- Trener powie, że nie był to idealny bieg w moim wykonaniu, ale to przecież drugi wynik w historii, w dodatku dał mi złoty medal, więc ciężko narzekać - ocenił przebieg rywalizacji na dystansie 100 metrów Bolt. Wielu specjalistów przed finałem uważało, że Jamajczyk nie zdoła po raz drugi stanąć na najwyższym stopniu olimpijskiego podium. Jego starty w tym sezonie nie wskazywały na to, że nazywany "najszybszym człowiekiem świata" Bolt jest w najwyższej formie. W krajowych eliminacjach przegrał z Blakem. - Wielu ludzi we mnie wątpiło. Zależało mi na tym, by pokazać wszystkim na tej planecie, że wciąż jestem najlepszy - podkreślił rekordzista świata na 100 i 200 m.
Podczas przygotowań Bolt koncentrował się przede wszystkim na tym, by nie popełnić tego samego błędu, jaki przydarzył mu się w ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Daegu - w Korei Południowej Bolt został zdyskwalifikowany za falstart. Teraz Jamajczyk do treningów kupił sobie bloki startowe - dokładnie takie, jakie są wykorzystywane w olimpijskiej rywalizacji. - Po półfinale czułem się pewny siebie, bo wszystko w nim zafunkcjonowało tak jak trzeba, czułem się lekko, świeżo. To co stało się w Daegu od dawna jest historią. Oczywiście w swoim czasie dużo o tym myślałem, ale ile można? Trener mówił mi żebym nie martwił się o start i ja go posłuchałem - przekonywał po finale biegu na 100 metrów Bolt.
PAP, arb