Wcześniej wtargnęli na salę posiedzeń Sejmu; prowadzący obrady wicemarszałek Donald Tusk zarządził przerwę i zaprosił do siebie na rozmowy lidera grupy.
"Siedzicie w marmurach i luksusach za nasze pieniądze, a zapomnieliście, że większość narodu żyje w nędzy i ubóstwie. Zajmujecie się bzdurnymi sprawami, głosując w większości za rozkradaniem polskiej gospodarki, marnując dorobek wielu pokoleń Polaków" - taką odezwę do parlamentarzystów wygłosił przed kamerami jeden z bezrobotnych.
Przedstawił on żądania Ruchu uruchomienia masowych prac publicznych, powołania komisji ds. zwalczania bezrobocia i zagwarantowania bezrobotnym raz dziennie ciepłego posiłku.
"Mam nadzieję, że uda się rozładować sytuację bez używania siły" - powiedział Tusk po spotkaniu z delegacją Ruchu. - Po moim spotkaniu mogę powiedzieć, że to nie jacyś polityczni cwaniacy, tylko ludzie rzeczywiście zrozpaczeni, którzy naruszają prawo i porządek, ale mają swoje osobiste powody. Spróbujemy znaleźć taki sposób, aby bez krzywdy, wzajemnej agresji problem rozwiązać - przywrócić porządek w Sejmie".
Marszałek Sejmu Marek Borowski i wicemarszałkowie spotkali się z delegacją Ruchu Obrony Bezrobotnych, podczas kiedy pozostali protestujący okupowali sejmową palarnię w kuluarach. Podczas spotkania przedstawiciele ruchu, zapowiedzieli, że nie opuszczą gmachu Izby do czasu wyjaśnienia sytuacji osób zatrzymanych przez policję.
Jak twierdził jeden z protestujących Mirosław Żeberek, w Sejmie pobito wielu członków Ruchu, a najbardziej poszkodowana kobieta została przewieziona do szpitala. Miało to mieć miejsce podczas wyprowadzania protestujących z sali obrad.
Komendant Straży Marszałkowskiej natomiast powiedział, że "dwie najbardziej agresywne osoby zostały zatrzymane przez Straż, wylegitymowane i przekazane policji. Lekarz zajmuje się sprawą i ustalamy, co się zdarzyło".
Zasłabnięcie jednej z kobiet uczestniczącej w akcji protestacyjnej na sali sejmowej nie miało żadnego związku z interwencją Straży Marszałkowskiej - oświadczyła później Kancelaria Sejmu. Kobiecie, która zasłabła podczas akcji protestacyjnej na sali plenarnej Sejmu natychmiast udzielono pomocy medycznej. Na prośbę lekarza chorej towarzyszy mąż, który także uczestniczył w proteście.
Kiedy trzej zatrzymani przez policję wrócili, okupujący opuścili Sejm i udali się na spotkanie z ministrem pracy i polityki socjalnej Jerzym Hausnerem.
"Osoby te, która przekazała policji Straż Marszałkowska, zostały wylegitymowane i zwolnione. Postępowanie będzie się jednak toczyć. Prawdopodobnie zostaną im przedstawione zarzuty czynnej napaści na funkcjonariuszy Straży Marszałkowskiej" - powiedział Krzysztof Hajdas z biura prasowego Komendanta Stołecznego Policji. Grozi im za to do 10 lat więzienia.
Posłowie zebrali ponad 800 zł na Wigilię dla okupujących. Z taką inicjatywą wystąpiła posłanka Prawa i Sprawiedliwości Barbara Marianowska. Bezrobotni ich jednak nie przyjęli. Posłanki zapowiedziały, że wpłacą je na konto ROB na cele statutowe.
sg, pap