W finale biegu na 100 metrów mężczyzn w tym samym momencie linię mety przekraczają Usain Bolt i Yohan Blake. O tym, który z reprezentantów Jamajki wygrał, zadecyduje fotofinisz. Wszyscy w napięciu kierują wzrok w kierunku tablic, na których - zamiast rozstrzygnięcia - pojawia się apel o tematyce politycznej. To jeden ze scenariuszy, jakich obawia się odpowiadająca za technologię informatyczną podczas olimpiady firma Atos.
- Możecie sobie wyobrazić zamieszanie, jakie powstałoby wówczas na stadionie? - pytają retorycznie przedstawiciele komitetu organizacyjnego igrzysk (LOCOG). W tego typu działaniach specjalizują się tzw. haktywiści, którzy włamują się do systemów i zamieszczają tam wiadomości dotyczące kwestii politycznych i zwracające uwagę na problem ograniczania wolności słowa w sieci.
Atos, który współpracuje z Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim od 2002 roku, liczy się także z atakami "zwykłych" hakerów. Jak podkreślają specjaliści, dla obu grup będzie to szansa na dotarcie do szerokiego grona odbiorców, bowiem przez najbliższe tygodnie wydarzenia olimpijskie będą w centrum zainteresowania wielu osób. W 2008 roku w Pekinie odnotowano ok. 12 mln ataków. Ich zdaniem, w trakcie londyńskiej imprezy każdego dnia należy się ich spodziewać nawet o dwa miliony więcej. "Poświęciliśmy 200 tysięcy godzin na testy, w trakcie których przeprowadzaliśmy wiele symulacji zagrożeń. Nigdy nie można być całkowicie pewnym, że uda się powstrzymać hakerów, ale uważam, że jesteśmy blisko takiej pewności" - zaznaczył wiceprezes firmy Atos Patrick Adiba.
eb, pap