PiS i Solidarna Polska nie chcą karmić zwierząt GMO

PiS i Solidarna Polska nie chcą karmić zwierząt GMO

Dodano:   /  Zmieniono: 
PiS i Solidarna Polska nie chcą karmić zwierząt GMO (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
PiS i SP zgłosiły wniosek o odrzucenie poselskiego projektu nowelizacji ustawy o paszach. Zakłada on wydłużenie okresu, w którym nie obowiązuje zakaz stosowania pasz GMO w żywieniu zwierząt, do 1 stycznia 2017 r., czyli o kolejne cztery lata.

PO i PSL zapowiedziały, że projekt poprą, SLD zgłosił wniosek o przekazanie dokumentu do dalszych prac w komisji rolnictwa, a Klub Palikota poinformował, że jest przeciwny projektowanym zmianom. Wobec różnych propozycji klubów, wicemarszałek Sejmu Wanda Nowicka (klub Palikota) poinformowała, że o dalszych losach projektu zadecyduje głosowanie.

Rolnicy boją się konkurencji

Przesunięcie terminu, w którym można stosować pasze genetycznie modyfikowane w żywieniu zwierząt - to jedyna zmiana do ustawy z 2006 r., ale - jak zapewniał poseł sprawozdawca Artur Dunin (PO) - jest ona ważna dla producentów mięsa i konsumentów. Wyjaśnił, że taka propozycja, złożona przez posłów PO, powstała pod wpływem opinii rolników, którzy obawiają się o utratę konkurencyjności. Zakazanie używania soi podniesie koszty produkcji drobiu i trzody chlewnej.

Dunin przypomniał, że datę wejścia z życie zakazu stosowania pasz GMO przesuwano już dwukrotnie. Podkreślił, że ten zapis w ustawie jest niezgodny z unijnymi przepisami i Komisja Europejska w czerwcu 2011 r. złożyła przeciwko Polsce skargę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Przypomniał, że żadne państwo członkowskie UE nie zakazało stosowania GMO w żywieniu zwierząt. Poseł argumentował jednak, że wprowadzenie zakazu w naszym kraju spowoduje napływ mięsa z innych krajów ze zwierząt karmionych paszami modyfikowanymi. Dodał, że z badań prowadzonych przez polskie instytuty wynika, że nie ma negatywnego wpływu karmienie zwierząt śrutą sojową genetycznie modyfikowaną na jakość i bezpieczeństwo produktów zwierzęcych, zdrowie ludzi i zwierząt oraz na środowisko.

Zdaniem Dunina, używanie soi GMO jest konieczne także ze względu na brak jej odpowiedników w kraju. Nie jest obecnie możliwe zastąpienie w pełni śruty sojowej innymi surowcami wysokobiałkowymi, np. roślinami strączkowymi czy śrutą rzepakową. Śruta sojowa modyfikowana genetycznie pokrywa w Polsce ponad 80 proc. zapotrzebowania na białko paszowe, a jej import w roku gospodarczym wynosi rocznie ok. 2 mln ton. Poseł sprawozdawca mówił też o działaniach rządu wspierających uprawę roślin strączkowych i motylkowych, które mogą zastąpić śrutę sojową. Od 2010 r. rolnicy otrzymują dopłaty do produkcji tych roślin. Od 2012 r. przewidziano zwiększenie puli środków na to wsparcie z ponad 10 mln euro - do 30 mln euro rocznie, co oznacza, że dopłata wyniesie 100 euro do hektara. Program ten zakłada zwiększenie plantacji roślin białkowych ze 180 tys. ha do 300 tys. hektarów.

"Do GMO trzeba podchodzić ostrożnie"

W opinii Stanisława Kalemby (PSL) przedłużenie moratorium jest konieczne ze względów ekonomicznych. Jak zaznaczył, wprowadzenie zakazu miałoby sens, gdyby obowiązywał on także w innych krajach UE. Adam Rybakowicz (Klub Palikota) zwrócił zaś uwagę, że ostatecznie nie wiadomo, jaki wpływ ma zdrowie ma spożywanie żywności GMO. Dodał, że większość Polaków żąda zaprzestania intensywnej hodowli zwierząt i zerwania z uzależnieniem od ponadnarodowych korporacji. Jego zdaniem trzeba ostrożnie podchodzić do stosowania GMO i dlatego jego klub jest przeciwny nowelizacji - wyjaśnił.

Według Cezarego Olejniczaka (SLD), rząd niewiele zrobił, by uniezależnić rynek od importu soi. Społeczeństwo boi się żywności GMO, bo nie ma dostatecznych danych, że jest ona nieszkodliwa. Może wystarczyłoby przedłużyć moratorium tylko o dwa lata - zastanawiał się poseł i wnioskował o przekazanie projektu do komisji rolnictwa.

PiS i Ziobryści przeciwko GMO

Przeciwnikiem stosowania pasz GMO jest klub Prawo i Sprawiedliwość oraz Solidarna Polska. Według Krzysztofa Ardanowskiego (PiS), od 2006 r. było dostatecznie dużo czasu, aby zrezygnować z żywienia zwierząt soją modyfikowaną. Jego zdaniem opieranie hodowli na paszach GMO narusza bezpieczeństwo żywnościowe Polski. Ardanowski uważa, że alternatywą dla śruty sojowej jest m.in. uprawa roślin motylkowych czy ukraińskiej odmiany soi. Można też w większym stopniu wykorzystywać w karmieniu zwierząt mączki mięsno-kostne - mówił. UE jednak zakazała dodawania ich do pasz.

W opinii Jarosława Żaczka (SP), "projekt PO wpisuje się w postulaty lobby paszowego, które od szeregu lat skutecznie opóźnia wprowadzenie ustawowego zakazu". Poseł dodał, że tryb wprowadzenia zmian do ustawy o paszach jako inicjatywy poselskiej zwalnia od konieczności przeprowadzenia konsultacji społecznych, a to oznacza wykluczenie przeciwników GMO z debaty nad ustawą. Przypomniał, że zapis zakazujący używania soi GMO został wprowadzony przede wszystkim z troski o ochronę zdrowia Polaków, a o szkodliwości GMO świadczą - jego zdaniem - badania naukowe. Dopóki nie zostanie udowodnione, że organizmy GMO są całkowicie nieszkodliwe, powinien obowiązywać zakaz ich stosowania.

Wiceminister rolnictwa Andrzej Butra, odpowiadając na liczne pytania posłów, głównie z PiS, zapewnił, że rząd na forum Unii Europejskiej opowiada się przeciwko wprowadzaniu organizmów genetycznie modyfikowanych. Jest też za tym, by Unia zakazała w całej Wspólnocie uprawy roślin GMO. Dodał, że na razie konieczne jest jednak utrzymanie możliwości korzystania z pasz modyfikowanych, gdyż ich wyeliminowanie spowoduje pogorszenie konkurencyjności polskich rolników, którym wzrosną koszty produkcji. Projekt noweli ustawy poparły m.in. Krajowa Rada Izb Rolniczych i Krajowa Rada Drobiarska.

ja, PAP