"Zagrożenie terroryzem w Polsce jest duże i realne"

"Zagrożenie terroryzem w Polsce jest duże i realne"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wrak Tu-154M, który rozbił się w Smoleńsku, fot. PRSteam.net
Zagrożenie terroryzmem i przemocą na tle politycznym jest w dzisiejszej Polsce duże i realne. Bariera psychologiczna została przekroczona, a w tysiącach ludzi o skrajnych poglądach cierpliwość została wyczerpana - pisze w swoim felietonie dla Wp.pl specjalista ds. bezpieczeństwa Kazimierz Turaliński.
Jego zdaniem "katalizatorem na miarę Stanu Wojennego stał się Smoleńsk". "Przecież to teraz "trendy" kpić ze śmierci 96 osób i z ich bliskich, próbujących zrozumieć, co się tam właściwie stało i w których grobach złożono ciała braci, żon i matek. Podział Polski postępuje, a to, czy na wraku tupolewa były ślady materiałów wybuchowych laboratoria ustalą najwcześniej za pół roku - uważa ekspert.

Turaliński zauważa, że "konferencja ABW ujawniła ogromne zagrożenie terroryzmem". "Lecz nie w postaci Brunona K. On został już trwale zneutralizowany i najpewniej nikomu nigdy nie wyrządzi krzywdy. Ale fala nienawiści i ignorancji, jaka rozlała się wśród Polaków, dowiodła tego, że już nikt nie może czuć się bezpieczny". - podkreśla. "Politycy skutecznie zasiali nienawiść w narodzie. Tak w opozycji, jak i nurcie prorządowym. Głosy wyborców zdobyte. Za jaką cenę? Krwi?" - pyta.

"Fanatyzm. Każdy, kto przeczyta to słowo, wedle swoich poglądów, dostrzeże twarze albo Macierewicza, albo Palikota. Dyskurs polityczny zdominowany przez dwie skrajne siły wyeliminował głos zrównoważonego środka" - twierdzi specjalista ds. bezpieczeństwa. Uważa także, że w Polsce "zabrakło już miejsca na rozsądną analizę faktów i materiałów dowodowych, na godne oddanie sprawiedliwości nawet osobie prezentującej przeciwne poglądy".

Zdaniem Turalińskiego "winne temu są obie strony sceny politycznej". Pisze on jednak, że "opozycję można jeszcze zrozumieć". "Jej rola to radykalne wskazywanie nieprawidłowości, natomiast mądry, demokratyczny rząd nigdy nie powinien wykorzystywać swej siły do miażdżenia mniejszości, ale do opieki nad nią" - uważa. "Szacunek rodzi szacunek, dlatego w dojrzałych demokracjach nie mówimy o "dożynaniu watachy", ani nie wyśmiewamy rodzin ofiar katastrof. Celebruje się za to święta narodowe i religijne, co cementuje wspólnotę. Upokarzanie, ignorowanie, spychanie na margines rodzi frustrację. Z tej zaś wynika tylko gniew - konstatuje Turaliński.

mp, wp.pl