Ameryka upokorzona w krajach arabskich

Ameryka upokorzona w krajach arabskich

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wydarzenia w Libii i innych krajach arabskich są największym upokorzeniem USA od okupacji amerykańskiej ambasady w 1980 roku w Iranie - pisze w poniedziałek "Sueddeutsche Zeitung" i dodaje, że polityczny islam zdobywa na Bliskim Wschodzie coraz większe wpływy.

"Cóż za upokorzenie: prezydent (Barack Obama) i 310 mln Amerykanów musi przyglądać się, jak mordowani są amerykańscy dyplomaci, jak podpalane są ambasady, zrywana jest (amerykańska) flaga, i jak rozhukany tłum wiesza w tym miejscu czarny sztandar islamistów (...)" - czytamy w komentarzu zamieszczonym w niemieckim dzienniku.

Zdaniem "SZ" od okupacji ambasady USA w Iranie za czasów ajatollaha Chomeiniego nikt tak bardzo nie upokorzył Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie. Wydarzenia z 1980 roku obciążają do dziś amerykańsko-irańskie stosunki, przez co prowadzenie normalnej polityki stało się niemożliwe, a zastąpiły ją groźby. Ta sytuacja może powtórzyć się teraz w innych krajach regionu - ostrzega komentator.

Zastanawiając się nad przyczynami potężnej fali antyamerykańskich protestów, autor zauważa, że o ile w 1980 roku gniew Irańczyków miał konkretny powód, ponieważ Waszyngton do końca popierał szacha, o tyle motywy obecnej agresji nie są jasne. "SZ" przypomina, że to piloci USA doprowadzili swoimi atakami do upadku dyktatury w Libii, a zamordowany ambasador USA należał do przyjaciół tego kraju.

Zdaniem komentatora obecne wydarzenia w krajach Bliskiego Wschodu są wynikiem walki, jaka toczy się między radykałami i siłami umiarkowanymi. Fanatyczni salafici domagają się prawa do decydowania o tym, jak ma wyglądać nowy arabski świat: ma nie być umiarkowany, lecz "koraniczny", a tym samym niedemokratyczny. "Radykałowie są mniejszością, lecz dzięki prostym hasłom mają wpływ i przeforsują z pewnością część swoich postulatów" - czytamy w "SZ".

Jak ocenia komentator, arabska wiosna była od początku "nie tyle ruchem na rzecz demokracji, ile ruchem na rzecz emancypacji". Świat arabski wyzwala się z zależności od obcych, w którą popadł od upadku imperium osmańskiego w 1918 roku. Obalając miejscowych dyktatorów, Hosniego Mubaraka i Muammara Kadafiego, obalono popleczników Zachodu i Moskwy.

Zdaniem "SZ" głównym celem powstania na placu Tahrir nie była demokracja. "Tożsamość w tej części świata jest nierozerwalnie związana z islamem, największym kulturalnym osiągnięciem arabskim. Dlatego religijne ideologie odgrywają taką rolę w poszukiwaniu własnego ja - w parlamencie czy też wśród tłumu" - pisze komentator.

Jego zdaniem rządy w krajach arabskich będą w coraz większym stopniu reprezentować polityczny islam, który nie akceptuje pluralizmu. "Do demokracji dziś jest na Bliskim Wschodzie tak daleko jak przed 2011 rokiem" - pesymistycznie konkluduje "Sueddeutsche Zeitung".

PAP