F1: kolizja na torze. Alonso dalej nie pojedzie

F1: kolizja na torze. Alonso dalej nie pojedzie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fernando Alonso (fot. EPA/DIEGO AZUBEL/PAP) 
Startujący z pole position Sebastian Vettel z teamu Red Bull-Renault wygrał niedzielny wyścig o Grand Prix Japonii, 15. z 20 eliminacji tegorocznych mistrzostw świata Formuły 1. Niemiec odniósł 24. zwycięstwo w karierze, trzecie w sezonie, a drugie z rzędu.

Za nim finiszowali Brazylijczyk Felipe Massa z Ferrari i Japończyk Kamui Kobayashi z Sauber-Ferrari, który do samego końca skutecznie bronił się przed atakami Brytyjczyka Jensona Buttona z McLaren-Mercedes. Przed dwoma tygodniami Vettel był też najlepszy w nocnej GP Singapuru, a w kwietniu stanął na najwyższym stopniu podium w GP Bahrajnu.

Niedzielny sukces otworzył Niemcowi szeroko furtkę do zdobycia trzeciego z rzędu mistrzostwa świata, bowiem ma już w dorobku 190 punktów. To tylko o cztery mniej od lidera klasyfikacji kierowców Hiszpana Fernando Alonso, który w niedzielę miał wielkiego pecha.

Zawodnik Ferrari zakończył rywalizację na torze Suzuka jeszcze przed wejściem w pierwszy wiraż po starcie. Znalazł się na żwirowym poboczu po tym, jak jego tylne prawe koło przeciął przód spojlera atakującego go Kimiego Raikkonena z Lotus-Renault. Fin finiszował jako szósty i dzięki temu zachował trzecią pozycję w MŚ - 157 pkt, przed piątym na mecie Brytyjczykiem Lewisem Hamiltonem - 152. Jednak nie dwaj byli mistrzowie świata - Raikkonen z 2007, Hamilton z 2008 roku - wystąpili w Japonii w pierwszoplanowych rolach.

Pod nieobecność Alonso najlepszy występ w sezonie odnotował jego partner z Ferrari - Massa, którego przyszłość we włoskim zespole, jak i w całej F1, stoi pod znakiem zapytania. Brazylijczyk był dziesiąty w sobotnich kwalifikacjach, ale już na początku wyścigu przebił się na czwartą pozycję. Ułatwiło mu to zamieszanie i zbyt brawurowa jazda rywali znajdujących się przed nim. Zaraz po tym jak z wyścigiem pożegnał się nieoczekiwanie Hiszpan, jego los podzielił Niemiec Nico Rosberg z Mercedes GP, również przypadkowa ofiara rozwoju zdarzeń na torze.

Rosberg wypadł z toru w wyniku kolizji spowodowanej przez Francuza Romaina Grosjeana z Lotus-Renault (otrzymał za to karę 10-sekundowego postoju w boksie bez prawa do zmiany opon), który uderzył w Australijczyka Marka Webbera z Red Bull-Renault, startującego z pierwszej linii. Usunięcie rozbitych bolidów i rozsypanych części nadwozi wymusiło wprowadzenie na tor samochodu bezpieczeństwa. Jednak już na trzecim okrążeniu doszło do wznowienia rywalizacji i wtedy Vettel zaczął uciekać rywalom. W pogoń za nim ruszyli Kobayashi, Button, Massa, Raikkonen i Hamilton.

Do poważniejszych przetasowań doszło dopiero podczas serii wizyt w alei serwisowej, między 16. a 18. okrążeniem. Jednak niezagrożony na prowadzenie wrócił z boksu Niemiec, przed Brazylijczykiem i Japończykiem. W połowie 19. rundy szóstą pozycję próbował wywalczyć Meksykanin Sergio Perez z Sauber-Ferrari, ale atak na Hamiltona zakończył w kłębach dymu na żwirowym poboczu. To oznaczało jego pożegnanie z zawodami. Mniej więcej w tym samym czasie Button miał kłopoty z nową skrzynią biegów (wymienił ją przed GP Japonii, przez co stracił na starcie pięć lokat).

Mimo problemów, zdołał jednak utrzymać się na czwartej pozycji, a w końcówce ruszył nawet w szaleńczą pogoń z Kobayashim. Nie zdołał wyprzedzić Japończyka, choć próbował do ostatnich metrów. Dopiero 11. na mecie był 43-letni Niemiec Michael Schumacher z teamu Mercedes GP, który w czwartek ogłosił zakończenie kariery po tym sezonie. Siedmiokrotny mistrz świata już raz pożegnał się z F1 w 2006 roku, ale wrócił po ponadtrzyletniej przerwie za namową szefów niemieckiego koncernu samochodowego.

Przed ponad tygodniem postanowili oni jednak zastąpić w nowym sezonie "Schumiego" Hamiltonem, a Niemiec nie znalazł nowego pracodawcy. Jego następca pożegnał się nieoczekiwanie z teamem McLaren-Mercedes (za niego przeszedł tam Perez), który wciąż ma szansę na mistrzostwo wśród konstruktorów. Brytyjski zespół ma 283 punkty, a w MŚ prowadzi Red Bull-Renault - 324. Trzecie jest Ferrari - 263, a czwarty Lotus-Renault - 239.

ja, PAP