"Teleranek" oczyszczony

"Teleranek" oczyszczony

Dodano:   /  Zmieniono: 
Telewizyjny "Teleranek" nie narzucał pornografii - uznała stołeczna prokuratura i umorzyła śledztwo w sprawie "reklamowania" internetowego pamiętnika homoseksualisty.
W czerwcu 2002 r. "Super Express" napisał, iż w jednym z wydań "Teleranka" wystąpił Maciej Sz., pseud. Ebo, który zachęcał dzieci do założenia własnego pamiętnika, tzw. blogu w internecie. Na  podstawie swojego pamiętnika pokazywał, jak wpisywać notatki oraz  jak mogą je komentować inni internauci. Według gazety, adres jego strony był widoczny na ekranie telewizyjnym dostatecznie długo, "by nawet małe dziecko go zapamiętało", a strona Ebo zawierała obsceniczne treści homoseksualne.

Doniesienie o przestępstwie złożyli przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Juliusz Braun oraz Rzecznik Praw Dziecka Paweł Jaros.

Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów wszczęła śledztwo z  artykułu kodeksu karnego, który mówi: "Kto publicznie prezentuje treści pornograficzne, w taki sposób, że może to narzucić ich odbiór osobie, która sobie tego nie życzy, podlega karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku". Jeśli "prezentacja treści pornograficznych" następuje wobec osoby nie  mającej 15 lat, to grozi za to kara dwóch lat więzienia.

Jeszcze w grudniu 2002 r. mokotowska prokuratura umorzyła to  śledztwo, uznając, że nie doszło do przestępstwa narzucania treści pornograficznych osobie małoletnim lub tego sobie nie życzącym -  poinformował Maciej Kujawski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Zarazem prokuratura ustaliła, że  internetowy blog Macieja Sz., chroniony specjalnym kodem dostępu, istotnie zawierał treści pornograficzne - ale to nie jest przestępstwem (pornografia jako taka nie jest w Polsce ścigana).

Według Kujawskiego, prokuratura ustaliła, że jeszcze dzień przed emisją "Teleranka" - w sobotę wieczorem - Sz. zablokował dostęp do  swojego blogu specjalnym hasłem. Blokada działała w niedzielę (dzień emisji) i przez część poniedziałku. Po południu, aż do  wtorku, blokada została zniesiona wskutek awarii serwera, po czym, gdy Sz. się w tym zorientował, dostęp do blogu znów zablokował. Takie zeznania Sz. potwierdził informatyk administrujący serwerem, na którym znajdował się ten blog.

"Fakt zniesienia blokady wskutek awarii nie jest zawiniony przez Sz. i nie można mu z tego czynić zarzutu" - uznała prokuratura.

Sz. zeznał jako świadek, że zablokował dostęp do swego blogu jeszcze przed emisją, bo "sam miał wątpliwości". Mówił, że w  "Teleranku" chciał tylko upowszechnić ideę pisania blogu.

Według Kujawskiego, z prokuratorskich oględzin programu wynika, że Sz. ani nie podał w nim hasła dostępu do swego blogu, ani nie  zachęcał do wchodzenia na swoją stronę, choć jej adres był krótko podany w roku ekranu. "W czasie emisji nie było też prezentacji żadnych treści pornograficznych" - powiedział Kujawski.

Zarazem prokuratura uznała, że blog Macieja Sz. istotnie zawierał treści pornograficzne - ale to samo w sobie nie jest przestępstwem, nie doszło zaś do przestępstwa narzucenia nikomu tych treści. Prokuratura podkreśla, że aby doszło do stwierdzenia tego przestępstwa, sprawca musi działać umyślnie, a tego w tym przypadku nie stwierdzono.

Ponadto prokuratura ustaliła, że nie ma żadnych osób pokrzywdzonych, bo nie zgłosił się nikt, kto by się np. skarżył, że jego dziecko weszło na strony Sz.

Wobec tego, że w sprawie nie ma osób pokrzywdzonych, nikomu nie  przysługuje prawo zażalenia się na umorzenie śledztwa (Braun i  Jaros nie byli pokrzywdzonymi, lecz autorami doniesienia). "W  takiej sytuacji umorzenie jest faktycznie prawomocne, choć w  drodze nadzoru instancyjnego, Prokuratura Okręgowa może albo nakazać podjęcie ponownego śledztwa albo utrzymać umorzenie" -  dodał Kujawski.

TVP przeprosiła wszystkie osoby, które poczuły się urażone. "W  żadnym momencie audycji szkodliwe treści strony nie były jednak pokazywane" - tłumaczyła telewizja.

Łącznie za emisję tej audycji ukarane naganami zostały cztery osoby - dyrektor Programu I TVP Sławomir Zieliński, sekretarz redakcji dziecięcej, producent i autor audycji. Według Zielińskiego, odpowiedzialność za incydent w "Teleranku" ponosi studentka, która współpracuje z agencją produkcji TVP.

Barbara Karwat zrezygnowała z funkcji szefowej dziecięcego programu TVP "Teleranek". To efekt afery z programem, w którym reklamowano - według TVP nieświadomie - stronę internetową, zawierającą obsceniczne treści homoseksualne. Rzecznik TVP mówił, że redaktor odeszła, ponieważ nie wytrzymała napięcia po ostatniej "nagonce mediów" na to wydanie audycji.

sg, pap