Twitter dla początkujących

Twitter dla początkujących

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. Twitter.com)
"1/3 PL chce głosować na PiS! Głupi Polak po szkodzie a po prawdzie i przed szkodą głupi. Tusku, k..a, zrób coś! Obiecaj ludziom lody albo co" – zwrócił się do premiera prof. Jan Hartman, umieszczając swój nieco dramatyczny apel na Twitterze. Nie pierwszy raz twitty zatrzęsły internetem. Tym razem burzliwa dyskusja trwała ponad dwie godziny.
Poruszenie wywołały opublikowane 6 października wyniki sondażu opinii publicznej, według którego na PiS chce głosować znacznie więcej wyborców niż na PO.

W normalnych warunkach mało eleganckie łacińskie wtrącenie profesora pewnie nieco zdziwiłoby czytelników, ale nie na Twitterze. Jego użytkownicy rządzą się swoimi prawami. – To taka dosyć specyficzna społeczność. Nie toleruje zawsze oficjalnego tonu. Istotą jest to, że czasem trzeba pozwolić sobie na trochę luźniejsze wypowiedzi, wtrącenie jakiegoś żartu, na nawiązanie jakiegoś dialogu czy to ze zwolennikiem czy z przeciwnikiem – mówił na temat serwisu rzecznik rządu Paweł Graś. Ta cecha Twittera sprawia, że tak rzadko korzystają z niego parlamentarzyści PiS - ocenił Graś.

Szef klubu parlamentarnego PiS Mariusz Błaszczak zamieścił na Twitterze dwie wypowiedzi – obie w 2010 roku. Mimo to, "followuje" go (czyli śledzi jego wpisy) ponad 3 tysiące osób.

Wisłocko, dziękujemy za pozytywizm

Twittera sześć lat temu założyli Amerykanie - Jack Dorsey, Ev Williams oraz Biz Stone. Pewnie nie przypuszczali, że tak szybko serwis stanie się popularny. Dzisiaj jest największym serwisem mikroblogowym na świecie z 350 mln użytkowników, generujących blisko 400 mln tweetów dziennie. Aktywnie z Twittera korzysta ok. 60 proc. światowych przywódców, wśród których najczęściej śledzonym pozostaje prezydent USA Barack Obama. Twittera używa też regularnie 16 przywódców z grupy państw G20. Niedawno do tego grona dołączyli również liderzy Chin, Arabii Saudyjskiej i Indonezji.

W Polsce serwis jest mało popularny. Korzysta z niego około 20 tys. osób. Z drugiej strony, jeżeli spojrzy się na to jak nieumiejętnie używają go niektórzy politycy, można pokusić się o stwierdzenie, że to wcale nie taki zły wynik. O tym, że nie wystarczy się zalogować na koncie, żeby wiedzieć jak "ćwierkać" boleśnie mogli się przekonać wicemarszałek Sejmu Wanda Nowicka (Ruch Palikota) i były przewodniczący SLD Grzegorz Napieralski. Ich wpisy o bólu po śmierci Wisłockiej i poetce, dającej wielką dawkę pozytywizmu – obie odnoszące się do śmierci noblistki Wisławy Szymborskiej – przeszły do kanonu najbardziej kuriozalnych politycznych wpadek.

Komentarze "na gorąco"

Serwis działa na zasadzie on-line. Opublikowana informacja natychmiast pojawia się w sieci. Inni użytkownicy Twittera – znajomi – mogą te wiadomości śledzić i dzięki temu być na bieżąco. Bywa jednak tak, że komentując "na gorąco" nie wszystkim udaje się zachować zimną krew, nawet jeżeli powinni się czuć do tego zobligowani, chociażby z racji wykonywanego zawodu, jak np. dziennikarze Łukasz Warzecha i Tomasz Sekielski, czego przykładem może być fragment poniższej dyskusji:

@lkwarzecha (Łukasz Warzecha)
Mam tylko jedne problem: nie posiadam aparatu tlenowego ani odpowiedniego kombinezonu, które pozwoliłyby mi zejść do tego szamba

@sekielski (Tomasz Sekielski)
i to pisze ktoś kto pracuje na codzień dla Faktu. Kasa nie śmierdzi, aparat tlenowy niepotrzebny, szambo niezbyt głębokie?

@lkwarzecha
A przy okazji, pisze się "na co dzień", panie dziennikarzu telewizyjny.

@sekielski
to super merytoryczna uwaga Panie z brukowca. Ktoś kiedyś powiedział" nie udawaj dziewicy, gdy pracujesz w burdelu

@sikorskiradek

Niejednokrotnie bywało też mniej zabawnie. Puszczona tuż przed 67. rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego wypowiedź ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, który napisał, że "warto wyciągać lekcje także z tej narodowej katastrofy" wywołała falę krytyki.

Szef MSZ najwyraźniej lubi być w centrum zainteresowanie społeczności Twittera. W jego spór z publicystą "Faktu", wspomnianym już Łukaszem Warzechą, dotyczący kompetencji i uprawnień prezydenta, ingerować miał nawet Axel Springer.

"Prezydent Kaczyński uważał tak jak Pan, że nic go nie wiąże. Wiemy jak to się skończyło" - napisał Sikorski.

"Zdaje Pan sobie sprawę, co Pan właśnie napisał? Czyli - prezydent zginął, bo Pana nie posłuchał" – skomentował te słowa publicysta.

Wydawnictwo ostatecznie odcięło się od dyskusji w sieci, podobnie jak Sikorski od Warzechy, udając że nie pamięta, że jeszcze nie tak dawno odpowiadał na liczne pytania dziennikarza, służące za materiał do wywiadu rzeki, którego bohaterem był nie kto inny, tylko Sikorski. Po tej wymianie zdań minister też zablokował publicystę "Faktu" na Twitterze.

Piłeś, nie twittuj
 
Jeżeli ktoś, tak jak Radosław Sikorski, używa Twittera jako jednego z głównych narzędzi komunikacji w sprawach zawodowych, nie powinien umieszczać na takim koncie prywatnych informacji. A także nie powinien ograniczać użytkownikom dostępu do swoich wpisów tylko dlatego, że nie zgadza się z ich poglądami i krytyką.

Warto pamiętać, że granica między twittowaniem prywatnym a oficjalnym jest umowna. zbyt silne trzymanie się tego podziału może doprowadzić do skrajności – czyli zakładania sztucznych, bardzo oficjalnych kont. Ta praktyka nasila się szczególnie w czasie kampanii wyborczych. Na niektórych założonych w tym okresie kontach polityków do dzisiaj nie maani jednego wpisu. 

Często (być może nawet zbyt często) twittuje wiceszef PJN Marek Migalski. Jakiś czas temu użył on komunikatora do uzewnętrznienia osobistych dywagacji i przemyśleń. Popełnił przy tym taką ilość literówek, że jego czytelnicy zaczęli się zastanawiać, czy aby na pewno polityk nie był zanadto... zmęczony, zwłaszcza że wpisy pojawiły się w sieci w godzinach wczesnoporannych. Podobne refleksje użytkownicy Twittera mieli również odnośnie przytoczonej już dyskusji Warzechy i Sekielskiego. "Nie tweetujemy jak pochlejemy" – zażartował nawet jeden z komentatorów.

Ćwierkanie o wykopkach

Wygląda więc na to, że będąc pod ciągłą obserwacją internetowej widowni osoby publiczne, a zwłaszcza politycy, powinni raczej unikać zbyt prywatnych tweetów, gdyż w zestawieniu z oficjalnymi wiadomościami wyglądają one niepoważnie. Taką wiadomość jakiś czas temu wysłała do sieci europosłanka PO Róża Thun. Napisała:

Smiejcie sie smiejcie, ale moj syn wyhodowal te kartofle w skrzynce na kwiaty. Jesteśmy wlasnie po wykopkach. (pisownia oryginalna – red.)

Do wpisu oczywiście dołączone było zdjęcie dokumentujące "wykopki". No cóż, tylko pozazdrościć. W dzisiejszych czasach żywność ekologiczna jest w cenie. Można by też spróbować usmażyć z nich wyborcze frytki, bo lodów, póki co, premier obiecać nie chce. Zresztą Donald Tusk zdaje się nie poddawać twitterowej modzie i mimo że dołączył do portalu (również w czasie kampanii wyborczej) jest na nim mało aktywny. Z tym, że jako szef rządu może sobie na to pozwolić. Na osobnym koncie "ćwierka" za niego Kancelaria Premiera.