"Tusk? Przerost formy nad treścią. Ale Polacy nie widzą alternatywy"

"Tusk? Przerost formy nad treścią. Ale Polacy nie widzą alternatywy"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Donald Tusk (fot. PAP/Rafał Guz) 
- Dobrze znam Donalda Tuska. I uważam, że  reprezentuje w polityce wszystko to, co w istotnej części negatywne. Przerost formy nad treścią, niedotrzymywanie zobowiązań, brak jasnego, ideowego przesłania, które zastąpił marketing polityczny - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Artur Balazs były minister rolnictwa i były szef Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego.
Wysokie poparcie dla Tuska - mimo wymienionych wad premiera - Balazs tłumaczy "brakiem alternatywy, która posiadałby akceptację społeczną". - Tuskowi i Platformie udało się dzięki wsparciu części mediów wzbudzić w obywatelach obawę zagrożenia związaną z PiS-em. Utrwaliło się przekonanie, że za rządów (Jarosława) Kaczyńskiego o szóstej rano niekoniecznie musiał dzwonić mleczarz. Według tego scenariusza nikt nie mógł być pewny dnia ani godziny - wyjaśnia.

Zdaniem Balazsa pamięć o rządach PiS jest "ciągle podgrzewana". - Przykładem tego jest choćby pomysł postawienia przed Trybunałem Stanu Jarosława Kaczyńskiego. Ten obraz przesłonił niewątpliwe dokonania tamtego rządu. Przy zastrzeżeniach do działań Kaczyńskiego, trzeba powiedzieć o jego dwóch fundamentalnych osiągnięciach. To tamten rząd dał gospodarce wielki pozytywny impuls w postaci realnego obniżenia podatków. Inni o tym tylko mówili, on to zrobił. Druga sprawa to zablokowanie wejścia do strefy euro. Gdybyśmy się w niej znaleźli, dziś pewnie gralibyśmy w jednej lidze z Grecją, bo kryzys uderzyłby w nas znacznie mocniej - przekonuje. Chwali też Jarosława Kaczyńskiego za "prawdziwą walkę z korupcją".

- Polska polityka spsiała. Nie ma w niej żadnych zasad, ani trochę myślenia o władzy w kategoriach służby społeczeństwu. Polityka potrzebuje nowego powiewu, nowych ludzi. Wielu z nich już funkcjonuje w partiach, ale nie mają szans, by się przebić. Aby to oni zaczęli nadawać ton, panująca dziś ekipa musi się skompromitować do końca. Mam nadzieję, że wystarczą do tego trzy lata obecnej kadencji -podsumowuje polityk.

"Rzeczpospolita", arb