Po raz pierwszy natomiast w trakcie dużego turnieju Panasiuk będzie jeździł z biało-czerwonymi po zatłoczonym centrum Warszawy i Wrocławia, gdzie rozegrają oni spotkania fazy grupowej ME. Jest jednak na to wyzwanie przygotowany.
- Odbyło się stosowne szkolenie. Objeżdżaliśmy trasę z hotelu na obiekt treningowy i na stadion. Nie ma zagrożenia, że utkniemy w korku i nie zdążymy na mecz. Do autokarów każdej z ekip przypisane są radiowozy, więc wszędzie przemieszczać się będziemy z jadącą na sygnale policyjną eskortą - podkreślił.
Panasiuk zapewnia, że reprezentanci Polski nie są kłopotliwymi pasażerami i nie dochodzi do kłótni np. o to, jaka muzyka ma płynąć z głośników.
- Odpowiedniej jakości sprzęt audio na pokładzie autokaru oczywiście się znajduje, ale muzycznych życzeń nie ma. Dziś każdy słucha tego, co chce z odtwarzaczy mp3. Najczęściej jest tak, że te miejsca, które piłkarze zajmą za pierwszym razem, okupują już do końca turnieju. Wiozłem kadrę w poniedziałek z lotniska do hotelu i przyznaję, że nawet się dobrze nie przyjrzałem, kto obok kogo siedzi. Fotele zaraz za kierowcą należą tradycyjnie do sztabu trenerskiego i medycznego - zdradził.
Wożąc reprezentację od ponad 10 lat był świadkiem zarówno jej sukcesów, jak i porażek. Ze wskazaniem najprzyjemniejszego wspomnienia nie miał większych kłopotów.
- Bardzo utkwił mi w pamięci powrót z Chorzowa 1 września 2001 roku. Polska pokonała wtedy Norwegię 3:0 i po 16 latach przerwy zapewniła sobie wyjazd na mundial. Radość, jaka wtedy panowała w autokarze, trudno opisać. Telefonom z gratulacjami nie było końca. Od ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, przez marszałków Sejmu i Senatu po premiera. Trener Engel co chwilę przekazywał komuś telefon. Może przy okazji zbliżającego się Euro też dane mi będzie doświadczyć takich chwil - powiedział Panasiuk.mp, pap