Kaczyński jest członkiem PO?

Kaczyński jest członkiem PO?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gdyby Jarosław Kaczyński nie istniał - PO musiałaby go sobie wymyślić. Nic nie umacnia władzy Donalda Tuska i jego ekipy tak bardzo jak prezes PiS, który jest gotów wykorzystać każdą okazję do tego, by zniechęcić do siebie Polaków, których wcześniej zniechęcił Tusk.
Prezesowi PiS-u trzeba oddać to, że potrafił związać ze sobą - na dobre i na złe - ok. 25 proc. wyborców. Akolici Kaczyńskiego są mu w stanie wybaczyć wszystko - kolejne wyborcze porażki, swobodne przechodzenie od liberalizmu (Zyta Gilowska!) do etatyzmu i wywłaszczania bankierów, rozstania z czołowymi politykami PiS, "opcję niemiecką" na Śląsku, "niemiecką telewizję" TVN i Angelę Merkel, którą na stanowisko kanclerza Niemiec wybrała STASI. Problem Kaczyńskiego polega jednak na tym, że 25 proc. głosów nie da mu władzy nad Polską - no chyba, że do urn pójdzie jedynie wyborcy PiS-u. Na to się jednak raczej nie zanosi.

Teoretycznie Jarosławowi Kaczyńskiemu powinno dziś zależeć, by przeciągnąć na swoją stronę wyborców niezdecydowanych - tych, którzy widzą, że zielona wyspa Donalda Tuska wcale aż tak bardzo się nie zieleni, a czasy grillowania przy ciepłej wodzie z kranu mogą się wkrótce skończyć. Sprawa ACTA, reforma systemu emerytalnego, reforma emerytalna, wirtualne autostrady - to wszystko osłabiło w ostatnich miesiącach PO i premiera. I co w takiej sytuacji robi Kaczyński? Pomaga Tuskowi! Bo jak inaczej nazwać fochy prezesa PiS, który najpierw chce spotkania z Bronisławem Komorowskim, a kiedy okazuje się, że Komorowski go przyjmie, ale tylko w towarzystwie innych liderów partii zasiadających w polskim parlamencie (bo Kaczyński - czy mu się to podoba, czy nie - jest dziś jedynie jednym z liderów opozycji) - obraża się, zabiera zabawki i zamyka się w gabinecie na Nowogrodzkiej? A przecież spotkanie ma dotyczyć reformy emerytalnej, która zdaniem PiS-u (oraz większości Polaków) jest pomysłem - delikatnie mówiąc - kiepskim. Sprawa więc jest ważna - wszak dotyczy wszystkich Polaków - a mimo to ważniejsza okazuje się urażona miłość własna Kaczyńskiego. I taki przekaz idzie do wyborców niezdecydowanych, którzy otrzymują kolejny argument, by od prezesa PiS trzymać się jak najdalej. Owszem - akolici Kaczyńskiego będą dumni, że prezes jest taki "honorny" - i z żadnym tam Palikotem czy Millerem do stołu siadać nie zamierza. Ale akolici Kaczyńskiego byliby równie dumni z tego, że prezes przemógł się i z Palikotem do stołu zasiadł. Akolici prezesa PiS są bowiem z niego dumni zawsze.

Jarosław Kaczyński nie utraciłby swojego żelaznego elektoratu prawdopodobnie nawet wtedy, gdyby ogłosił, że zamierza restytuować w Polsce PRL. To stwarza mu olbrzymią swobodę działania jeśli chodzi o pozyskiwanie innych wyborców - ponieważ, nie ryzykując utraty swoich dotychczasowych fanów, Kaczyński może bardzo "plastycznie" kształtować swoje poglądy, postawy, zachowania. Dlaczego z tego nie korzysta? Trudno powiedzieć. Jedynym logicznym wytłumaczeniem byłoby to, że prezes PiS gdzieś na dnie szuflady chowa przed światem legitymację członka Platformy Obywatelskiej - i obecnie, w związku ze spadającymi sondażami PO, rozpoczął kolejną akcję zmierzającą do uratowania fotela premiera dla Donalda Tuska.

Artur Bartkiewicz  

Komorowski zaprasza, Kaczyński się obraża - czytaj więcej na Wprost.pl

 

Kaczyński nie spotka się z Komorowskim. "Jego słowo niewiele znaczy"

"Kaczyński nie pytał kto jeszcze będzie, gdy go zaprosiłem"

 

PiS: Komorowski obiecał i nie dotrzymał słowa. To nieuczciwe

Niesiołowski o Kaczyńskim: baba z wozu, koniom lżej. Przepraszam kobiety