Romney wygrał pojedynek z Obamą. "Miał dobry wieczór"

Romney wygrał pojedynek z Obamą. "Miał dobry wieczór"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Barack Obama i Mitt Romney (fot. EPA/MICHAEL REYNOLDS/PAP) 
Na uniwersytecie w Denver odbyła się pierwsza bezpośrednia debata telewizyjna amerykańskiej kampanii prezydenckiej między urzędującym prezydentem USA Barackiem Obamą a kandydatem Republikanów Mittem Romneyem. Politycy poruszali w niej wyłącznie sprawy krajowe. W przeważającej opinii debatę wygrał Romney.

Romney zarzucił Obamie, że jego polityka ekonomiczna poniosła fiasko i doprowadziła do wzrostu bezrobocia. Przedstawił też liczący pięć punktów plan naprawy amerykańskiej gospodarki. Według Romney'a za kadencji Obamy amerykańska gospodarka doświadcza nadmiernych regulacji. - Teraz obawiam się, że jesteśmy na ścieżce, która nie przynosi efektów. Prezydent reprezentuje pogląd bardzo podobny do tego, który przedstawiał cztery lata temu ubiegając się o urząd, że wydając więcej, nakładając wyższe podatki, nakładając więcej regulacji federalne inwestycje przyniosą skutek. To nie jest właściwa odpowiedź dla Ameryki - przekonywał Romney. - Deficyt budżetowy to problem nie tylko ekonomiczny, ale i moralny - podkreślał kandydat Republikanów zwracając uwagę, że długi dziś zaciągane będą musiały spłacać przyszłe pokolenia. - Prezydent powiedział, że zmniejszy deficyt, a tymczasem doprowadził do jego podwojenia - punktował Romney.

Jak walczyć z deficytem?

Obama przypomniał natomiast, że wysoki deficyt odziedziczył po George'u W. Bushu. - Kiedy wszedłem do Gabinetu Owalnego czekał na mnie deficyt przekraczający 1 000 miliardów dolarów. I wiemy, skąd pochodził - zaznaczył Obama, nie wymieniając nazwiska swego poprzednika w Białym Domu. Romney tłumaczył jak sam zamierza zmniejszyć deficyt i przyspieszyć wzrost gospodarki - przez obniżenie podatków, zwłaszcza od korporacji, oraz redukcje wydatków rządowych. Zaznaczył jednak, że za jego rządów nie będzie cięć wydatków na oświatę i zbrojenia. Obama ripostował, że plan podatkowy Romneya spowoduje ogólne zmniejszenie dochodów państwa o 5 bilionów dolarów w ciągu najbliższych lat. Romney temu zaprzeczył - negował także twierdzenie prezydenta, że jego program sprzyja szczególnie najzamożniejszym Amerykanom. - Nie zamierzam wcale zmniejszyć obciążenia podatkowego najbogatszych obywateli - zapewnił. I dodał, że Obama podwyższa podatki "nie tylko od Donalda Trumpa, a to likwiduje miejsca pracy". Romney atakuje, Obama się broni

Republikanin bezustannie atakował dorobek rządów prezydenta, obwiniając go za podwojenie deficytu budżetowego, powolny wzrost ekonomiczny po recesji i niepotrzebne dotowanie firm "zielonej" gospodarki, które zbankrutowały. Obama bronił subsydiów dla "zielonych" firm jako "inwestycji w przyszłość", podobnych do inwestycji w edukację. Romney krytykował również reformę ochrony zdrowia nakładającą zbyt wielkie ciężary na drobne firmy. Zarzucił jednocześnie prezydentowi, że przez pierwsze dwa lata swej kadencji koncentrował się na tej reformie, zamiast na pobudzaniu gospodarki do szybszego wzrostu. Obama przypomniał natomiast, że reforma zagwarantuje ubezpieczenia medyczne wszystkim Amerykanom. Romney replikował, że uchwalono ją tylko głosami Demokratów, chociaż ponad połowa społeczeństwa jej nie chce.

Republikański kandydat scharakteryzował też politykę ekonomiczną prezydenta jako nieprzyjazną dla biznesu za sprawą zwiększania regulacji rządowych. Zapowiedział, że doprowadzi do odwołania uchwalonej z inicjatywy prezydenta ustawy Dodda-Franka, która zaostrzyła regulacje banków.

W pierwszych komentarzach podkreśla się, że kandydat Partii Republikańskiej wypadł znacznie lepiej niż oczekiwano, wykazał znajomość problemów i doskonałe przygotowanie do debaty. Obama natomiast wyglądał na zepchniętego do defensywy. - Romney miał dobry wieczór - powiedział w telewizji CNN były doradca prezydenta Billa Clintona, James Carville. Z kolei komentator popierającej Demokratów telewizji MSNBC Howard Fineman zauważył, że prezydent "nie wykorzystał wielu okazji do skorygowania wątpliwych twierdzeń Romneya". - Ta debata to dzwonek alarmowy dla kampanii Obamy - dodał. Prawicowi komentatorzy nie ukrywali radości po debacie w Denver. Konserwatywny portal Drudgereport.com zauważył z przekąsem, że "Obama był bezradny bez telepromptera".

PAP, arb