Obczyzna polszczyzna

Obczyzna polszczyzna

Dodano:   /  Zmieniono: 
Połowa Polaków nie wie, co znaczy "budżet państwa" czy "reprywatyzacja"
Coraz częściej mamy trudności ze zrozumieniem słów pojawiających się w prasie i wypowiadanych w telewizji. Nie radzimy sobie z instrukcjami obsługi, a po przeczytaniu ulotki dołączonej do pudełka aspiryny nie wiemy, jak zażywać lek. Zamiast książek wybieramy kolorowe czasopisma, nie chodzimy do teatru, bo wolimy wideo. Nawet jeśli potrafimy obsługiwać komputery i korzystamy z Internetu, to niewielu z nas wie, gdzie leży Chile. - Stajemy się częścią płytkiej kultury obrazkowej - alarmują intelektualiści.
Ponad połowa Polaków nie wie, co znaczą takie określenia, jak Trybunał Stanu, budżet państwa, reprywatyzacja, preambuła czy liberalizacja - wynika z badań CBOS. Ponad jedna trzecia respondentów miała problemy z trafnym wskazaniem znaczeń słów: inflacja, ateizm, elektorat, fundamentalizm i opozycja parlamentarna. Co piąty Polak nie wiedział, co to jest episkopat, konkordat i kompromis. - Nieznajomość pojęć nie dotyczy tylko osób z wykształceniem podstawowym, niepełnym podstawowym i zasadniczym zawodowym. Nie rozumieli ich także ci, którzy deklarowali, że w ogóle nie czytują prasy - mówi Renata Gierbisz z CBOS. - Bardzo prawdopodobne, że nieznajomość poszczególnych słów pociąga za sobą trudności z przyswojeniem informacji docierających z radia, telewizji i prasy.
Zdaniem językoznawców, jedną z przyczyn niezrozumienia popularnych pojęć jest specyfikacja programów telewizyjnych. Ludzie, którzy nie mają nic wspólnego z ekonomią, nie oglądają programów ekonomicznych, nie przyswajają pojęć typowych dla tej tematyki. Ta zasada dotyczy wszystkich innych dziedzin ludzkiej aktywności. - Nie jesteśmy już tak chłonni i otwarci - twierdzi prof. Jerzy Bralczyk, językoznawca z Uniwersytetu Warszawskiego. - Wciąż mamy też w pamięci pisma oficjalne sprzed lat. Ich twórcy byli nastawieni na poprawne oddanie treści, zupełnie zaś nie dbali o komunikatywność. Dobrym przykładem są tu niezrozumiałe instrukcje obsługi.
Jeszcze długo pozostaną aktualne badania dotyczące codziennej percepcji, przeprowadzone w ośmiu krajach należących do OECD, m.in. w Stanach Zjednoczonych, Szwecji, Holandii, Szwajcarii i Polsce (u nas przez zespół pod kierownictwem prof. Ireneusza Białeckiego z Wydziału Stosowanych Nauk Społecznych i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego). - W porównaniu z innymi narodami Polacy wypadli najsłabiej - mówi prof. Białecki. Naukowcy wykazali, że ponad 40 proc. z nas nie potrafi sobie przyswoić podstawowych informacji z otoczenia. Nie rozumie rozkładu jazdy, wykresu opublikowanego w codziennej gazecie, wydruku rachunku. - Szkoła nie kształtuje umiejętności, przygotowuje encyklopedycznie. Jesteśmy tzw. analfabetami funkcjonalnymi: umiemy czytać i pisać, ale nie rozumiemy informacji - konkluduje prof. Białecki. Nie bez wpływu na ten stan rzeczy jest - według naukowców - spuścizna czterdziestu minionych lat. Całe pokolenia Polaków - z wyjątkiem nielicznej grupy intelektualistów - omijał "trening umiejętności".
Językoznawcy, pedagodzy i socjologowie z zainteresowaniem obserwują zjawisko rosnącej sprzedaży popularnych gazet operujących ograniczonym zasobem leksykalnym, wynoszącym co najwyżej 1200 słów. Co tydzień kupuje je kilka milionów Polaków. Popularne są też wydawnictwa, które wprawdzie nie dostarczają czytelnikowi zbyt wielu informacji o świecie, ale przynaj- mniej stwarzają mu szansę zrozumienia wszystkich wydrukowanych słów. Językoznawcy podkreślają jedyną pozytywną rolę tego typu wydawnictw: sięgają po nie osoby, które dotychczas nie czytały nic albo prawie nic. - Weszliśmy w czas cywilizacji obrazkowej. Automatycznie przyjmujemy wzory z telewizji, nie zastanawiając się, czy są one pozytywne czy negatywne - mówi prof. Jan Miodek, językoznawca.
Tymczasem to właśnie w odpowiedzi na zapotrzebowanie odbiorców przekazy telewizyjne stają się "coraz prostsze". Największą widownię mają filmy sensacyjne, nie wymagające intelektualnego przygotowania teleturnieje i telenowele. Emitowany przez TVN meksykański serial "Esmeralda" ogląda ponad 8 proc. widzów, drugą na liście "Marię Izabellę" - 4 proc. - Programy dla "wyposzczonych intelektualistów" są spychane na wczesne popołudnie lub późny wieczór. O ile zrozumiałe, że na coś takiego decydują się stacje komercyjne, o tyle budzi to niesmak w wypadku telewizji publicznej - uważa prof. Miodek.
Aż 52 proc. respondentów nie przeczytało w ciągu roku ani jednej książki, kolejne 24 proc. sięga po książki sporadycznie, a tylko 22 proc. Polaków rzeczywiście się nimi interesuje i systematycznie czyta - tak zatrważające wyniki przyniosły badania przeprowadzone pod koniec 1998 r. przez CBOS na zlecenie Instytutu Książki i Czytelnictwa Biblioteki Narodowej. Niechętnie wydajemy pieniądze na książki. Zakup jakiegokolwiek wydawnictwa w 1998 r. zadeklarowało tylko 42 proc. badanych. Z tej grupy aż 61 proc. kupiło najwyżej sześć pozycji. Najciekawsze i najbardziej godne kupna są w naszej ocenie wydawnictwa poradnikowo-encyklopedyczne (39 proc. respondentów), podręczniki (21 proc.) i książki dla dzieci i młodzieży (14 proc.). Z badań wynika też, że w 10 proc. domów nie ma żadnej książki, a w 47 proc. gospodarstw jest ich od 11 do 50. Niespełna 2 proc. Polaków może się pochwalić wielkimi księgozbiorami (ponad tysiąc egzemplarzy).
- Książka przegrywa z telewizją. Ludzie czerpią wiedzę o świecie z małego ekranu - twierdzi prof. Bralczyk. - Nie bez znaczenia jest również cena książki. Staje się ona luksusem, na który pozwolić mogą sobie ci najlepiej zarabiający. Biedniejszym utrudnia się kontakt z literaturą, zamykając biblioteki i wypożyczalnie. - Książka przegrywa nie tylko z telewizją, ale także z wideo czy komputerem, szczególnie wśród młodzieży - mówi Krystyna Goldbergowa, wydawca i krytyk literacki. Z jednej strony, dzisiejsze nastolatki są bardzo chłonne, jeśli chodzi o tematykę komputerową, internetową, telewizyjną i kinową, z drugiej - nie interesują się światem jako takim. - Moi studenci uczą się "odtąd dotąd". Nie ma w nich pasji i ciekawości odkrywców - smucą się wykładowcy akademiccy. - Książka przegrywa z telewizją, teatr z grami komputerowymi, ambitne kino z amerykańskimi produkcjami. Jest źle, a będzie jeszcze gorzej - puentuje Krystyna Goldbergowa.
Urzędnicy Ministerstwa Edukacji Narodowej przekonują, że rozwojowi większości niekorzystnych procesów zapobiegną kolejne działania administracyjne. - Między innymi po to reformujemy szkołę, by stała się instytucją, w której zauważa się, analizuje i neutralizuje niekorzystne zjawiska. Uczniów trzeba zacząć przekonywać, że świat obrazków jest tylko pozornie atrakcyjny, że są jeszcze inne światy - uważa dr Anna Radziwiłł, doradca ministra edukacji narodowej. - Żeby to się powiodło, nauczyciele muszą mieć czas i dobre podręczniki. Przydałoby się też trochę pieniędzy.
Szansami na przezwyciężenie analfabetyzmu funkcjonalnego są - według socjologów - wielkie kampanie informacyjne. Polacy będą bowiem zmuszeni zmobilizować się i przyswoić pewne terminy, na przykład dotyczące reformy szkolnictwa, ubezpieczeń społecznych, funduszy emerytalnych, zdrowia, administracji. Polskie społeczeństwo ma szansę być mądrzejsze również dzięki tworzącej się dopiero klasie średniej. W Polsce jednak o wynikach sondaży wciąż przesądzają nisko wykształceni mieszkańcy spoza ośrodków miejskich. W Szwecji czy Holandii mieszkańcy wsi to zaledwie kilka, kilkanaście procent ludności, w Polsce - 38 proc. W latach 1988-1998 liczba mieszkańców wsi legitymujących się maturą wzrosła w Polsce tylko o 6 proc. - z 9 proc. do 15,5 proc.



JULIUSZ BRAUN
wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu

Spadek poziomu czytelnictwa nie jest zjawiskiem nowym. Także dziesięć czy dwadzieścia lat temu nie wszyscy z nas byli miłośnikami książek. Tylko że wówczas pokazywano pełną połowę szklanki, a teraz dopiero możemy zauważyć tę drugą połowę - pustą. Wspieranie ruchu wydawniczego musi mieć realny wymiar, na przykład poprzez wypracowanie odpowiednich mechanizmów podatkowych. Dziś często kilka powiatów zawiera porozumienie o utrzymywaniu jednej biblioteki. Bardzo ważną rolę w budzeniu czytelniczej pasji odgrywa szkoła. Lektur nie można jednak wyłącznie "przerabiać". Nauczyciele muszą pokazywać uczniom, jakie będą mieli korzyści z czytania książek, a nie tylko wymagać znajomości ich treści. Książki popularne utrzymają się same. Państwo powinno jednak wspierać wydawanie pozycji bardziej ambitnych, niedochodowych. Książki powinna też promować telewizja publiczna. Ma ona ogromną siłę oddziaływania i z małego ekranu może płynąć zachęta do czytania. To, że ludzie nie rozumieją wszystkich informacji, z którymi stykają się na co dzień - instrukcji i urzędowych pism, ale także głównego wydania programu informacyjnego w telewizji - bardzo często nie jest ich winą. Osoby, które te przekazy tworzą, nie zawsze starają się być komunikatywne.



Więcej możesz przeczytać w 11/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.