"Muś zginął, bo oskarżał Rosjan. Świadkowie są zagrożeni"

"Muś zginął, bo oskarżał Rosjan. Świadkowie są zagrożeni"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ewa Kochanowska (fot. Wprost) Źródło:Wprost
- Ja nie jestem zaskoczona. To, że samolot rozpadł się w wyniku wybuchu, wiem od 10 kwietnia. Każdy, kto ma oczy, mógł to zobaczyć. To nie była naturalna katastrofa, choć propaganda usiłowała wmówić, że jest inaczej. Badania, które przeprowadziły rodziny, również mówiły, że na ciałach oraz rzeczach ofiar tragedii smoleńskiej znajdują się ślady trotylu - mówiła w rozmowie z portalem stefczyk.info Ewa Kochanowska, wdowa po Rzeczniku Praw Obywatelskich dr. Januszu Kochanowskim odnosząc się do doniesień "Rzeczpospolitej" o odnalezieniu śladów materiałów wybuchowych na wraku Tu-154 M.
Zdaniem Kochanowskiej chor. Remigiusz Muś, technik pokładowy Jaka-40, który lądował w Smoleńsku na kilkadziesiąt minut przed tupolewem zginął, ponieważ mówił, że Rosjanie kazali zejść Tu-154 poniżej wysokości decyzyjnej. - On oskarżał Rosjan. Wydaje mi się, że jest obecnie przyzwolenie na narrację mówiącą, że to z Polski wyszło zagrożenie, że wybuchy są wynikiem działań w naszym kraju. Taką mam intuicję. Coś mnie w tej sprawie niepokoi. Od czasu okrągłego stołu podchodzę do wszystkiego z krytycyzmem. Rosjanie chcą skierować światło podejrzeń na Polskę. Chcą, byśmy się zagryzali. Ludzie, którzy mieli inne świadectwa, nie żyją - mówiła.

- Kilka tygodni po katastrofie pytałam o bezpieczeństwo rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. Dziś okazuje się, że rodziny chyba nie są zagrożone, ale ważni świadkowie ws. katastrofy smoleńskiej - tak. Bezpośredni świadkowie są zagrożeni. Trudno mi uwierzyć w falę samobójstw - stwierdziła Kochanowska. Jak dodała nie czuje się bezpieczna.

Ślady materiałów wybuchowych na wraku


Według informacji "Rzeczpospolitej" polscy prokuratorzy i biegli badający wrak Tu-154M w Rosji odkryli na nim ślady trotylu i nitrogliceryny. Wyniki ich ekspertyz od kilkunastu dni ma znać prokurator generalny Andrzej Seremet. Polscy biegli pojechali do Rosji ponieważ ich zastrzeżenia wzbudziła rosyjska ekspertyza pirotechniczna, której nie chcieli podpisać bez ponownego przebadania wraku. Prokuratorzy tłumaczyli, że eksperci z Polski mieli wcześniej do dyspozycji zbyt małą liczbę próbek, by wykluczyć obecność materiałów wybuchowych.

Pierwsze badanie na obecność materiałów wybuchowych dało wynik pozytywny - na 30 fotelach lotniczych znajdują się ślady trotylu oraz nitrogliceryny. Substancje te znaleziono również na śródpłaciu samolotu, w miejscu łączenia kadłuba ze skrzydłem. Ich ilość była bardzo duża. Ślady obecności materiałów wybuchowych nosiły również nowo znalezione elementy samolotu.

Prokuratura wojskowa zaprzecza

Płk Ireneusz Szeląg z Naczelnej Prokuratury Wojskowej zaprzeczył doniesieniom "Rzeczpospolitej" jakoby biegli i prokuratorzy stwierdzili obecność trotylu i nitrogliceryny na wraku Tu-154M. - Nie jest prawdą, że na elementach Tupolewa znaleziono ślady trotylu i nitrogliceryny - podkreślił płk Szeląg. Prokurator zaznaczył, że wnioski z działań śledczych w Smoleńsku, jakie przedstawił autor artykułu w "Rzeczpospolitej", może "sformułować jedynie laik".

ja, stefczyk.info, "Rzeczpospolita"