Lekcja POKORY

Dodano:   /  Zmieniono: 
JANUSZ WÓJCIK: " Walczymy dalej, nie załamujemy rąk"



Zostałem w domu, bo pogrzeby wolę oglądać w telewizji - powiedział Jan Tomaszewski po przegranym przez polskich piłkarzy meczu ze Szwecją. Jeszcze nigdy w tak krótkim czasie reprezentacja nie grała z dwoma tak renomowanymi rywalami. Od dawna też kibice nie doznali takiego szoku. Lider jednej z najsilniejszych grup eliminacji Euro 2000 padł na deski i ma dziś nikłe szanse, by się podnieść. Kto za to odpowiada? Czy charyzma Janusza Wójcika, "mistrza mobilizacji", selekcjonera z audio-tele, menedżera i trenera sukcesu, okazuje się jedynie mitem?
- Kibicom sprzedano kit, kazano im uwierzyć, że drugoligowcy z Zachodu mogą pokonać bogatą Anglię i solidną Szwecję. Trener wraz z piłkarzami napompowali balon, który teraz pękł z hukiem. Pół Polski ma moralnego kaca - żali się Tomaszewski. - Przez półtora roku podniecano się wygraną z drużyną Luksemburga, którą prawdopodobnie sama Wisła Kraków pokonałaby szybciej i efektowniej. Chełpiono się zwycięstwem nad rozbitą Bułgarią, która do gry wystawiła Christo Stoiczkowa i dziesięć manekinów. Na dokładkę kibicom zaserwowano późniejsze mecze sparingowe z frajerami. Po co organizowano pojedynki z Maltą czy Armenią? Dlaczego nikt nie starał się o to, by w kontrolnych meczach słabeuszy z polskiej kadry pomogli nam wyrzucić piłkarze Włoch, Francji lub Holandii? To był podstawowy błąd popełniony w trakcie przygotowań. Selekcjoner reprezentacji miał zgranych chłopaków, ale nie wiedział, czego może się po nich spodziewać. Mimo to niektórzy zapędzali się i zaczynali już porównywać ekipę Wójcika z zespołem Kazimierza Górskiego. Wielu czekało na "odczarowanie" stadionu Wembley. Prawie wszyscy zapomnieli, że pamiętny remis nie był przypadkiem. Wcześniej wygraliśmy przecież z Anglikami 2:0 w Chorzowie, pokonaliśmy Walię 3:0, zremisowaliśmy z Holandią. Porównywanie tamtych sukcesów do tego, co wyprawiają na boisku gracze Janusza Wójcika, to - delikatnie mówiąc - skandal - złości się Jan Tomaszewski. Janusz Wójcik, absolwent warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego, nie ma za sobą wielkiej kariery piłkarskiej. Grał w warszawskich klubach (w Agrykoli, Gwardii, Ursusie, Hutniku), później występował w Pakistanie i Kanadzie. Grę zakończył z powodu kontuzji. Jako trener zasłynął srebrnym medalem olimpijskim wywalczonym z drużyną na igrzyskach w Barcelonie w 1992 r. Był to pierwszy i ostatni sukces polskiego futbolu po powrocie z mistrzostw świata w Meksyku. Wójcik pracował następnie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, prowadził Legię Warszawa, szkoleniowcem drużyny narodowej jest od dwudziestu miesięcy.
- To dobry trener, jeszcze lepszym jest menedżerem reprezentacji, potrafił sprawić, by dziennikarze i kibice stali się jego dwunastym zawodnikiem. Przerwał pewien marazm, pozwolił marzyć, mimo trudnej sytuacji naszego futbolu stworzył wokół kadry dobrą atmosferę. Prochu jednak Wójcik nie wymyślił - ocenia Antoni Piechniczek.
- Mecz Polski na Wembley za mojej kadencji miał zupełnie inny przebieg. Graliśmy odważniej, w 1996 r. byliśmy najbliżej sukcesu od pamiętnego remisu sprzed 26 lat, choć naszemu występowi towarzyszyła wówczas kampania klęski. čle by się jednak stało, gdyby te dwie porażki doprowadziły do upadku "mitu Wójcika". Ta klęska powinna nas nauczyć odrobiny pokory. Być może reprezentacji zabrakło sprawdzianów z wartościowymi rywalami. Lepiej przed tak trudnymi meczami pobierać nauki od Niemców czy Brazylii, niż budować atmosferę wokół zwycięstw nad trzecią ligą - dodaje Piechniczek.
- Główną przyczyną naszych niepowodzeń był termin obu meczów. Anglicy są w pełni sezonu piłkarskiego, natomiast polski zespół niemal prosto ze śniegu wszedł na trawiastą płytę Wembley - mówi Janusz Wójcik. - W meczu ze Szwedami zabrakło nam szczęścia. Kilka minut przed stratą głupiej, niepotrzebnej bramki to my mieliśmy świetną okazję do zdobycia gola. Wierzę, że z mojego zespołu można jeszcze wycisnąć 30-40 proc. więcej. Pomyśleć jednak trzeba o pewnych zmianach w składzie; muszą grać najlepsi, nie przywiązuję się na siłę i na stałe nawet do najbardziej znanych nazwisk. Walczymy dalej, nie załamujemy rąk, nie tracimy jeszcze szans na awans do mistrzostw Europy. Głupotą byłoby dziś poddawać się i snuć już plany dotyczące następnych eliminacji.
Porażki z Anglią i Szwecją pokazały, że wciąż mamy przeciętnych piłkarzy i nie- solidny zespół. Dowiodły także, iż niemożliwy jest sportowy sukces ze względu na sytuację, jaka panuje w rodzimym futbolu. Wójcik ma w Polskim Związku Piłki Nożnej samych wrogów. Nie rozmawia z prezesem, jest publicznie krytykowany przez rzecznika prasowego związku. - Oprócz walki w tak silnej grupie eliminacyjnej mamy jeszcze do stoczenia bitwy w wojnie domowej - mówi trener. Zamiast się skupić na pracy selekcjonera, do ostatniej chwili zastanawiał się, ile związek obieca piłkarzom pieniędzy za ewentualne zwycięstwo, jaka firma dostarczy stroje dla kadry i czy koszulki nie będą czarne. Wójcik nie chciał też grać na Stadionie Śląskim, którego ani on, ani jego piłkarze nie lubią. Patrząc dziś na ten obiekt, trudno się im zresztą dziwić.
Rozebrano sporą część wielkiego nasypu pod trybunami, postawiono dwa nowe (tymczasowe) maszty z oświetleniem, sporym kosztem wybudowano stalową trybunę dla prasy (obiekt także przeznaczony do rozbiórki). Gości straszy betonowy krajobraz. Aby oszczędzić tego widoku Szwedom, tunel prowadzący na płytę boiska organizatorzy meczu wyłożyli wojskową siatką maskującą.
Dotychczas w śląskiego giganta wpompowano już kilkadziesiąt milionów złotych. Największą widoczną zmianą jest zastąpienie starych ławek plastikowymi krzesełkami. W holu stadionu okazale prezentują się komputerowe projekty. Model "Saturn" pokazuje dach, jakim architekt-marzyciel chciałby przykryć trybuny. Brakuje tylko informacji, że drugi etap budowy ma kosztować ponad 80 mln zł, a postawienie dachu - kolejne 100 mln zł. Przeliczając koszt inwestycji na każde miejsce przygotowane dla kibica na trybunach, polski stadion narodowy ma szansę, by się stać jednym z najdroższych w Europie.
Więcej możesz przeczytać w 15/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Spis treści tygodnika Wprost nr 15/1999 (854)

  • Playback11 kwi 1999Wicemarszałek Sejmu Marek Borowski (SLD) i rzecznik SLD Andrzej Urbańczyk13