Miller wzywa do nacjonalizacji. "By ratować miejsca pracy"

Miller wzywa do nacjonalizacji. "By ratować miejsca pracy"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Szef SLD Leszek Miller (fot. PAP/Tomasz Gzell)
Szef SLD Leszek Miller uważa, że najlepszym ratunkiem dla zagrożonych upadkiem firm budowlanych, które realizują największe inwestycje infrastrukturalne, byłaby ich nacjonalizacja. Według niego, zagrożonych bankructwem jest prawie 2 tysiące firm.

Szef Sojuszu poinformował, że w przyszłym tygodniu SLD przedstawi założenia do projektu ustawy "o kluczowych inwestycjach infrastrukturalnych". Zapowiedział, że w projekcie tym kompleksowo uregulowana zostanie "obecność na rynku dużych przedsiębiorstw budowlanych" i - zdaniem SLD - "unormuje i poprawi" on obecną groźną sytuację.

Jak mówił Miller, w ciągu ostatnich kilku miesięcy bardzo wyraźnie pogorszyła się sytuacja firm budowlanych. Szef SLD podkreślił, że o tej sprawie informował w marcu premiera, jednak - według niego - rząd nie podjął w tej sprawie "żadnych działań, które mogłyby zahamować tę zapaść".

Miller: nacjonalizacja to jedyny ratunek

- Mamy sytuację taką, że zagrożonych jest prawie 2 tys. firm i 100 tys. miejsc pracy. Uważamy, że działaniem radykalnym, ale pomocnym, byłoby przejęcie zagrożonych największych firm przez Agencję Rozwoju Przemysłu, a więc nacjonalizacja - przekonywał lider SLD. Jak dodał, w ten sposób można pomóc tym firmom, unikając jednocześnie konfliktu z przepisami dotyczącymi zasad przyznawania pomocy publicznej. Według niego, tego typu pomysły pojawiają się też w rządzie Donalda Tuska.

- Zachęcamy do takich działań. SLD będzie tego rodzaju przedsięwzięcia popierał. To jest w tej chwili jedyna możliwość, aby nie doprowadzić do sytuacji, w której upadłyby dziesiątki, setki ważnych firm budujących drogi i inne wielkie inwestycje - stwierdził Miller.

Jego zdaniem, najważniejsze w tej sprawie jest, by ratować miejsca pracy. - To musi być podstawowy element w rachunku kosztów - zaznaczył były premier.

Zapłacą podatnicy

Senat zajął się tzw. specustawą drogową, regulującą wypłacanie zaległych wynagrodzeń podwykonawcom pracującym przy budowie autostrad. Uchwalona w minionym tygodniu przez Sejm ustawa zakłada, że małe i średnie firmy, a także mikroprzedsiębiorstwa, które pracowały przy budowie autostrad, a nie otrzymały zapłaty za pracę, będą mogły zwrócić się do generalnego dyrektora dróg krajowych i autostrad. Będzie on mógł wypłacić im pieniądze z Krajowego Funduszu Drogowego, a później będzie je odzyskiwał od wykonawców, którzy nie zapłacili. Podwykonawcy tylko jednego z odcinków autostrady A2 szacują swoje roszczenia na ok. 40 mln zł.

Pracę wykonali, pieniędzy nie dostali

Resort transportu opracował propozycję nowych przepisów po tym, jak podwykonawcy pracujący przy jednym z odcinków A2 między Łodzią a Warszawą zagrozili protestami. Ich powodem było ogłoszenie przez sąd upadłości likwidacyjnej firmy DSS, która była im winna pieniądze. Minister transportu Sławomir Nowak zwracał wówczas uwagę, że Skarb Państwa zapłacił DSS za zamówione prace, zgodził się jednak z poszkodowanymi podwykonawcami, że powinni otrzymać wynagrodzenie za wykonaną pracę.

zew, PAP