"Czerwone tsunami, policzek dla prawicy" w Czechach

"Czerwone tsunami, policzek dla prawicy" w Czechach

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu)Źródło:FreeImages.com
- To pomarańczowo-czerwone tsunami na czeskiej mapie administracyjnej. Policzek wymierzony prawicy. Przegrana prawicy jest tak tragiczna, że aż bije po oczach – tak politolog Tomasz Lebeda komentuje wyniki wyborów w Czechach. Według nieoficjalnych wyników, podanych przez czeską Państwową Komisję Wyborczą w dwudniowych wyborach samorządowych i pierwszej turze wyborów uzupełniających do Senatu zwyciężyła opozycyjna Czeska Partia Socjaldemokratyczna (CzSSD).

Po przeliczeniu 99 procent głosów poinformowano, że opozycja zwyciężyła w 9 z 12 krajów (województw). - To pomarańczowo-czerwone tsunami na czeskiej mapie administracyjnej. Policzek wymierzony prawicy. Przegrana prawicy jest tak tragiczna, że aż bije po oczach – skomentował politolog Tomasz Lebeda, nawiązując do pomarańczowego logo socjaldemokracji i czerwonych barw komunistów.

Lewica zachowała również przewagę w Senacie, co oznacza, że opozycja będzie mogła wetować ustawy Izby Niższej, w której gabinet premiera Petra Neczasa ma nieznaczną przewagę głosów.

Do drugiej tury wyborów uzupełniających do Senatu, która odbędzie się 19 i 20 października, przeszło 23 kandydatów CzSSD, 12 z partii komunistycznej i 10 z rządzącej prawicy. W drugiej turze wyłonionych zostanie 27 senatorów.

- Czesi dali rządowi czerwoną kartkę, otwierając drogę do przedterminowych wyborów – uznał lider CzSSD Bohuslav Sobotka. Prawica, borykająca się z wewnętrzną opozycją i tracąca poparcie społeczne po wprowadzeniu reform oszczędnościowych, wyszła z tegorocznych wyborów znacznie osłabiona, zdobywając przewagę zaledwie w jednym województwie - pilznieńskim.

Premier Petr Neczas, lider najsilniejszego ugrupowania rządzącego - Obywatelskiej Partii Demokratycznej" (ODS) - przyznał porażkę prawicy. - W tym teście nie wypadliśmy dobrze. To cena, jaką płacimy za forsowanie bolesnych reform - oświadczył.

W tegorocznych wyborach samorządowych o mandaty do rad miejskich, gminnych i dzielnicowych ubiegało się 11,3 tys. przedstawicieli czeskich partii politycznych i kandydatów niezależnych.

Ogromną niespodzianką tegorocznych wyborów okazały się wysokie notowania Komunistycznej Partii Czech i Moraw (KSCzM), która kontynuuje działalność Komunistycznej Partii Czechosłowacji sprzed 1989 roku i jest najliczniejszą partią Czech (ma ponad 100 tysięcy zarejestrowanych członków). W wyborach samorządowych stała się po lewicy drugim z najsilniejszych ugrupowań w kraju, zdobywając dwa województwa i zwiększając przewagę nad prawicą w dalszych pięciu. W kilku województwach komuniści pokonali nawet kandydatów lewicy.

- To historyczne zwycięstwo. Teraz nie można już nas ignorować - powiedział lider ugrupowania Vojtiech Filip. Dotąd partia była izolowana na czeskiej scenie politycznej. Lewica zapowiada jednak odnowienie współpracy z komunistami na poziomie regionalnym, co dodatkowo pogłębia klęskę czeskiej prawicy.

Frekwencja nie przekroczyła 37 procent. - To wcale nie tak dużo. Czesi dali wyraz rozczarowaniu i apatii, odmawiając zaufania wszystkim rządzącym ugrupowaniom – uznał socjolog Jaromir Volek.

Oficjalne wyniki wyborów są oczekiwane w niedzielę rano.

zew, PAP