Czy pacjenta można skazać na śmierć w imię oszczędności?

Czy pacjenta można skazać na śmierć w imię oszczędności?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy - w imię oszczędności - można odmówić leczenia osób terminalnie chorych? (fot. sxc.hu)Źródło:FreeImages.com
Portugalska Krajowa Rada Etyki Nauk Życia w liście do portugalskiego ministerstwa zdrowia pyta, czy wydawanie pieniędzy na podtrzymywanie życia osób terminalnie chorych na AIDS i raka jest usprawiedliwione. W tym samym piśmie radzi również, by środki na leczenie tych osób ograniczać.
„Żyjemy w społeczeństwie, w którym nie da się zapewnić wszystkim pożądanego leczenia.  Czy dwa miesiące więcej życia osoby w stanie terminalnym usprawiedliwia wydatek rzędu 50, 100 czy 200 tys. euro? (...) Ograniczenie wydatków w portugalskiej służbie zdrowia jest niezbędne i należy go dokonać wobec pacjentów, którzy nie mają już dużych szans na przetrwanie” - można przeczytać w liście wystosowanym przez prezesa portugalskiej agendy rządowej.  

Nieeteczyna Rada Etyki?

  Czy treść pisma mieści się w zasadach etyki? - Otwieranie takich kwestii to po prostu oznaka malejącego szacunku dla życia ludzkiego. Peter Singer, najbardziej znany teoretyk eutanazji, proponuje, żebyśmy przestali myśleć w kategoriach prawa do życia, a zaczęli myśleć o "jakości życia". To prosta droga do uznania niektórych ludzi za niepełnowartościowych, nie w sensie wrodzonych cech, ale sytuacji (wieku, stanu zdrowia, zależności od innych), w jakiej się znaleźli -  przekonuje były marszałek Sejmu Marek Jurek.  

Zdanie lidera Prawicy Rzeczpospolitej podziela prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Maciej Hamankiewicz. - Najwyższym nakazem etycznym lekarza i lekarza dentysty w Polsce jest dobro chorego - i żadne mechanizmy rynkowe, naciski społeczne czy wymagania administracyjne nie zwalniają lekarza z przestrzegania tej zasady. Pomysły, by lekarze nie zajmowali się najbardziej potrzebującymi naszej opieki chorymi, są dla nas nie do przyjęcia. Cały sens filozofii, etyki naszej medycyny, opiera się na przekonaniu, że czym bardziej ktoś jest chory, tym większego od nas wymaga wysiłku. To fundament, którego nie da się zburzyć – podkreśla. -  Nigdy polscy lekarze i dentyści nie zgodzą się na bierną lub czynną eutanazję chorych nie rokujących poprawy. Będziemy im służyli całym sobą w miarę dostępnych nam środków i możliwości, o które będziemy walczyli zawsze i nieustająco. Jeśli powstałby zawód eutanatora czyli kata ciężko chorych, wejdziemy z naszymi podopiecznymi na ten szafot. Tak postąpili nasi koledzy psychiatrzy w Lubelskim, gdy Niemcy postanowili rozstrzelać pacjentów psychiatrycznych - stanęli wraz z nimi przed plutonem egzekucyjnym. Podobnie dr Korczak ze swoimi dziećmi poszedł na śmierć. Jeśli ktoś uważa, że te słowa są górnolotne to niechaj pojmie, że mówimy o rzeczach najważniejszych, które ktoś podły chce zniszczyć – dodaje Hamakiewicz.  

List portugalskiej Krajowej Rady Etyki Nauk Życia krytykuje także profesor Magdalena Środa. - Jeśli rząd uważa, że leczenie pacjentów w stanach terminalnych jest kosztowne a nieużyteczne, to najpierw powinien się zastanowić czy zawsze dystrybucja pieniędzy musi być użyteczna? Dlaczego nikt nie zastanawia się nad pożytkiem produkowania broni, na którą przecież idzie więcej pieniędzy niż na zdrowie? Generalna zasada, żeby oszczędzać na pacjentach w terminalnym stanie, a nie np. w kwestiach militarnych, jest złą zasadą z moralnego punktu widzenia – ocenia. 

- To pismo jest nieludzkie, bo jest to przykład tego,  co w dzisiejszych czasach wchodzi nam w krew - że wszystko musimy przeliczyć na pieniądze – ubolewa ojciec Maciej Zięba. - Jest to ważki problem, bo trudno uciec od racjonalizacji wydatków, ale tego typu myślenie zabija sens służby zdrowia – pacjentów zastępuje ono kategorią „koszty”. Jeżeli ja – poważnie chory - przychodzę do lekarza, a on kalkuluje, czy opłaca się mnie leczyć czy nie, to jest to po prostu selekcja chorych. On patrzy na mnie bezosobowo (co wpisać w rubryce koszty), a ja na niego z lękiem podszytym nieufnością (czy da mi jeszcze szansę na życie). O tym czy jestem  jeszcze wart życia, czy też nie – zadecyduje urzędnik od finansów i lekarz. Nieludzki świat się nam szykuje – ostrzega zakonnik.   

Bardziej powściągliwy w ocenie moralności portugalskiej Krajowej Rady Etyki Nauk Życia jest pragnący zachować anonimowość ksiądz, związany z liberalnym skrzydłem Kościoła. - Wszystko zależy od możliwości środowiska, w którym ci chorzy się znajdują – tłumaczy. -  Nie ma obowiązku używania nadzwyczajnych środków, żeby w relatywnie krótkim czasie podtrzymać działanie funkcji życiowych. Można powiedzieć: dajmy ludziom spokojnie umrzeć. Oczywiście, jeśli dotyczy to kogoś nam bliskiego, to inaczej się w takiej sytuacji spekuluje. W każdym razie nie ma moralnego obowiązku, by używać nadzwyczajnych środków do podtrzymania życia ludzi terminalnie chorych – twierdzi. Ksiądz podkreśla jednak, że „środki nadzwyczajne to kwestia względna”. - To, co w Europie jest środkiem zwyczajnym, gdzieś, w kraju trzeciego świata może być już nadzwyczajnym. Wszystko zależy od kontekstu sytuacji materialnej danego miejsca – tłumaczy. 

 Kto może decydować o życiu i śmierci?

 List portugalskiej Krajowej Rady Etyki Nauk Życia, nawet jeśli nie jest wiążący, może wywrzeć presję na urzędnikach resortu zdrowia i samych lekarzach. Pojawia się więc pytanie, czy urzędnik może decydować o życiu i śmierci pacjenta? - Sama konstrukcja pytania, w którym słowo „urzędnik” zestawiona jest ze słowem „pacjent” nie powinna mieć miejsca. Leczeniem chorych może zajmować się wyłącznie lekarz i lekarz dentysta – podkreśla Hamankiewicz. - W Polsce coraz częściej lekarzom państwo stara się narzucić obowiązki administracyjne - a urzędnikom, np. Narodowego Funduszu Zdrowia, nadawać szerokie uprawnienia do oceny pracy lekarza. To zły kierunek. Takie próby bycia władzą życia i śmierci mają urzędnicy państw totalitarnych – dodaje.  

Hamankiewiczowi wtóruje ojciec Zięba. Jego zdaniem „nikt nie ma prawa decydowania o życiu i śmierci pacjentów”. - Oczywiście, mamy ograniczoną ilość środków, więc - po pierwsze - dobrze żeby ta Rada się rozwiązała, a w ten sposób zaoszczędzone środki można przekazać na leczenie. Biurokracja myśli o oszczędnościach na terapii, a zapomina, że sama „przejada” mnóstwo pieniędzy, zwłaszcza w publicznych służbach zdrowia. A bezwzględnym priorytetem powinno być na leczenie – przekonuje zakonnik.  

Bardziej liberalne podejście do tej kwestii prezentuje jednak prof. Środa. - Urzędnik nie ma takiego prawa, ale wyobrażam sobie, że osoba zajmująca się administracją w szpitalu – jako przedstawiciel szerszej komisji – takim prawem już może dysponować – mówi w rozmowie z Wprost.pl. - Taka komisja etyczna składa się również z administratorów. Hipokryzją jest mówienie o tym, że mamy nieograniczoną ilość pieniędzy i jesteśmy w stanie leczyć wszystkich, w każdym stanie. Każdy szpital stosuje zasady preferencji, bo każdy ma ograniczone środki i woli ratować przypadki rokujące, niż inwestować w beznadziejne. Pieniądze – niestety - mają wielkie znaczenie. Ale lepiej o tym mówić, niż chować głowę w piasek i w kółko deklarować, że życie jest najwyższą wartości oraz że jego początek i koniec są wyłącznie w rękach Boga. Bo one są również w rękach ludzi – przekonuje. 

 Polsce to nie grozi?

  Dyskusja zapoczątkowana kontrowersyjnym listem prezesa portugalskiej agendy rządowej skłania także do refleksji nad stanem polskiej służby zdrowia. Czy tego typu pismo może pojawić się również w naszym kraju? -  Nas chroni żywa ciągle w Polsce kultura chrześcijańska. Im bardziej jednak będzie słabła - tym łatwiej mogą pojawiać się tego rodzaju pomysły – uważa Marek Jurek. 

 Takich zagrożeń w Polsce nie widzi także prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. - Każdy Polak ma prawo do ochrony zdrowia zagwarantowane konstytucyjnie. Co więcej – Konstytucja RP mówi o równym dostępie do świadczeń - więc to państwo powinno zadbać o to, aby ten równy dostęp był możliwy. Nie wyobrażam sobie, aby przedstawiciele Parlamentu RP zaproponowali ograniczenie leczenia dla kogokolwiek, bo w ten sposób łamaliby zapisy konstytucyjne. Na szczęście wśród posłów i senatorów mamy lekarzy i mam nadzieję, że zadbają oni, aby taki pomysł w naszym kraju nigdy się nie zrodził – mówi Hamankiewicz.  

Innego zdania jest prof. Środa. - W Polsce panuje ogromna hipokryzja. Szpital, gdy nie ma pieniędzy ani sprzętu ani rokowań co do życia pacjenta, to zapewne przerywa „uporczywą terapię”, choć mało który z lekarzy odważyłby się o tym wypowiedzieć, a chyba nikt nie nazwałby tego eutanazją (choć to jest pewna forma eutanazji - w rozumieniu „dobrej śmierci”) - twierdzi. - W innych krajach, gdzie w szpitalach zamiast księży działają komisje etyczne złożone z etyków, osób duchownych, psychologów, lekarzy i administracji szpitalnej, większość decyzji tego typu podejmowana jest zbiorowo, drogą dyskusji i konsensusu, przy czym najważniejsza jest wola samego pacjenta a nie poglądy miejscowego księdza. Jeśli taka wola nie może być wyrażona, o postępowaniu decyduje szeroko rozumiane dobro pacjenta, którego elementem jest wybawienie go od cierpień. Tymczasem w Polsce życie należy nie do pacjentów ani komisji etycznych tylko do Boga, a cierpienie nie jest złem lecz drogą naśladowania Jezusa, więc nie stanowi żadnego uzasadnienia dobrowolnej eutanazji – zauważa z przekąsem.

 „Przecież bomba atomowa nie wybuchła…”

  Portugalska agenda tłumaczy swoje zalecenia sprawiedliwością w podziale środków. „Narodowy Fundusz Zdrowia powinien przeprowadzić redukcję wydatków, dążąc do zapewnienia jak najbardziej sprawiedliwej i zrównoważonej dystrybucji środków medycznych wśród wszystkich pacjentów” - czytamy w uzasadnieniu listu.   

Z takim rozumowaniem nie zgadza się jednak Hamankiewicz. - Medycyna czasu wojny mówi, że w czasie wybuchu bomby atomowej należy ratować w pierwszej kolejności rokujących przeżycie. Na rany Chrystusa! W Europie żadna bomba nie wybuchła. Jeśli środków będzie mało to tak jak dotychczas w pierwszej kolejności zajmiemy się najciężej chorymi – zapewnia prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.  

W podobnym tonie wypowiada się Marek Jurek. - Obowiązki państwa są tym większe im słabszych ludzi dotyczą. Na tym polega pomocnicza funkcja państwa. I mam nadzieję, że zachowamy takie tradycyjne rozumienie państwa, oparte na połączeniu solidarności w sytuacjach nadzwyczajnych z odpowiedzialnością ludzi za siebie w sytuacjach zwyczajnych. Ale zachowamy je oczywiście - jeśli świadomie będziemy się opowiadać za zasadami naszej cywilizacji – podkreśla przewodniczący Prawicy Rzeczypospolitej. 

Również zdaniem prof. Magdaleny Środy oszczędzanie na chorych jest błędem. - Wydaje mi się, że nie możemy po prostu kończyć życia różnych pacjentów z powodu oszczędności. Pieniędzy trzeba szukać gdzie indziej. Natomiast czym innym jest pomoc lekarzy w dokonaniu eutanazji - o ile ta ukróci nieusuwalne i beznadziejne cierpienia pacjenta. W takich przypadkach jednak decyzje muszą być podejmowane kolektywnie poprzez jakieś ciało etyczne. I w każdym przypadku musi być to odrębna decyzja związana z konkretnym przypadkiem i ludzkim losem – podkreśla.  

Z kolei ksiądz związany z liberalnym skrzydłem Kościoła twierdzi, że myślenie, iż można zapewnić leczenie wszystkim chorym, to naiwność. - Trudno pominąć kwestie ograniczenia środków. To byłaby gruba naiwność. Rozmawiałem z misjonarzem-lekarzem z Kamerunu. On ma na oddziale chore dzieci  i ograniczoną ilość leków. Może każdemu dziecku dać trochę lekarstwa - i nikogo nie uratować. Może też niektórym dzieciom lekarstwa nie dać, a leczyć te, które mają większą szansę przeżyć. I co on ma zrobić? Nie bądźmy naiwni, takie sytuacje się już w życiu zdarzają. Problemy, których nie powinno się stawiać musimy rozwiązywać – przekonuje nasz rozmówca.