"Gdy zainteresowałem się nią jako kobietą, Dębski odpowiedział mi, żebym uważał, bo to dziewczyna mafii, jakiegoś szefa i moje kontakty z nią mogą być niebezpieczne" - opowiadał świadek. Mówił on także o swych wizytach w kilku znanych stołecznych lokalach, które według Dębskiego są miejscami spotkań mafii. "W tych miejscach Jacek pokazywał mi różnych mężczyzn, wymieniał ich nazwiska, pseudonimy, niektórzy nawet podchodzili do niego i się z nim witali" - powiedział sądowi Zbigniew N.
Jego zdaniem, Dębski po zwolnieniu go z rządu był załamany i zawiedziony tym, że jego dawni polityczni przyjaciele pozostawili go. Mówił, że powyrzucał ich numery ze swej książki telefonicznej i teraz spotka się z "ludźmi z miasta" bo - jak miał powiedzieć Dębski - to dobrzy kompani.
O załamaniu Dębskiego po jego dymisji mówiła także Felicyta M., kuzynka zabitego ministra. Potwierdziła ona, że Dębski oraz Jeremiasz B., ps. Baranina, który jest teraz oskarżony o zlecenie zabójstwa byłego ministra sportu to rzeczywiście daleka rodzina, której przodkowie pochodzą z Wołynia.
"W drodze z Wiednia, gdy oboje wracaliśmy od Leszka (tak w rodzinie mówiono na Jeremiasza B.) Jacek żalił mi się, że nie ma nikogo, nikt go nie wspiera i nawet pija alkohol. Wcześniej odniosłam wrażenie, że +Inka+ jest z Jackiem" - powiedziała kuzynka Dębskiego.
Czytaj też: Baranina do Polski
les, pap