Spichlerzem nie będziemy, ale możemy być wielcy

Spichlerzem nie będziemy, ale możemy być wielcy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Stanisław Kalemba (PSL), wiceprzewodniczący sejmowej komisji rolnictwa www.stanislawkalemba.pl 
Eksport polskiej żywności rośnie od naszego wejścia do UE i będzie dalej rosnąć, bo ma jeszcze rezerwy. Powinniśmy tylko się starać, by polskie rolnictwo było traktowane na równi z rolnictwem w starej Unii, i uczynić z niego jeden z filarów polskiej gospodarki mówi Stanisław Kalemba (PSL), wiceprzewodniczący sejmowej komisji rolnictwa.
Karol Manys: W I kwartale tego roku polscy producenci żywności wyeksportowali produkty rolno-spożywcze na kwotę ok. 3,8 mld zł. To wzrost o 8,5 proc. Z czego wynikają tak duże wzrosty?

Stanisław Kalemba: Taka właśnie tendencja utrzymuje się na szczęście od naszego wejścia do Unii Europejskiej. Od tamtego czasu nasz eksport żywności się podwoił i z roku na rok coraz bardziej rośnie. Z czego to wynika? Polska żywność ma po prostu w świecie opinię naturalnej, zdrowej i smacznej. Za granicą wiedzą też, że produkujemy w naturalnych warunkach i bez nadmiaru chemii, więc przyciąga to tamtejszych konsumentów. Taką wypracowaliśmy sobie markę i powinniśmy zrobić wszystko, by tego nie zaprzepaścić. To nasz ogromny kapitał. Nie bez znaczenia jest też to, że doskonale wykorzystaliśmy fundusze unijne przeznaczone na modernizację przemysłu rolno-spożywczego i przetwórstwa. W wielu branżach mamy nowoczesne zakłady, które są nawet na wyższym poziomie niż w krajach starej Unii. Doskonale jest zorganizowane mleczarstwo, jesteśmy potentatem, jeśli chodzi o drobiarstwo. Mało kto wie, że jesteśmy największym europejskim producentem pieczarek. Takich przykładów jest więcej.

Wychodzi na to, że to Unia sama stworzyła sobie tak groźnego konkurenta.

Nigdy się z tym nie zgodzę. Zwracam uwagę, że nasze rolnictwo ciągle nie otrzymuje takiego wsparcia jak kraje starej Unii. A mimo to świetnie sobie radzimy w tych nierównych warunkach. Najwięcej w tym zasługi samych rolników oraz przetwórców.

Wzrosty trwają od jakiegoś czasu. Myśli Pan, że to jeszcze potrwa czy też osiągamy już poziom, który trudno będzie przebić?

Ja jeszcze widzę rezerwy. Ta branża cały czas się rozwija. Trzeba tylko zdobywać nowe rynki.

Co jest naszym największym hitem?

Drób, mięso wołowe i jego przetwory, owoce. Wspominałem o pieczarkach. Ale tych hitów jest więcej.

Nie niepokoi Pana, że najbardziej rośnie eksport do krajów Wspólnoty Niepodległych Państw? Wysłaliśmy tam aż o 17 proc. więcej naszej żywności. Ale też nieraz już przekonaliśmy się, np. po wprowadzeniu jakiegoś embarga, że politycznie to dość ryzykowny kierunek ekspansji, bo jedna polityczna decyzja może spowodować, że padnie.

W przypadku Rosji, Białorusi czy Ukrainy rzeczywiście elementy polityczne grają czasem mocną rolę. Ale trzeba podejść do tego spokojnie. Nieporozumienia polityczne nie powinny mieć wpływu na współpracę gospodarczą. Powinniśmy w tym względzie naśladować państwa Europy Zachodniej, które w przypadku politycznych awantur zawsze stają dyplomatycznie z boku, by na tym nie stracić. I my powinniśmy robić tak samo. No i oczywiście nie dawać się prowokować.

Myśli Pan, że za jakiś czas znów będziemy mogli powiedzieć, że Polska jest spichlerzem Europy?

Aż tak to może nie. Najwięksi producenci żywności w Europie to jednak Francja, Niemcy, Hiszpania, Dania. Trudno będzie się z nimi zmierzyć. Ale na pewno jesteśmy jednym z największych producentów i powinniśmy się starać o to, by nasze rolnictwo było równo traktowane. Tym bardziej że produkcja żywności powinna stać się jednym z filarów, na którym opiera się polska gospodarka. Która inna dziedzina ma takie wzrosty i takie nadwyżki?