Siostry od rozkoszy

Siostry od rozkoszy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Cinetex/Medium 
Istnieją na świecie filmy, po obejrzeniu których Tinto Brass zaczerwieniłby się ze wstydu, Krzysztof Zanussi przeszedłby 
na islam, a Sasha Grey zajęłaby miejsce w kolejce do spowiedzi. 
Zalegające w rupieciarni światowego kina tytuły spod znaku nunsploitation zwracają uwagę imponującym nagromadzeniem kiczu, przemocy i perwersji – Piotr Czerkawski

Odziane w habity bohaterki tych filmów nie przypominają skromnych sióstr miłosierdzia. Wyuzdane i krwiożercze zakonnice odkrywają erotyczny wymiar samobiczowania, lubią przyjmować do ust coś zupełnie innego niż hostię, a za Madonną z chęcią powtórzyłyby, że „gdy klęczą, to bynajmniej nie po to, żeby się modlić”. Zamiast brać udział w codziennej mszy, bohaterki nunsploitation uczestniczą w jednym wielkim balu u Szatana. Filmy o bezpruderyjnych zakonnicach dają widzom możliwość, by urzeczywistnić swoje fantazje i tylnymi drzwiami dostać się na tę niepowtarzalną imprezę.

Co ciekawe, dziś trudno oprzeć się wrażeniu, że prawdziwa orgia dawno dobiegła końca. Jesteśmy bardziej pruderyjni i zachowawczy niż kiedyś? Coś w tym jest, przynajmniej na ekranie. Współczesne filmy o trudach zakonnego życia przypominają raczej poważne dramaty społeczne w rodzaju wchodzącego właśnie na nasze ekrany „Za wzgórzami” Cristiana Mungiu. W filmie niedawnego zdobywcy Złotej Palmy odnajdziemy jednak scenę, w której charyzmatyczny kaznodzieja bije opętaną przez szatana mniszkę za pomocą krucyfiksu. Pokuta godna najlepszych tradycji nunsploitation .

W łóżku z szatanem

Choć od czasu do czasu kolejni filmowi nekromanci próbują wskrzesić dawną tradycję, czasy świetności nunsploitation przypadają bez wątpienia na lata 70. Prawdziwy wysyp filmów o rozerotyzowanych zakonnicach stanowił zapewne jedno z dobrodziejstw rewolucji seksualnej. Niektórzy odbiorcy nurtu doszukują się prehistorii gatunku w szwedzko-duńskich „Czarow- nicach” z 1922 roku, a nawet w – nastawionych na ostrą krytykę Kościoła – pismach Denisa Diderota i markiza de Sade. Znacznie bardziej niż poważna dyskusja o opresyjnym charakterze religii katolickiej dla kolejnych twórców kina nunsploitation liczyła się jednak satysfakcja z naruszania obyczajowego tabu. W zamian za oferowanie widzom zakazanego owocu reżyserzy i producenci spodziewali się pokaźnych zysków. Właśnie dlatego filmy należące do nurtu powstawały w ekspresowym tempie i przy minimalnych nakładach finansowych. W taśmowej produkcji nunsploitation wyspecjalizowali się twórcy z Hiszpanii, Meksyku oraz Japonii. Zdecydowanie najwięcej wyznawców filmów o perwersyjnych mniszkach udało się jednak pozyskać w słonecznej Italii.

Kino nunsploitation bardzo szybko wypracowało wzorzec fabularny, który podlegał później tylko nieznacznym modyfikacjom. Wyobrażenie o charakterze filmów przynoszą już same tytuły: „Zakonnica i diabeł”, „Szkoła świętej bestii” czy „Hańba siostry Lucii”. Bohaterkami kolejnych filmów należących do nurtu stawały się seksowne młode zakonnice. Targane wątpliwościami i wodzone na pokuszenie dawały się w końcu opętać diabłu, który zmuszał je do wykonywania coraz bardziej wstydliwych czynności. Chleb powszedni stanowiła masturbacja, gwałty, lesbijski seks, a nawet spółkowanie z samym Szatanem. Dostrzegający ograniczenia tkwiące w schematyczności własnych fabuł reżyserzy prześcigali się w walce o widza za sprawą coraz bardziej absurdalnych pomysłów. W zależności od osobistych preferencji albo skręcali ze swoimi filmami w stronę krwawego horroru o satanistycznym opętaniu, albo coraz ostrzejszego kina erotycznego.

Zdeprawowane gwiazdy

Z patriotyczną dumą warto podkreślić istnienie polskiego wkładu w fenomen nunsploitation . Jednym z najsłynniejszych filmów nurtu pozostaje „Za murami klasztoru” wyreżyserowany we Włoszech przez nieocenionego Waleriana Borowczyka. Polski twórca – zainspirowany powieścią „Promenade dans Rome” Stendhala – zaoferował swoim widzom całą gamę atrakcji typowych dla konwencji. Za murami klasz- toru siostrzyczki piszą do siebie miłosne lis- ty, handlują pornograficznymi obrazkami, a wreszcie nie skąpią swoich wdzięków okolicznym mężczyznom z parobkiem i rzeźnikiem na czele.

Wśród niezwykle podobnych do siebie filmów największą uwagę przyciągają dziś te, które mogą pochwalić się udziałem znanych aktorek lub są w stanie uruchomić popkulturowe skojarzenia. W nawiązującym do poetyki nunsploitation horrorze „To the Devil a Daughter” pierwsze kroki w branży stawiała młodziutka Nastassja Kinski. Początkująca aktorka zagrała ponętną dziewczynę, która wpada w szpony okultystycznej sekty. Kinski pokazała na ekranie wszystkie swe wdzięki i odbyła obowiązkową kopulację z diabłem. Po takim chrzcie aktorka była już w pełni gotowa, by zdeprawować się do reszty na planie „Tess” Romana Polańskiego. Na zupełnie innym etapie kariery z kinem nunsploitation związała się natomiast Anita Ekberg. Osiemnaście lat po kąpieli w fontannie di Trevi w „Słodkim życiu” Felliniego szwedzka seksbomba pojawiła się na planie „Morderczej zakonnicy”. Ekberg po raz kolejny mogła nie przejmować się aktorstwem i skupić uwagę widza na eksponowanych przez siebie erotycznych wdziękach. Jako zakonnica z problemami psychicznymi uzależnia się od morfiny, odbywa stosunki seksualne z osobami obu płci, a w napadach szału pozwala sobie na erupcje widowiskowej przemocy.

Perwersyjni mistrzowie

Pojawienie się muzy Felliniego na planie filmu nunsploitation zaskakuje mniej, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Postaciom perwersyjnych zakonnic udawało się od czasu do czasu przeniknąć z zapomnianych filmów klasy B do arcydzieł kina artystycznego. Sam maestro Fellini wysłał w ramiona ponętnej mniszki tytułowego bohatera swojego „Casanovy”, a w kultowej scenie z „Rzymu” zaprosił widzów na groteskowy pokaz kościelnej mody. Scenę jakby żywcem wyjętą z kina nunsploitation ma w dorobku Pier Paolo Pasolini. W jednym z epizodów ‒ opartego na zbiorze nowel Boccaccia – „Dekamerona”, włoski mistrz przeniósł na ekran historię klasztornego ogrodnika, który w wolnej chwili doprowadza do erotycznego przebudzenia grupę nieśmiałych mniszek.

Nawiązania do formuły nunsploitation można odnaleźć w dorobku Pedro Almódvara, a fascynację nurtem deklarują także Quentin Tarantino i Robert Rodriguez. Dzięki temu ostatniemu ekranową procesję wyuzdanych zakonnic może zamykać bohaterka „Maczety”. Widok odzianej w ciasno opięty habit Lindsay Lohan nie pozostawia wątpliwości. Kino nunsploitation wciąż jeszcze bywa warte grzechu.