"Pamięć o poległych w Smoleńsku jest dla Rosjan czymś niewygodnym"

"Pamięć o poległych w Smoleńsku jest dla Rosjan czymś niewygodnym"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wrak prezydenckiego Tu-154 (fot.PRSteam.net)
Po artykule opublikowanym na łamach rosyjskiej gazety "Izwietsia”, w którym w oparciu o informacje anonimowego urzędnika obwodu smoleńskiego, napisano, że Polacy chcą w Smoleńsku zbudować miejsce pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej "większe niż plac Czerwony”. Do doniesień odniosła się Marta Merta, wdowa po Tomaszu Mercie, który zginął w Smoleńsku.
-Rosjanie od początku przejawiali dość nonszalancki stosunek do miejsca katastrofy, które przecież zbezcześcili i zdewastowali. Zrobili to, by nie można było odtworzyć warunków, jakie panowały, gdy wydarzyła się katastrofa. Pamiętamy sprawę zdjęcia tablicy upamiętniającej ofiary tragedii, która została zdemontowana przez stronę rosyjską. Wiemy tym samym, że pamięć o poległych w Smoleńsku jest dla Rosjan czymś niewygodnym. Czczenie tej pamięci jest niewygodne. Tym takie słowa, takie artykuły są kontynuacją postawy widocznej od dawna. To nie powinno więc zaskakiwać – oceniła Merta.
Kobieta zaznaczyła, że mimo iż słowa takie nie są zaskoczeniem, wciąż są bolesne. - Bolą i wywołują żal. Jest on tym większy, że w sprawie aranżacji pomnika – równie ponurej, jak ponure jest tamto miejsce – prowadzone były szczegółowe uzgodnienia z Rosją. Jak sądzę w jej tworzenie byli włączeni Rosjanie. Jak rozumiem dali jej więc jakąś akceptację. Co więcej, ze strony polskiej starannie wyselekcjonowano przedstawicieli rodzin ofiar do komisji pomnikowej tak, by trafiły tam osoby, które nie mogły drażnić Rosjan. Zrobiono wiele ukłonów i gestów w stronę gospodarza terenu – podkreśliła wdowa po Tomaszu Mercie.
Marta Merta podkreśliła, że ten teren "nie był i nie jest Rosjanom w ogóle potrzebny”. - To był kawałek lasu przy lotnisku. Las ten był mocno zaniedbany. Ludzie przez ten las chodzili głównie skracając sobie drogę na okoliczne działki. Jeszcze w czasie, gdy lokalna milicja broniła wstępu w to miejsce, reagując histerycznie na próbę modlenia się w Smoleńsku, autochtoni chodzili tam swobodnie. Mówienie o jakiejś stracie, czy szkodzie Rosjan w związku z przekazaniem tych terenów na potrzeby budowy monumentu jest kłamstwem. Jednak jeśli rzeczywiście taki argument jest podnoszony to może zwyczajnie należałoby kupić tę ziemię – zasugerowała Merta.
Stefczyk.info, ml