Chińska rysa na geniuszu

Chińska rysa na geniuszu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zbigniew Domaszewicz, redaktor „Bloomberg Businessweek Polska” Archiwum
Na tle megafabryki w Shenzen, w której dzieci pracują przy elementach do kultowych telefonów firmy Apple’a, pomnik Steve’a Jobsa zdaje się wyglądać jakby mniej imponująco pisze Zbigniew Domaszewicz, redaktor „Bloomberg Businessweek Polska”.
Siri, skąd pochodzisz? ? pyta Ira Glass, amerykański radiowiec prowadzący program w Public Radio International, wirtualną asystentkę, z której słynie iPhone 4S, najnowszy hit Apple’a.

? Ja, Siri, zostałam zaprojektowana przez Apple’a w Kalifornii ? odpowiada telefon, który potrafi zrozumieć pytanie i ludzkim głosem udzielić odpowiedzi.

? Ale gdzie cię wyprodukowano? ? docieka dziennikarz.

? Nie wolno mi odpowiedzieć.

Tak się zaczyna godzinny reportaż, którego autor Mike Daisey zabiera słuchaczy do chińskiego Shenzhen. Tam w fabryce firmy Foxconn produkowane są m.in. iPhone’y. Wśród zatrudnionych w zakładach 430 tys. osób (!) pracują w morderczych warunkach także dzieci ? np. takie jak 13-letnia dziewczynka, polerująca ręcznie ekrany do kultowych telefonów Apple. Tysiące tysięcy sztuk dziennie, przez długie, identyczne godziny. Dziewczynka opowiadała reporterowi o wielu swoich rówieśnikach pracujących w ten sposób w fabryce.

Powiem szczerze. Zazwyczaj nie przekonują mnie ? często zresztą dość obłudne ? wyrzekania aktywistów nad wyzyskiem i ciężkimi warunkami, w jakich azjatyccy pracownicy produkują towary dla zachodnich koncernów. Świat jest, jaki jest. Gdyby koncerny musiały płacić więcej, toby do Azji nie poszły i lokalna ludność nie miałaby nawet tego wyboru między nisko płatną pracą w ciężkich warunkach a zupełnym jej brakiem, jaki ma dzisiaj. A wybór jest zawsze lepszy niż jego brak. Ale godzenie się na niewolniczą pracę dzieci to już zupełnie inna bajka.

? Naprawdę myślicie, że Apple tego nie wie? ? pyta autor reportażu. ? Firma, która obsesyjnie pilnuje najmniejszych detali? Dodajmy ? pilnuje detali obsesyjnie po swoim twórcy. Po Stevie Jobsie, uważanym coraz powszechniej za geniusza i najwyższego guru biznesu i technologii, którego biografia, jak się zdaje, zaczyna stawać się czymś w rodzaju Biblii.

Jobs nie żyje od kilku miesięcy, ale fabryki w Shenzen produkują dla jego firmy znacznie dłużej. Można powiedzieć, że prezes zapewne nie wiedział, że jego mistyczne urządzenia (autentyczne określenie jednego z użytkowników) są polerowane przez dzieci pracujące jak roboty. Być może akurat tym detalem się nie zainteresował. W końcu Rosjanie już dawno temu mawiali, że car jest dobry, tylko jego urzędnicy źli.

Można też przypomnieć sobie ironiczne uwagi Jobsa pod adresem Billa Gatesa z Microsoftu, o którym twórca Apple’a mówił, że jest pozbawiony wyobraźni, nigdy niczego nie wynalazł i dlatego lepiej niż w biznesie technologicznym odnajduje się w filantropii. Faktycznie, iPhone z Shenzhen z filantropią Gatesa ma niewiele wspólnego.

Ale przede wszystkim zdrowo jest uważać, żeby nie popaść w obłęd przy stawianiu pomników. Uznanie za niezwykłą skuteczność marketingową i oddanie należnego szacunku za ogromny wkład w rozwój i postęp technologii użytkowej nie muszą przeradzać się w beatyfikację.

O próbie zbiorowego samobójstwa w fabryce Foxconn pisaliśmy w jednym z poprzednich newsletterów Businesstoday.pl

O tym, że chińska firma nie wypuści figurek Steve’a Jobsa, czytaj tutaj