Patrząc z jednej - widzimy przejezdną autostradę A2. Patrząc z drugiej - dostrzegamy, że jest to taka autostrada "na niby" - jeździć po niej zbyt szybko nie można, a choć na całej długości A2 leży asfalt - to nie do końca wiadomo, czy liczba jego warstw uchroni drogę przed błyskawicznym "rozjechaniem" przez mknących po Polsce kibiców (i nie tylko). Patrząc z jednej perspektywy - widzimy piękny Stadion Narodowy w Warszawie; patrząc z drugiej - zastanawiamy się, dlaczego - w ciągu kilku lat budowy jego cena zwiększyła się o ponad 100 procent, a ponadto dręczy nas pytanie co zrobimy z Narodowym po Euro.
Patrząc z jednej perspektywy - widzimy, że premier jest w stanie sprawnie przemierzać kraj - co oznacza, że z siecią dróg nie jest tak najgorzej. Patrząc z drugiej - widzimy, że pociągiem już tak sprawnie Polski by nie przemierzył (choć próbował). Patrząc z jednej perspektywy widzimy piękne i odnowione dworce kolejowe; patrząc z drugiej - nie widzimy torów po których można byłoby z tych dworców szybko odjechać (zresztą może i lepiej - bo jak już pociągi odjeżdżają, to - w ostatnim czasie - bardzo często wpadają na siebie). Patrząc z jednej perspektywy - widzimy potencjalny przyrost PKB w związku z organizacją mistrzostw; patrząc z drugiej - widzimy długą listę firm budowlanych, które "dzięki" tym inwestycjom znalazły się na krawędzi bankructwa (bo w Polsce wszyscy coś budowali - ale nikt za nic nie płacił).
Z której by perspektywy nie patrzeć - nie widzimy w stolicy metra, które miało przewozić kibiców pod samą bramę Stadionu Narodowego (metro byłoby, gdyby UEFA nie spieszyła się tak z tym Euro i pozwoliła je zorganizować w 2013 roku, albo - dla pewności - w 2014).
Jeśli wygramy z Grecją - obowiązywać będzie pierwszy punkt widzenia. Jeśli przegramy - drugi.
Donald Tusk będzie ściskał kciuki za drużynę Smudy wyjątkowo mocno.
Artur Bartkiewicz
O Euro 2012 czytaj więcej w specjalnym serwisie uruchomionym przez Wprost.pl - kliknij tutaj