Co nam obiecał Tusk? Rozliczamy exposé przed... exposé

Co nam obiecał Tusk? Rozliczamy exposé przed... exposé

Dodano:   /  Zmieniono: 
Donald Tusk (fot. PAP/Radek Pietruszka)
Wkrótce Donald Tusk wygłosi drugie exposé i zapowie kolejne zmiany dla przedsiębiorców oraz podatników. Według nieoficjalnych informacji głównym tematem wystąpienia mają być finanse i gospodarka. Czy pamiętając obietnice z pierwszego exposé premiera, warto z nadzieją czekać na zapowiedzi nowych planów? Ile pomysłów sprzed roku udało się wprowadzić w życie?
Ocena opozycji jest surowa. – Zrealizowano około 30 proc. zapowiadanych reform. Jednak tylko te, które albo wprowadzają nowe podatki, albo likwidują ulgi. Obywatele bardziej cieszyliby się, gdyby tego akurat rząd nie zrobił – przekonuje Przemysław Wipler (PiS).

Autoocena Platformy jest wysoka: – Do tej chwili udało się zrealizować około 50–60 proc. deklaracji zawartych w exposé – przekonuje wiceprzewodnicząca sejmowej komisji finansów Krystyna Skowrońska (PO).

Trudno pogodzić posłów. Spróbowaliśmy więc sami rozliczyć szefa rządu ze złożonych rok temu obietnic. Rzeczywiście, rząd zaczął od spraw, które uderzyły nas wszystkich po kieszeni. Projekty mające poprawić sytuację podatników mają ewidentnie pod górkę.

Oddajmy głos samemu premierowi: – Po to, aby zarówno bezpiecznie przejść przez rok 2012, jak i tworzyć reguły stabilnego wzrostu bezpieczeństwa finansowego, dyscypliny finansowej także na kolejne lata i dziesięciolecia, będziemy musieli podjąć działania, w tym działania niepopularne, które będą wymagały wyrzeczenia i zrozumienia od wszystkich bez wyjątku – zapowiedział Donald Tusk w pierwszych zdaniach swojego exposé sprzed roku. I trzeba przyznać, że w tej kwestii premier dotrzymał słowa. Już kilkanaście tygodni później składka rentowa poszła w górę o 2 pkt proc. Potem Sejm uchwalił zapowiadany przez premiera podatek od kopalin. Zniknęła możliwość omijania podatku od dochodów kapitałowych przy odnawialnych jednodniowych lokatach bankowych.

Na ostatnim wrześniowym posiedzeniu Sejmu posłowie zajęli się pakietem ustaw ograniczającym ulgi w podatku PIT. Jest więcej niż pewne, że Senat nie będzie się ociągał i propozycje zmian trafią na biurko prezydenta przed końcem listopada, co umożliwi wprowadzenie ich w życie od 1 stycznia. A to będzie oznaczało, że 50–procentowy uzysk kosztów dla twórców będzie można wykorzystać tylko do 85 tys. zł dochodu rocznie. Od nowego roku podatkowego zlikwidowana zostanie także ulga internetowa. Ograniczona zostanie możliwość skorzystania z ulgi na dziecko (1112 zł rocznie) przez rodziny wychowujące jedynaków. Jeśli ich dochód przekroczy 112 tys. zł rocznie, ulga nie będzie przysługiwała. Ma za to wzrosnąć ulga na trzecie (1668 zł rocznie) i kolejne dziecko (2224 zł). Na zmianach w PIT – jak wynika z rządowego uzasadnienia do ustawy – fiskus ma zyskać 424 mln zł ze skasowania ulgi internetowej (ale dopiero od 2014 roku), plus 164–173 mln zł rocznie z ograniczenia 50–procentowego uzysku. Rząd twierdzi, że reforma ulg prorodzinnych będzie dla budżetu neutralna.

Z zapowiedzi złożonych rok temu udało się w maju przeforsować zmiany emerytalne. – Co cztery miesiące wiek emerytalny przesuwać będziemy o kolejny miesiąc, co oznacza, że z każdym rokiem będziemy pracować dłużej o trzy miesiące. Oznacza to, że poziom 67 lat w przypadku mężczyzn osiągniemy w roku 2020, a w przypadku kobiet w roku 2040 – ogłosił rok temu Donald Tusk.

I rzeczywiście, niespełna osiem miesięcy później prezydent podpisał ustawę wprowadzającą dokładnie takie zmiany, jakie zapowiadał premier.

Znacznie gorzej idzie realizacja obietnic, dzięki którym obywatele mieli zyskać. Rok temu premier mówił: – Ministrowie, niezależnie od dziedziny, jaką będą się zajmowali, będą musieli precyzyjnie planować i zdawać raporty, jak wygląda efekt deregulacyjny w każdym kluczowym projekcie, jakim dany minister będzie się zajmował. Myślimy o tym, że tym razem skuteczniej niż do tej pory zbudujemy przepisy prawa – zapowiadał Donald Tusk. Deregulacją zajął się minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Cel było łatwo znaleźć, bo jesteśmy rekordzistami na skalę europejską. W Polsce mamy blisko 400 zamkniętych zawodów. Po wielu miesiącach minister przygotował propozycję uwolnienia zaledwie 50 z nich – we wtorek 25 września projektami ustaw zajęła się Rada Ministrów. Część planowanych zmian już wcześniej jednak zamieniła się w porażkę. Jarosław Gowin na starcie przegrał z taksówkarzami, którzy nie zgodzili się na odgórną likwidację egzaminów zawodowych. O tym, czy je organizować, mają zdecydować samorządy. Władze największych miast, żeby nie prowokować demonstracji niezadowolonych kierowców, utrzymały m.in. obowiązkowe egzaminy z topografii miasta.

– Ten pakiet idzie do Sejmu dopiero teraz. I gdyby nie interwencja opozycji, która zapowiedziała, że w końcu złoży go jako poselską propozycję, pewnie jeszcze długo nie trafiłby do parlamentu. A do obiecywanego przez premiera zmniejszenia o połowę liczby zamkniętych zawodów brakuje jeszcze 130 propozycji – wskazuje poseł Wipler.

Krystyna Skowrońska broni koalicji. – Deregulacja dopiero się zaczyna. To będzie nie tylko zmniejszenie liczby zawodów, ale także przepisów – zapewnia wiceprzewodnicząca komisji finansów.

Ci ekonomiści, którzy liczyli, że rolnicy stracą część swoich przywilejów, srogo się zawiedli. Plany szefa rządu były bardzo śmiałe. – Rolnictwo mimo swojej specyfiki, którą szanujemy, jest także formą działalności [gospodarczej – red.]. Od 2013 roku dla gospodarstw rolnych zaczniemy wprowadzać rachunkowość, a następnie opodatkowanie dochodów na ogólnych zasadach – zapowiadał Donald Tusk. – Rozpoczniemy od największych gospodarstw, stopniowo, ewolucyjnie rozszerzając te zasady na te mniejsze – dodał. W konsekwencji miał być także wprowadzany podatek dochodowy dla rolników, a później nawet przeniesienie tej grupy z KRUS do ZUS.

Pytani dziś o te zamierzenia posłowie PSL tylko się uśmiechają. Oficjalnie nie chcą komentować, dlaczego szef rządu ich nie zrealizował. Nieoficjalnie mówią, że gdyby tak się stało, to koalicja po prostu przestałaby istnieć. A na to Donald Tusk nie może sobie pozwolić. – Były mocno zaawansowane prace nad projektem ustawy o podatku dochodowym płaconym przez rolników. Ale trudno ocenić, czy i kiedy zostaną przedstawione propozycje. To jest trudny temat. Wystarczy posłuchać, co mówi o tym choćby minister rolnictwa Stanisław Kalemba – przyznaje poseł Skowrońska.

Ponad rok temu Platforma obiecywała także załatwienie pewnych spraw, których premier później jednak nie poruszył w exposé. Tuż przed wyborami „Bloomberg Businessweek Polska” zapytał liderów PO, czy w Polsce powinna być wybudowana elektrownia jądrowa. „Energia atomowa powinna być ważnym elementem systemu energetycznego Polski. Pełna realizacja programu polityki atomowej w Polsce podniesie poziom naszego bezpieczeństwa energetycznego poprzez dywersyfikację źródeł energii” – otrzymaliśmy odpowiedź. Ciąg dalszy? Na początku września Enea, Tauron, KGHM i PGE podpisały list intencyjny w sprawie wspólnej budowy „jądrówki”. Wcześniej Aleksander Grad tekę ministra skarbu zamienił na fotel prezesa spółki PGE Energia Jądrowa. Były minister zapewnia, że już niedługo zaczną się rozmowy z potencjalnymi partnerami, którzy mają dostarczyć technologię, a pierwszy blok ruszy w 2024 roku. Na razie jednak nie wybrano nawet ostatecznej lokalizacji.

To samo jest z prywatyzacją, którą premier pominął w swoim wystąpieniu rok temu. Na pytanie „BBWP” przed wyborami Platforma tak określiła swoje stanowisko: „Na chwilę obecną pewne są plany prywatyzacyjne dotyczące grupy PKP SA. Spółki PKP Cargo, Telekomunikacja Kolejowa, PKP Energetyka, PKP InterCity, PKL zostaną sprywatyzowane. Chcemy intensywnie prywatyzować przedsiębiorstwa pozostające pod kontrolą Skarbu Państwa. Równocześnie zależy nam na unowocześnieniu zarządzania udziałami Skarbu Państwa w przedsiębiorstwach o kluczowym znaczeniu dla gospodarki, tak aby odpowiadały one standardom sektora prywatnego”. Sprzedaż spółek z grupy PKP jednak się przeciąga. Natomiast LOT–em przestał się już interesować jedyny poważny chętny, czyli Turkish Airlines.

– Temat prywatyzacji LOT prawdopodobnie nie powróci przed 2014 rokiem – przyznał w wywiadzie opublikowanym w poprzednim numerze „BBWP” minister skarbu Mikołaj Budzanowski. Tegoroczny plan prywatyzacji wykonał w 60 proc., biorąc pod uwagę liczbę spółek, i w 80 proc. – wpływy do budżetu. W przyszłym roku na rynek mają trafić pakiety akcji PKO BP, PZU, PGE, Energi i być może GPW.

Otwarte pozostaje istotne dla przyszłych emerytów pytanie, co stanie się z OFE. Przed wyborami liderzy platformy zapewniali „BBWP”: „Obecny system należy utrzymać, wprowadzając jedynie niezbędne zmiany służące jego większej racjonalności i efektywności. Zwiększymy efektywność zarządzania aktywami OFE, wprowadzając subfundusze. Dla osób zbliżających się do emerytury wprowadzimy bezpieczne fundusze, jednocześnie dla osób młodych pozostawimy fundusze bardziej efektywne, aby w pełni mogły one skorzystać na wzrostach giełdowych w długim okresie”. Tymczasem Dariusz Rosati, reprezentujący PO przewodniczący sejmowej komisji finansów publicznych, oświadczył 18 września: – Gdy budżet znajdzie się w bardzo wielkiej potrzebie, program podnoszenia składek do OFE będzie przełożony o rok. Traktuję to jako rezerwę, do której jeszcze nie ma potrzeby sięgać.

Platforma zamilkła na temat podatku liniowego. Choć jeszcze przed wyborami liderzy partii przekonywali: „W Polsce de facto mamy podatek liniowy, gdyż tylko 2 proc. podatników płaci podatek w podwyższonej wysokości stawki progresywnej, a reszta podatek liniowy na poziomie 18 lub 19 proc. Jednak docelowo, w chwili ustabilizowania się sytuacji makroekonomicznej, nic nie stoi na przeszkodzie, by do dyskusji o podatku liniowym wrócić”.

Działaniom Platformy ze zdziwieniem przygląda się Maks Kraczkowski (PiS), wiceprzewodniczący sejmowej komisji gospodarki. – Zrobiono zdecydowanie za mało i trudno jest zwalać winę na kryzys, bo kryzys jest najlepszym usprawiedliwieniem dla trudnych reform i opinia publiczna oraz opozycja łatwiej się na nie godzi. Wygląda na to, że Platforma po prostu nie chce żadnych głębszych reform i zmian – podsumowuje Maks Kraczkowski. Krystyna Skowrońska: – W mojej ocenie dokonano już najważniejszej i trudnej zmiany, czyli reformy emerytalnej. Pozostałe mogą być wprowadzane trochę wolniej – przekonuje posłanka z PO.

Jan Osiecki