Michnik przed komisją (aktl.)

Michnik przed komisją (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sejmowa Komisja Śledcza wznowiła przesłuchania szefa "Gazety Wyborczej" Adama Michnika. Zarzucił on TVP i PAP przekłamania w relacjonowaniu jego sobotnich zeznań.
Adam Michnik w oświadczeniu złożonym na początku posiedzenia Komisji Śledczej oskarżył Telewizję Publiczną i Polską Agencję Prasową o "świadome wprowadzanie w błąd opinii publicznej". Chodzi o relacje z jego zeznań, które składał przed Komisją w sobotę.

Mówił m.in. o umieszczonym na stronach internetowych TVP felietonie na temat jego zeznań, zatytułowanym "Pamięć Michnika". "Z tego felietonu wynika, że jedyne co miałem Komisji do powiedzenia to to, że nic nie pamiętam albo, że zasłaniam się tajemnicą dziennikarską co do prowadzonego przez +Gazetę" śledztwa - podkreślił. - Co więcej, czytamy na tej karcie internetowej co następuje: +podczas przesłuchania ujawniono, że zeznania, jakich udzielił prokuraturze prezes TVP Robert Kwiatkowski wskazują, że ktoś ze środowiska Agory i Gazety Wyborczej był inicjatorem propozycji łapówkarskiej jaką złożył Lew Rywin+".

"I dalej: +Michnik odmówił odpowiedzi na pytanie, kto według jego przypuszczeń mógł stać za propozycją. Dalej: +przy szczegółowych pytaniach redaktor naczelny Gazety Wyborczej często mówił, że nie pamięta, nie pamięta czy rozmawiał o sprawie z prezydentem, czy były próby nacisku na niego+" - relacjonował Michnik.

Uważa on, że "podobna, całkowicie skłamana i zmanipulowana relacja jest do odnalezienia w serwisie Polskiej Agencji Prasowej".

"Dla niejasnych dla mnie powodów fałszuje się przebieg zdarzeń i manipuluje prawdą materialną. (...) Chcę oświadczyć z całą mocą: nigdy szef rządu, premier pan Leszek Miller - i to powiedziałem w sobotę - nie wywierał na mnie żadnego nacisku w celu wstrzymania, czy opóźnienia publikacji" - powiedział.

"Decyzję o publikacji w "Gazecie Wyborczej" artykułu o sprawie Rywina podjąłem ja, redaktor naczelny, kierując się głębokim przekonaniem, że publikowanie tego materiału w  okresie gdy trwały przygotowania do referendum nt. integracji w Irlandii i przed finałem rozmów negocjacyjnych w Kopenhadze byłoby z mojej strony jako szefa "Gazety Wyborczej", jako obywatela wolnej RP, aktem nieodpowiedzialności i przedkładania dziennikarskiej sensacji nad dobro naszego państwa".

Czas mediów partyjnych minął wszędzie, w świecie, w Europie - mówił Michnik odpowiadając na pytanie posła PiS Zbigniewa Ziobro, czy jego zdaniem, premier mógłby być zainteresowany zbudowaniem życzliwego dla SLD prywatnego koncernu medialnego.

"Myślę, że gdyby szef rządu, czy ktokolwiek w kierownictwie jakiejkolwiek partii wierzył w to, że można dzisiaj mieć swoją gazetę, to po prostu chciałby mieć nie poważny dziennik, tylko jakiś biuletyn, który obsługuje bardzo krótkie i bardzo źle reprezentowane interesy jakiś politycznych środowisk". Sztuką współczesnej polityki jest umiejętność rozmawiania z tymi mediami, które mają autorytet i siłę. Zaznaczył, że nie jest sztuką zakładanie własnej gazety czy stacji telewizyjnej. "Tak, jak nie można prowadzić samochodu z tylnego siedzenia, tak nie można redagować gazety, czy stacji telewizyjnej z budynku kierownictwa politycznej partii" - powiedział Michnik.

"Kto próbuje brać media za gardło, czy przy pomocy szantażu, czy to przy pomocy korupcji, czy przy pomocy cenzury, czy przy pomocy presji politycznej, ten sam sobie kopie polityczny grób" - oświadczył.

Jeszcze raz powtórzył, że nie miał zamiaru ukryć przed opinią publiczną, "pozamiatać pod dywan, (...) pozostawać w zmowie milczenia" na temat propozycji łapówkarskiej Lwa Rywina w odpowiedzi na wątpliwość Posła Ziobro w kontekście zeznania premiera przed prokuraturą. Miał on (premier) powiedzieć, że minister sprawiedliwości przekazał mu, iż Michnik początkowo się wahał się, czy w ogóle o sprawie pisać.

Michnik tłumaczył, że wahania wiążą się z każdą decyzją o publikacji. Każdy redaktor zastanawia się, czy to "już jest ten materiał, który na publikację zasługuje, czy już wszystkie okoliczności w sprawie zostały przebadane, zostały sprawdzone, zweryfikowane". "Tak było oczywiście i w tym przypadku, a nawet może i powiem, że bardziej niż w jakimkolwiek innym, bo myśmy sobie zdawali sprawę, jaka jest nasza odpowiedzialność i jak jest waga wydarzenia" - powiedział Michnik.

Michnik uważa, że takie stwierdzenie premiera mogło wyniknąć z nieporozumienia. "Być może polega to na pewnym nieporozumieniu, być może ja powiedziałem np. że ja na początku nie wiedziałam, co o tym myśleć". Mogło to być zrozumiane, że się wahałem.

"Ja się nie zasłaniałem niepamięcią. Niepamięcią zasłania się przestępca. Ja nie jestem przestępcą. Ja pewnych rzeczy po prostu nie pamiętałem - mówił naczelny "GW" o swoich sobotnich zeznaniach. - Ja nie mogłem ze stuprocentowym przekonaniem wyjaśnić okoliczności szczegółowych, które wedle mojej opinii, wedle zdrowego rozsądku, nie miały żadnego związku z propozycją korupcyjną pana Lwa Rywina. (...) Kierując się odpowiedzialnością za słowo mimo, że nie mam - powtarzam jeszcze raz - ani amnezji ani sklerozy - mam poczucie, że kiedy pytania dotyczą osób najwyżej usytuowanych w państwie polskim, obowiązuje mnie szczególna odpowiedzialność za słowo".

Michnik potwierdził wszystko to, co zeznała Janina Paradowska z "Polityki" na temat ich rozmowy przed publikacją jej wywiadu z premierem. "To polega całkowicie na prawdzie" -  powiedział. Jednocześnie dodał, że "próbował, ale nie umiał sobie przypomnieć", skąd wiedział o wywiadzie. "Po prostu tego nie pamiętam".

Janina Paradowska zeznała, że po wywiadzie z premierem zadzwonił do niej Adam Michnik z prośbą o usunięcie pytań dotyczących tzw. afery Rywina.

Zbigniew Ziobro (PiS) prosząc o komentarz, przytoczył fragment zeznań sekretarza KRRiT Włodzimierza Czarzastego z prokuratury. "Pan Czarzasty powiada: zastanowiły mnie różne rzeczy, np. dlaczego +Gazeta+ nie poinformowała wcześniej prokuratury; nie wiem jakie umocowanie prawne ma tzw. śledztwo dziennikarskie; nie wiem dlaczego pani Rapaczyńska, jako prezes Agory, spółki giełdowej nie informuje prokuratury, natomiast informuje pisemnie swojego pracownika Adama Michnika; nie wiem dlaczego pan Michnik jako walczący demokrata nagrywa +pod stołem+ rozmowę bez wiedzy rozmówcy".

Michnik uznał, że obrażają go te słowa. "Widzę w tym świadomą decyzję dezinformowania opinii publicznej i świadomą decyzję zohydzenia osoby prezesa Agory Wandy Rapaczyńskiej i redaktora naczelnego +GW+" - powiedział.

"Pana Czarzastego ta propozycja nie oburza, pan Czarzasty nie  uważa, że jest skandalem przychodzenie z korupcyjną propozycją w  imieniu szefa rządu, tak?, to mu nie przeszkadza" - pytał Michnik. "Panu Czarzastemu przeszkadza to, że to zostało nagrane, bo jest dowód teraz, tak?" - dodał wzburzony naczelny "Wyborczej", przepraszając jednocześnie za to, że się uniósł.

"Jeżeli członek KRRiT, pan Włodzimierz Czarzasty w zeznaniu złożonym w prokuraturze nie ma żadnych skrupułów, żeby w postaci tego rodzaju pytań insynuować, że kto inny jest przestępcą, a kto inny przestępstwo próbuje zamazywać, to pan Czarzasty bierze świadomie udział w okłamywaniu ludzi. Pan Czarzasty świadomie bierze na siebie odpowiedzialność za to, że to przestępstwo może zostać +zamiecione pod dywan+, ukryte, nie ukarane. Ocenie panów posłów pozostawiam takie postępowanie i taki sposób formułowania insynuacji, jaki usłyszeli w zeznaniu pana Czarzastego" - powiedział Michnik.

Naczelny "GW" jest natomiast całkowicie przekonany o niewinności premiera Millera, co z naciskiem powtórzył podczas poniedziałkowego przesłuchania.

"Nie wierzę w to, panie pośle - mówił Michnik, pytany przez posła Kalisza (SLD), co - jego zdaniem - powodowało Rywinem, że nie bał się przyjść z taką propozycją - nie wierzę, żebyśmy byli pierwszym obiektem tego typu propozycji pana Rywina. On by się nie  ośmielił przyjść do nas, gdyby nie był w wielu innych miejscach. Nie wierzę w to". Podkreślił jednocześnie, że opiera się wyłącznie na  logice.

Oskarżył też elity - kulturalne, medialne, polityczne i biznesowe - że milcząco tolerowały i  przyzwalały na takie funkcjonowanie w ich kręgach Lwa Rywina.

Interes w zapisach projektu nowelizacji ustawy o  rtv - kluczowej dla tej sprawy - mogli mieć ci, którzy chcieli sprywatyzować +Dwójkę+ i z  ewentualnej prywatyzacji wyeliminować Agorę, uważa Michnik.

"Jak ja dziś na to patrzę, to w moim przekonaniu ta koncentracja mediów, ten punkt, który w Agorę godzi to była zasłona dymna. Istota rzeczy: ten zapis otwierał drogę do prywatyzacji +Dwójki+. To jest istota rzeczy. Ktoś +Dwójkę+ chciał sprywatyzować i na tym zarobić duże pieniądze. A tutaj Agora mu mogła przeszkadzać."

Dlatego, jego zdaniem, decydenci z TVP mogli mieć interes w tym, aby relacje z jego sobotniego przesłuchania zdeformować.

Zaprzeczył natomiast, by Agora planowała wzięcie udziału w ewentualnej prywatyzacji "Dwójki".

em, pap

Czytaj także o przesłuchaniu Adama Michnika przed sejmową Komisją Śledczą w sobotę: Przychodzi Michnik przed komisję