Tydzień trąb

Dodano:   /  Zmieniono: 
Magdalena Środa (fot. M. Kaliński)
W Polsce na dobre zadomowiły się trąby. Powietrzne i polityczne. Jedne i drugie demolują kraj, tyle że te pierwsze są głośne, sezonowe, a szkody wyrządzone przez nie dadzą się naprawić.
Politycy i dziennikarze dziwią się co prawda, dlaczego ludzie nie ubezpieczają swoich domostw, ale to zapewne dlatego, że z powodu nawału pracy nie sprawdzili, ile takie ubezpieczenie domu kosztuje. Żadnego z moich wiejskich sąsiadów na to nie stać.

Żadne pieniądze nie pomogą jednak w ubezpieczaniu się przed trąbami politycznymi. Nawet na wakacjach. Poza tym trąby polityczne w przeciwieństwie do powietrznych poruszają się często cicho i siermiężnie jak knujący panowie z PSL (o knujących paniach nie słyszałam), a potem wyją nagłośnione przez media, by znów umilknąć i spokojnie, bez rozgłosu, demolować nadal.

Bo daję głowę, że trąba zwana dziś aferą taśm PSL niczego w polskiej polityce nie zmieni, nikt nie podejmie poważnych działań ubezpieczających przed następnymi katastrofami. Ot, poleci jedna głowa. Może dwie. Poleci zresztą niedaleko, na jakieś gorsze, ale nieźle płatne stanowisko, dokładnie tak jak po innych aferach (gruntowej, hazardowej, ziobrowej, rywinowej). Napisanych zostanie zapewne kilka artykułów na temat układu sił w rządzie, to znaczy, kto kogo i czym wzmacniał, kto miał być osłabiony, kto na aferze stracił, kto wygrał. Jednak premier Pawlak – jak mu to od lat pisane – pozostanie premierem i silnym koalicjantem, bo PO lepszego nie ma; poseł Kłopotek będzie nadal głosił dyrdymały w mediach (bo dyrdymały posła Kłopotka mają w mediach wzięcie); ARR będzie nadal gromadziła kolesiów (bo do kolesiów świat należy) i wzmacniała układy. I tyle zostanie z trąby zwanej taśmami PSL.

Bardziej cichą, ale znaczącą w zeszłym tygodniu rolę trzeba przypisać trąbie zwanej in vitro. W rękach politycznych graczy pełni ona ważne funkcje prestiżowe i – by tak rzec – geopolityczne. Gdy wybucha, wiadomo, że jakiś polityk lub ugrupowanie zamierza wzmocnić swoją pozycję, przetasować nieco układ sił w partii, a nawet i poza nią, zyskać medialną popularność, podlizać się Kościołowi lub – przeciwnie – zmierzyć się z nim. Trąba in vitro podobna jest w swoim działaniu do trąby zwanej dawniej aborcją. Niechaj nikogo nie myli nazwa, bo tak jak różne kataklizmy meteorologiczne nazywane są imionami kobiecymi, choć nic z jakąś Karoliną czy Katarzyną nie mają wspólnego, tak polityczne trąby zwane in vitro czy aborcja nie mają nic wspólnego z ochroną życia czy zdrowia. Minister Gowin, tak jak dawniej inni panowie (bo nie było w historii pań, które by takie trąby wzniecały), mierzy po prostu swoją pozycję w partii i bada siłę, by w przyszłości ją zwiększyć poza nią. Trąba in vitro jest jakoś na rękę Donaldowi Tuskowi, choć zapewne z innych powodów. Bo zgadzam się absolutnie z Kamilem Durczokiem („Wprost”, 16.07), że gdyby PO chciała rozwiązać problem in vitro, toby to zrobiła. Ale Tusk woli, widać, trąby obserwować i doraźnie interweniować, niż ubezpieczać się od zniszczeń, jakie powodują. Dokładnie tak jak prości i biedni ludzie na wsiach.

Widoczna, lecz o małym potencjale była trąba zwana rozpad Ruchu Palikota, która przed trąbą taśm PSL przetoczyła się przez media, nie czyniąc jednak żadnych zniszczeń. Była to właściwie trąbka, nie trąba. Media raz lubią, raz nie lubią Palikota. W ostatnim tygodniu postawiły na nielubienie go, może dlatego, że nie dostarcza tylu atrakcji, na jakie jest zapotrzebowanie. Bo media kochają trąby, a jak warunki polityczne im nie sprzyjają, to same je wytwarzają.

Sam Palikot też zresztą stracił impet do wywoływania jakichś politycznych trąb, bo propozycja zniesienia mandatów za picie piwa w miejscach publicznych stanowi jedynie słaby wyraz walki z powszechną hipokryzją, a tej przecież nie da się w Polsce wyplenić. Ona nie jest w Polsce rzadkim kataklizmem, jest jak powietrze.

Trąby smoleńska i toruńska jakoś przycichły. Rydzyk szykuje się zapewne na święto 15.08, które będzie huczne jak huragan „Katrina” lub otwarcie amerykańskiej giełdy, bo rydzykowy Kościół coraz częściej miesza się z dużym biznesem (i nie bez racji). Prezes Kaczyński natomiast przestraja się na wrzesień, by znów pojawić się w świecie publicznym jako jesienny wiaterek, a nie smoleńska trąba. Widać, idą wybory.

Ze strachem czekam na następny tydzień. Od trąby powietrznej jestem ubezpieczona, przed politycznymi, niestety, nie ubezpieczy mnie nikt.