Prezydent Rumunii przetrwa? "Nie ma komu go odwołać"

Prezydent Rumunii przetrwa? "Nie ma komu go odwołać"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Traian Basescu, fot. PAP/EPA/MIHAI BARBU
Pezydent Rumunii Traian Basescu walczy w niedzielę o przetrwanie w referendum, w którym wyborcy mają zadecydować o jego losie. Decydująca może się okazać frekwencja, która na sześć godzin przed końcem głosowania była niska i wynosiła 26,89 proc.
Zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego referendum będzie ważne, jeżeli weźmie w nim udział co najmniej połowa uprawnionych do głosowania; ewentualna słaba frekwencja daje Traianowi Basescu większe szanse na pozostanie na stanowisku.

Przeciwnicy Traiana Basescu w rządzie rumuńskim chcą go pozbawić władzy prezydenckiej już po raz drugi w ciągu pięciu lat. Już raz, z referendum w 2007 roku w sprawie impeachmentu, Basescu wyszedł obronną ręką. Obecnie, na skutek niepopularnych reform, z którymi jest kojarzony, popiera go według sondaży zaledwie ok. jednej trzeciej Rumunów.

Na początku lipca parlament Rumunii opowiedział się za wszczęciem procedury impeachmentu wobec Basescu. Centroprawicowy szef państwa został zawieszony w obowiązkach na 30 dni. Rząd zarzuca mu nadużywanie władzy.

W niedzielnym referendum lokale wyborcze pozostaną otwarte wyjątkowo długo, bo do godz. 23 czasu lokalnego (22 czasu polskiego).

Uprawnionych do głosowania jest 18 mln Rumunów, w tym wielu mieszkających za granicą. O godzinie 17 (16 czasu polskiego), sześć godzin przed zakończeniem głosowania, frekwencja wyniosła 26,89 proc. - podało Centralne Biuro Wyborcze (CBW).

Oficjalne dane szacunkowe na temat ostatecznej frekwencji mają zostać ogłoszone przez CBW o godzinie 23.30 czasu polskiego. Pierwsze wyniki oficjalne będą znane w poniedziałek.

mp, pap