Igrzyska olimpijskie: balowali do upadłego. Dostali złoty medal

Igrzyska olimpijskie: balowali do upadłego. Dostali złoty medal

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. EPA/PAP
Brytyjski dziennik "The Mirror" postanowił przyznać nieoficjalny złoty medal belgijskim kolarzom torowym, którzy pożegnali się z igrzyskami w Londynie, bawiąc się na mieście dosłownie do upadłego. Szczególnym obiektem kpin gazety stał się Gijs van Hoecke.

Dziennik opublikował dwa zdjęcia 20-letniego van Hoecke'a niemal nieprzytomnego, w poplamionym ubraniu i podtrzymywanego przez kolegów z reprezentacji oraz śpiącego w taksówce. Opatrzono je złośliwym komentarzem: "Nie zdobył dla swojego kraju na welodromie, ale na pewno zasłużył na złoto w poświęceniu i zaangażowaniu w imprezowanie".

Chyba dla kontrastu gazeta zamieściła też pamiątkowe fotki z jednego ze snobistycznych klubów, w którym swoje występy olimpijskie w bardzo kulturalny i elegancki sposób świętują gwiazdy Team Great Britain, m.in. trzecia w biegu na 800 m Rebecca Adlington, "srebrny" gimnastyk w ćwiczeniach na koniu z łękami Louis Smith oraz złoty medalista w skoku w dal Greg Rutherford. Towarzyszą im pływacy Chad le Clos z RPA, Amerykanin Ryan Lochte oraz jego rodak Amerykanin Michael Phelps, olimpijski medalista wszech czasów, a także brytyjscy wioślarze Richard Chambers i Mark Hunter.

Dziennikarze tabloidu przypomnieli też o kilku "incydentalnych imprezach urodzinowych i świętowaniu medali na terenie wioski olimpijskiej", które "zakończyły się bez ofiar". Jednocześnie zapowiadają prawdziwą "imprezę imprez" planowaną na niedzielną noc, tuż po ceremonii zamknięcia igrzysk, na której wstęp umożliwiają olimpijskie identyfikatory i zaproszenia VIP. Sporo wstydu najeść się musiała Dani King, która z Laurą Trott i Joanną Rowsell zdobyła dla Wielkiej Brytanii złoto na kolarskim torze w wyścigu na 3 km na dochodzenie. Na łamy "The Mirror" trafiło bowiem zdjęcie zawodniczki jadącej dorożką. Jej zachowanie nie wzbudza zastrzeżeń, ale stojący obok narzeczony w ferworze zabawy ściąga spodnie, wypinając się w stronę przechodniów.

Gazeta przypomina też, wielokrotnie opisywaną sprawę 150 tysięcy prezerwatyw, jakie ich producent dostarczył do wioski olimpijskiej. Zapowiada też kolejny rekord w tym zakresie za cztery lata w Rio de Janeiro. Zapytała o to zjawisko nawet doktora Joao Olyntho Machado-Neto z brazylijskiej delegacji, która w niedzielę przejmie olimpijską flagę do Brytyjczyków. Ten nie widzi w tym niczego dziwnego: "To chyba normalne, że sportowym emocjom towarzyszy również wzmożone zainteresowanie seksem, szczególnie po alkoholu. Zależy nam wszystkich chyba, żeby ludzie byli zdrowi i unikali zakażenia groźnymi chorobami. Co do seksu, jesteśmy w Brazylii bardzo tolerancyjni".


eb, pap