Rewers Internetu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prawa Lema
Globalną sieć informatyczną sztuczną inteligencję i rzeczywistość wirtualną kultura masowa traktuje jak futurologiczne fetysze końca wieku. Stanisław Lem przed bez mała dwudziestu laty porzucił konstruowanie fabuł science fiction. W kolejnych zbiorach esejów sprowadza jednak do realnych wymiarów wynalazki które przewidział w swych powieściach. Właśnie ukazała się jego "Bomba megabitowa" (Wydawnictwo Literackie).
Globalnym bohaterem dekady jest Internet którego zalety pozostają bezdyskusyjne. Rewelacyjna łatwość elektronicznego kontaktu z całym światem ma jednak swoje mielizny. "Internet to sieć która nic nie rozumie" - przypomina Lem. Łączom jest obojętne co transmitują. Przytłaczająca większość stron osiągalnych poprzez naciśnięcie klawisza zawiera śmieci banały lub płody umysłów niezrównoważonych. W kulturze ten proces zachodzi szczególnie widowiskowo. Żaden szanujący się i pokupny autor nie publikuje swych dzieł na darmowych stronach Internetu - wcześniej odsprzedaje je wydawcy gwarantującemu mu zysk i prestiż. Tymczasem na wielkim placu budowy jakim jest sieć roi się od grafomanów upubliczniających - oczywiście gratis - własne próby literackie najczęściej wielokrotnie odrzucane przez edytorów. Prawdopodobieństwo natrafienia na wartościowy okaz w trakcie nie ukierunkowanej żeglugi jest bliskie szansie wygrania w toto-lotka. Chyba że - i tu czyha kolejna globalna pułapka internetowa - zręczny pirat wprowadzi książkę lub płytę cudzego autorstwa do światowego obiegu a pragnący ją skopiować użytkownik zapłaci wyłącznie za koszty połączenia. Piractwo internetowe już dziś uchodzi za głównego wroga światowego rynku muzycznego.
Użytkownicy sieci grupują się więc w naturalnych celach obronnych w informatyczne "wyspy" gdzie informacja ma walor sprawdzony. Dobrodziejstwem i równocześnie przekleństwem Internetu jest to że tego "sprawdzania" ciągle nie udaje się scedować na "informacyjne filtry". Lem wybiega diagnozą w niedaleką zresztą przyszłość: "Oto potrzebne są nam nie sieci bezmyślne nie utysiąckrotnione telefony faksy interakcyjne media lecz ulokowane w sieci odpowiedniki wartościującej informację inteligencji która wszystko co jest informacyjnym śmieciem pochłaniałaby i jako filtry zezwalałaby jedynie na przepływ wiadomości oraz wizualnych treści ani nie propagujących zła i głupoty ani nie szkodzących wszystkiemu co by mogło się stać dla człowieka pożyteczne. Lecz o takich wstawkach w Internet możemy obecnie tylko marzyć".
Ta tęsknota pisarza wydaje się bardziej zrozumiała w wypadku przekazu informacji z dziedziny nauk ścisłych choć i tu koncepcje genialne łatwo odwirować jako absurdalne w rozumieniu nauki współczesnej. Trudno jednak podobną wyrękę przyjąć z ulgą w wypadku treści politycznych społecznych czy etycznych - ochotników którzy brali na siebie odcedzanie informacji dla społeczeństwa (ich zdaniem zbędnych) było choćby w naszym stuleciu zbyt wielu. Z wiadomym skutkiem. Odróżnianie treści przyzwoitych od niemoralnych będzie więc w epoce Internetu procederem o wiele bardziej żmudnym i skomplikowanym ale też zawsze pozostanie kwestią odpowiedzialności osobistej - komputer pozostanie wyłącznie narzędziem. Lem podkreśla: Same w sobie" elektroniczne przetworniki elektroniczne rozruszniki elektroniczne media nie mogą nic. Nie mogą do tego stopnia "nic" że zwyczajna kura domowa nawet ślepa której "niekiedy trafi się ziarno" jest wobec komputera ostatniej generacji Einsteinem".

Pierwszym efektem w konstruowaniu sztucznej inteligencji będzie zapewne umysł o daleko posuniętej głupocie

Inna sprawa że Internet i eksperymenty wirtualne najbardziej kuszą właśnie tym iż anonimowo i bez ponoszenia osobistej odpowiedzialności można w nich dokonywać rzeczy moralnie dwuznacznych. "Wirtualne pogawędki" oprócz rozpanoszonego gadulstwa i bełkotu zawierają wulgaryzmy nierzadko treści rasistowskie i świadectwa nawarstwionej nienawiści m.in. politycznej. Gry wcieleniowe oferują możliwość pobycia przez chwilę kimś zupełnie innym - bez ponoszenia konsekwencji. "Z mojego stanowiska zawodowca fantazji wszystko to razem przedstawia się niewymownie naiwnie prymitywnie i last but not least w ponurym braku naprawdę rozbujałej imaginacji" - referuje Lem.
Bywa gorzej: sieć reprodukuje zło w takich samych a może nawet bardziej dojmujących proporcjach w jakich mamy z nim do czynienia w życiu. "Mafie camorry gangi gangsterzy oszuści i "impostorzy" wszelkiej maści uzyskują wstęp na arenę informacji na równi z potencjalnymi Einsteinami" - przypomina autor. Internet grozi ponadto sam sobie wirusowym autoparaliżem. Liczba komputerowych wirusów podwaja się co osiem i pół miesiąca a najgroźniejsze z nich ukryte w programach czyszczących komputery z wirusów "mikro" instalują w ich miejscu wirusy typu "makro". Sieć rozprzestrzenia je siłą bezwładu we wszystkich kierunkach. Internet jest po prostu lustrem natury ludzkiej - konstatuje Lem.
Przy tym jego użytkownik nie poszukuje w sieci partnera w postaci maszyny elektronicznej o wysokim przemiale danych lecz osobowości. Stąd wynikają tęsknoty za czynnikiem AI (artificial intelligence). Mózgów elektronowych obdarzonych inteligencją (nie zaś rekordowo szybkim przemiałem danych!) na razie nie widać a gdyby się miały pojawić trzeba by od razu się uporać z trudnościami progowy- mi: "Żaden program spośród wszystkich istniejących (teraz) ekspertowych nowej terapii dowolnego schorzenia dla nas nie wymyśli albowiem programy nie myślą ani trochę a gdyby zaczęły myśleć toby musiały myśleć rozmaicie". Więcej: inteligencja sztuczna - podobnie jak ludzka - musiałaby mieć prawo do błędu niewiedzy mylnych diagnoz a także do celowego kłamstwa. Inteligentny komputer który okłamuje pacjenta? Dlaczego nie.
Pojawiają się następne rafy. Mistrz szachowy Garri Kasparow nie miał - jak twierdzą specjaliści - szans w pojedynku z komputerem Deep Blue. Machina dysponowała mocą obliczeniową 200 mln elementarnych kroków na sekundę. Słynny szachista zdziwiony niekiedy posunięciami komputera które z punktu widzenia przeciwnika wydawały mu się niezrozumiałe był skłonny w jej poczynaniach widzieć "błysk inteligencji". Programiści te nadzieje rozwiali: po prostu maszyna jest w stanie przewidzieć bez porównania więcej ruchów naprzód niż mózg ludzki - dlatego pewne zagrania były do czasu niezrozumiałe. Człowiek tak żałośnie ubogi w porównaniu z obliczeniowymi mocami maszyny ma jednak coś co nie tylko z sukcesem nadrabia informacyjne braki lecz także inspiruje go do posunięć odkrywczych - dysponuje rozumem ten zaś intuicją. Rozum działa jednak zupełnie inaczej niż komputerowy przetwornik danych. Lem sięga po przykład - wyłącznie człowiek jako istota rozumna może być roztargniony czyli dopuszczać się omyłek w czynnościach wykonywanych po części automatycznie gdy umysł pozostaje zaprzątnięty czymś innym: "Nie ma "roztargnionych" much ani pszczół (...). Nie ma szczególnie głupich mrówek albo karaluchów natomiast od głupich ludzi wprost się roi". Załóżmy że informatyczny potencjał produkcyjny angażuje się w dużym stopniu w produkcję sztucznej inteligencji. Jakie są tego efekty? "Naprasza się przez to słaba nadzieja iż zanim zdołamy skonstruować sztuczną inteligencję uda się nam po wielkich trudach sporządzić system obdarzony znaczną głupotą ale pewien tego wcale nie jestem" - konkluduje pisarz.


Internet kusi głównie tym że można w nim publikować treści skandaliczne bez ponoszenia odpowiedzialności

Na razie Lem obserwuje charakterystyczną i uspokajającą dysproporcję: Modna jest zwizualizowana science fiction, ale niestety ubóstwo wyobraźni twórców kontrastuje strasznie z bogactwem oprzyrządowania techniczno-wizualnego . Dowody pojawiają się na kinowym ekranie: w filmie "Independence Day" ogromne statki kosmiczne nadlatują nad Nowy Jork i bezpiecznie zawisają w powietrzu; tymczasem grawitacyjny wpływ Ziemi powinien je widowiskowo rozszarpać.
Kolejnym wmówieniem jest rzeczywistość wirtualna - iluzja czasu i miejsca o wyjątkowym stopniu sugestywności. Gość na progu świata urojonego zakłada specjalne okulary rękawice (data gloves) podłącza się wszelkimi zmysłami do komputera następnie szybuje na złamanie karku z Empire State Building albo kieruje superszybkim pojazdem na wyścigach samochodowych. Znudzony tymi atrakcjami może jednak w każdej chwili spokojnie się odłączyć od sprzętu z podobną świadomością z jaką znudzony widz wychodzi z kina w połowie seansu. Tym samym iluzja nie jest doskonała - cały czas pamiętamy że "to się nie dzieje naprawdę". Co innego gdyby przejście ze środka piramidy Cheopsa do własnego mieszkania okazało się przejściem z jednej iluzji do następnej z tym że zatarcie granic między światem realnym a iluzją - co obserwowaliśmy w kinach z okazji projekcji różnych "Kosiarzy umysłów" - nieuchronnie zaprowadzi klienta świata wirtualnego na krawędź obłędu. "Przy doskonałym "oszustwie" wszystkich zmysłów człowiek staje się zupełnie bezradnym więźniem fikcji" - przypomina Lem. Nawet ułomna i standardowa fikcja staje się jednak elementem biznesu. Uiszczając niewygórowaną opłatę można się będzie niebawem udać w standardowy wirtualny seans na egzotyczne polowanie lub "do Jerozolimy sprzed 2000 lat" ale wirtualne przyjemności przygotowywane na specjalne zamówienie będą znacznie przekraczać możliwości przeciętnego nabywcy.
Na obecnym etapie postępu technicznego groźniejsza staje się bardziej łagodna odmiana wirtualnego bytowania: tracą znaczenie organizacje państwowe i gospodarcze nerwami ziemi stają się sieci komputerowe - dostępne w takich samym stopniu w każdym zakątku i dla każdego. Życie nie polega na uczestnictwie w strukturach zbiorowych lecz na wybiórczym komunikowaniu się w sieci i "bywaniu" w najrozmaitszych miejscach i najróżniejszych rolach. Wszystko ważne dzieje się na łączach rzeczywistość nie istnieje. Na razie takie traktowanie życia możemy obserwować u pojedynczych osobników. Są nimi maniacy komputerowi o utrudnionym kontakcie ze światem rzeczywistym. Z pewnością będzie ich przybywać tyle że w tym samym czasie trzy czwarte ludzkości bytuje poza jakąkolwiek siecią komputerową i nie odczuwa tego jako szczególnej dolegliwości.
Więcej możesz przeczytać w 16/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.