Koszałka dla Kwiatkowskiego: Euro to był teatr

Koszałka dla Kwiatkowskiego: Euro to był teatr

Dodano:   /  Zmieniono: 
Były prezydent RP Aleksander Kwaśniewski z żoną Jolantą na trybunach Stadionu Narodowego w Warszawie, fot. EPA/LESZEK SZYMANSKI/PAP
- Samo Euro to był teatr. Teraz piłkarze mają kaca. Wszystko z nich uleciało, muszą skonfrontować się ze sobą, spojrzeć w lustro – mówi o kulisach występu polskiej kadry na mistrzostwach Europy znakomity operator dokumentalista, Marcin Koszałka.
Kręcąc dokument „Będziesz legendą, człowieku” przez wiele miesięcy towarzyszył polskim piłkarzom przygotowującym się do Euro 2012, potem był z nimi w czasie meczów i po nich. Widział ich zmęczenie, chwile euforii, gorycz po przegranej. W rozmowie dla „Wprost” z Krzysztofem Kwiatkowskim opowiada:

- Najbardziej po porażce z Czechami załamał się Marcin Wasilewski. Czuje się okropnie , bo wolałby, żeby ktoś go wygwizdał, napluł mu w twarz, nazwał „zerem”. A kibice bili brawo, machali, skandowali ich nazwiska. „Nie mogę tego znieść” - powiedział.

Koszałka potrafi podejrzeć chwile, w których z bohaterów opadają wszystkie maski, w swoich filmach pokazuje dramaty ambicji, smaki sukcesu i klęski. Tak opisuje najtrudniejszy czas, gdy zawodnicy zeszli z murawy we Wrocławiu:

- Pierwsza rozmowa odbyła się dopiero w hotelu. Wyprosili mnie z niej. Pili do rana. Panowała grobowa atmosfera. To była stypa. Wiedzieli, że nic więcej nie mogą zrobić. Z tego samego powodu nic nie mówili w szatni. Myli się, przebierali. Smuda też milczał. Tam nie było nic do dodania. I tylko dwóch sportowców przez dwadzieścia minut płakało. Perquis i Tytoń.

Właśnie Damien Perquis, obok Marcin Wasilewskiego, będzie głównym bohaterem „Będziesz legendą….”:

- Chciałem zrobić film nie tylko o sporcie, ale też o samotności obcego i stawaniu się Polakiem. Damien postanowił grać w naszej reprezentacji częściowo z kalkulacji i chęci wybicia się na sportowej giełdzie. Ale on ma w sobie również ciekawość kraju. Za wszelką cenę próbuje udowodnić, że nie jest Rogerem Guerreiro, Brazylijczykiem, któremu po prostu wydano odpowiedni paszport.

Koszałka opowiada także o innych członkach polskiej ekipy na Euro: — Po przegranej z Czechami w pokoju masażystów płakał Gregor Zieleźnik, świetny fizjoterapeuta. To on pracował nad ręką Damiena, który za szybko wrócił do gry, kosztem ogromnego bólu i poświęcenia. Powiedział mi: „Najwięcej serca zostawiły na boisku „farbowane lisy”. Polański, Boenisch, Perquis”.

Wreszcie, Koszałka odsłania własne emocje:  - Odwracałem kamerę i kręciłem swoje reakcje na mecze. Dziwi mnie własne zaangażowanie. Mam na taśmie kontrowersyjną scenę. Aby wyrzucić to wszystko z siebie walimy z kadrą medyczną po lufie. Na gazie krzyczę „Nic się nie stało”. Szczerze.

Więcej o polskich piłkarzach na Euro, zachowaniu Franciszka Smudy i poczuciu porażki świetny reżyser opowiada w wywiadzie w poniedziałkowym numerze „Wprost.”