze sprawą Tymoszenko - najważniejsze, że zaraz tu wszyscy będą, przyjadą, sędzia gwizdnie i zacznie się wielka gra. Premier tym autentycznie żyje - w tym piłkarskim temacie czuje się pewnie i "u siebie". Ba - być może na chwilę zapomina o tym, że jest szefem rządu - i czuje się wyłącznie kibicem reprezentacji Polski. Nawet pytany o Grzegorza Schetynę i o konflikt z "liderem wewnątrzpartyjnej opozycji" wraca do tematu futbolu - i cieszy się, że dawny przyjaciel z rządu podał mu piłkę, dzięki czemu premier mógł strzelić gola. Innymi słowy - oto na naszych oczach III RP staje się Rzeczpospolitą Piłkarską.

I wszystko to byłoby piękną bajką o Donaldzie, który piłkę pokochał, gdyby nie fakt, że - szanując prawo premiera do posiadania hobby - oczekiwalibyśmy od szefa rządu, aby tyle samo zaangażowania okazywał w dziedzinach być może mniej efektownych, ale za to z perspektywy kraju znacznie ważniejszych. Lista zadań przed premierem jest bowiem długa: redukcja deficytu budżetowego, dokończenie budowy tych nieszczęsnych autostrad, modernizacja polskiej energetyki, podniesienie z klęczek polskiej nauki, etc. Jeśli bowiem szefa rządu tak naprawdę interesuje tylko futbol, to może - zamiast starać się o stanowisko premiera - powinien był walczyć o fotel prezesa PZPN-u?

O futbolowej podróży Tuska po Polsce przeczytasz więcej na Wprost.pl:

Tusk o Euro: braki w infrastrukturze można nadrobić serdecznością

Czarnecki: Tusk gra w piłkę zamiast rządzić i ginie przez swoją propagandę

 

Tusk: jestem jak Gierek? Niech będzie. Dobrze wspominam jego gospodarskie wizyty

Ziobro: Tusk buduje sukcesiki na krzywdzie Polaków