Kurs na innowacje

Kurs na innowacje

Wrocławska Hala Stulecia
Dzięki nim można zawładnąć umysłem i portfelem klienta. Innowacje to broń, którą wykorzystują również polscy przedsiębiorcy, a pomagają im w tym unijne dotacje.
Czy pamiętacie, jak filmowy agent James Bond przed każdą trudną misją zjawiał się w laboratorium badawczo-rozwojowym brytyjskiego wywiadu, by zaopatrzyć się u pana Q w najnowsze szpiegowskie gadżety? Podobny wydział znaleźliśmy w Przemysłowym Instytucie Automatyki i Pomiarów, gdzie za unijne pieniądze powstaje projekt Proteus. Trzy wielofunkcyjne roboty, samolot bezzałogowy oraz mobilne centrum dowodzenia – tak ma wyglądać nowoczesny system, który w przyszłości będzie mógł wspierać działania policji, straży pożarnej oraz pozostałych służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo w kraju. Ale Proteus to tylko jeden z prawie 15 tys. projektów, które powstają dzięki unijnym pieniądzom z programu Innowacyjna Gospodarka.

Ponad 41 mld zł już wykorzystanych przez polskie instytucje i przedsiębiorstwa unijnych dotacji przyczyniło się do tworzenia nowoczesnych laboratoriów naukowych, parków technologicznych i innowacyjnych projektów biznesowych. Wymóg jest jeden – projekt ma się przyczyniać do podnoszenia innowacyjności polskiej gospodarki, która niestety nadal pozostaje w tyle za zachodnimi sąsiadami. Nasz kraj, obok Bułgarii, Rumunii i Łotwy, należy do najmniej innowacyjnych członków UE – poinformował w marcu tego roku unijny komisarz ds. przemysłu Antonio Tajani. Tę smutną statystykę mogą zmienić tylko fundusze unijne. Jak mówią eksperci, w czasie spowolnienia gospodarczego inwestycje w innowacje to prawdziwy motor wzrostu.

Medycyna na kliknięcie
Zdaniem ekonomisty Mariusza Grendowicza, kiedy wszystko idzie dobrze, wydatki na badania i rozwój maleją. „Jednak wraz ze spowolnieniem gospodarki, czego właśnie doświadczamy w Polsce, nakłady na innowacyjność rosną” – pisze Grendowicz we wstępie do amerykańskiego bestsellera „Innowacje. Napęd wzrostu”. Za jego słowami postanowili pójść Piotr i Elżbieta Tokarscy z warszawskiej firmy Bopol. Przedsiębiorcy otrzymali prawie 3,8 mln zł dofinansowania z Unii Europejskiej na wprowadzenie innowacyjnych metod leczenia wad wzroku: starczowzroczności, astygmatyzmu i stożka rogówki. Na te schorzenia może cierpieć nawet kilkanaście milionów Polaków. Ich leczenie do tej pory było długie i często mało skuteczne. Dzięki unijnemu wsparciu Tokarscy będą jednymi z najnowocześniejszych okulistów w Polsce. Modelowanie rogówki oka innowacyjnym laserem, wymiana naturalnych soczewek albo wszczepianie do oka specjalnych pierścieni poprawiających wzrok – to tylko niektóre metody leczenia, które wcześniej były dostępne jedynie za granicą.

Przy staraniach o dofinansowanie nie obyło się bez problemów. Żeby sprawdzić skuteczność nowych terapii, okuliści musieli w pół roku wykonać zabiegi na 200 pacjentach. Nie zdążyli na czas, ale przedłużono termin. Dzisiaj pacjenci uzyskali możliwość leczenia swoich schorzeń najlepszymi dostępnymi metodami, a spółka − nowoczesny i innowacyjny sprzęt medyczny.

O krok dalej poszli naukowcy z Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie. Powstała tam ogromna baza wiedzy medycznej, która ułatwi diagnostykę pacjentów i pomoże dobrać odpowiednie leczenie. Projekt wart 3,5 mln zł otrzymał prawie 3 mln zł dofinansowania z budżetu Unii. Czym się wyróżnia? Przede wszystkim rewolucyjnym rozwiązaniem w zakresie diagnostyki pacjenta. Lekarz wpisuje do komputera kilka objawów choroby i dołącza wyniki badań, a innowacyjna aplikacja wskazuje kilka chorób, na które może cierpieć chory. Jak jednak mówi prof. Andrzej Walczak z WAT, bezduszne algorytmy nie zastąpią warsztatu, kunsztu, doświadczenia czy intuicji lekarzy, ale wspomogą ich diagnostycznie, wskazując szersze spektrum potencjalnych schorzeń, nie zawsze oczywistych.

Zdaniem naukowców polska aplikacja ma być odpowiedzią na amerykańskiego Doktora Watsona. Tak nazywa się wyprodukowany w USA medyczny superkomputer. Nie dość, że ułatwia lekarzom trafne diagnozowanie pacjentów, to w dodatku mówi płynną angielszczyzną. Polska aplikacja wprawdzie nie mówi ludzkim głosem, ale też potrafi lekarzom pomóc. Jak zauważa prof. Walczak, wirtualny asystent pomoże zredukować ogromny stres związany z ciąg-
łym podejmowaniem decyzji na wagę życia i śmierci. Dodatkowo projekt niesie z sobą wielkie oszczędności. Lekarz nie będzie już musiał wertować leksykonów i publikacji medycznych. Wystarczy jedno kliknięcie, by komputer zasugerował mu od pięciu do siedmiu chorób wraz z najskuteczniejszymi metodami leczenia. Sprawniejszego i szybszego działania lekarzy chce również prof. Wojciech Witkiewicz z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu. Od kilku lat prowadzi projekt WROVASC, który obejmuje prace naukowo-badawcze nad chorobami serca. Te są prawdziwą plagą, bo już aż 41 proc. zgonów w Unii Europejskiej to wynik chorób układu krążenia. Projekt prof. Witkiewicza ma tę statystykę poprawić.

Dwustu naukowców z kilku polskich ośrodków za unijne pieniądze analizuje najczęstsze choroby układu krążenia, opracowuje nowe metody leczenia, a nawet tworzy innowacyjne leki. Na ten cel Unia wyłożyła prawie 49 mln zł. Największe nadzieje prof. Witkiewicz pokłada w biodegradowalnych stentach – niewielkich rurkach wszczepianych w żyły pacjentów cierpiących na miażdżycę. Do tej pory w medycynie były używane przede wszystkim stalowe pręciki, które nie dość, że wywoływały ostre stany zapalne, to zostawały w ludzkim ciele na zawsze. Te biodegradowalne mają po jakimś czasie roztopić się w organizmie pacjenta jak cukierek.

Wynalazki z parku
Innowacyjne technologie medyczne nie zawsze jednak powstają przy miejskich szpitalach czy pracowniach uniwersyteckich. Od niedawna wielką popularnością zaczęły się cieszyć parki naukowe powstające na obrzeżach dużych miast. Oferują dobrze wyposażone laboratoria, pokoje badawcze, a nawet hale produkcyjne. Do tego pomagają przekuć innowacyjną technologię na świetny pomysł na biznes.

– Ten obiekt to polska Dolina Krzemowa, a takie miejsca są szansą na rozwój polskiej gospodarki – powiedział kilka tygodni temu prof. Jerzy Buzek przy okazji otwarcia kolejnej części Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego w Gdyni. Kosztował 123 mln zł, z czego Unia dała prawie 101 mln zł. Zajmuje obszar 6 ha, dysponuje miejscem dla 300 firm i na razie jest największym tego typu obiektem w Polsce. Park ma też największą w kraju bazę konferencyjną (12 sal na 960 osób). Do tego dochodzą laboratoria, prototypownie, a nawet Regionalny Ośrodek Informacji Patentowej.
Swoją siedzibę w parku mają głównie firmy tworzące nowoczesne technologie, zwłaszcza w dziedzinie biotechnologii, informatyki, elektroniki i telekomunikacji oraz inżynierii.

Najbardziej rozpoznawalną z nich jest Ivona Software – producent wielojęzykowego syntezatora mowy. Ivonę można usłyszeć między innymi na polskich dworcach albo stacjach warszawskiego metra. Tam pociągów nie zapowiada już zmęczona spikerka, ale głos sztucznej inteligencji stworzonej przez dwóch młodych informatyków – Michała Kaszczuka i Łukasza Osowskiego. Chociaż na początku tego roku firmę przejął od nich Amazon, amerykański gigant z branży e-commerce, w pomorskim parku swoją siedzibę mają do dziś.

Jagiellońskie Centrum Innowacji postanowiło zawęzić profil swoich lokatorów do firm z branży,,life science”, czyli tych bezpośrednio związanych ze zdrowiem i życiem człowieka. Chociaż zakończenie budowy centrum jest planowane na początek grudnia tego roku, swoją siedzibę ma już tutaj 12 firm. Najszybciej rozwija się krakowska Selvita. Spółka dostarcza innowacyjne rozwiązania biotechnologiczne, które pomagają w obniżeniu kosztów wprowadzania produktów medycznych na rynek. W ciągu trzech lat obecności w centrum firma zwiększyła swoją powierzchnię z 80 do ponad 700 mkw. W ten sposób może również prowadzić badania nad nowoczesnymi metodami leczenia nowotworów czy choroby Alzheimera.

Docelowo w parku Life Science, wchodzącym w skład JCI, ma pracować pół tysiąca naukowców. Koszt projektu jest szacowany na ponad 126 mln zł, z czego 71 mln zł to pieniądze pochodzące z funduszy europejskich. Jednak z unijnej kasy na nowoczesne technologie nie korzystają wyłącznie lekarze i profesorowie. Innowacje to również przemysł, kultura i turystyka.

Miasta przyszłości
Wszystkie trzy dziedziny udało się połączyć dyrektorom wrocławskiej Hali Stulecia. Dzięki unijnemu dofinansowaniu hala przeszła proces rewitalizacji i na nowo stała się interesującym obiektem turystycznym, ekspozycyjnym i sportowym. Turystów ma przede wszystkim przyciągać,,edutainment”. To nowa forma rozrywki łącząca w sobie eksperymenty i zabawę w architekturę i budownictwo. Bryły zmieniające kształt dzięki trójwymiarowej technologii, historia modernizmu pokazana na przezroczystych ekranach albo biografie wrocławskich architektów ukryte w szufladkach wielkiej szafy bibliotecznej – to wszystko ma pomóc odwiedzającym halę w poznaniu architektury stolicy Dolnego Śląska.

Z kolei władze Gdańska zdecydowały się przyciągnąć turystów innowacyjną komunikacją miejską. Za 14,5 mln zł unijnej dotacji powstał tam gdański tramwaj wodny. Projekt obejmował budowę sześciu przystanków i trzech przystani wodnych. W ten sposób z Westerplatte do XIV-wiecznego Targu Rybnego przedostaniemy się „Sonicą” – statkiem o niskiej konstrukcji, który sprawnie przepłynie pod gdańskimi mostami. W ten sposób miasto spełniło najważniejszy cel projektu, którym było ożywienie dróg wodnych w Gdańsku. Jednak w mniejszych miastach Polski „ożywianie” odbywa się również w bardziej prozaiczny sposób.

Dzięki unijnym dotacjom na innowacje w Lubartowie 150 rodzin korzystających z opieki społecznej uzyskało dostęp do Internetu. Miasto zapewniło sprzęt, zorganizowało lekcje obsługi oraz obiecało jego serwisowanie. W ten sposób za milion złotych pochodzących z UE Lubartów raz na zawsze skończył z cyfrowym wykluczeniem najbiedniejszych.

Nowe otwarcie
Chociaż unijne pieniądze z kilkudziesięciu miliardów przeznaczonych na lata 2007-2013 powoli się kończą, ale niektóre nabory jeszcze trwają (http://poig.parp.gov.pl/index/index/1256). Jak dostać pieniądze jeżeli chcemy założyć nowy innowacyjny biznes? Przede wszystkim należy odpowiedzieć na pytanie o to, czy rzeczywiście potrzebujemy wsparcia. Należy pamiętać, że otrzymamy pieniądze tylko wtedy, jeżeli projekt będzie przynosił efekty przez przynajmniej pięć lat. Sam biznes musi wystartować do 2015 r. Liczy się więc naprawdę innowacyjny pomysł i doświadczenie biznesowe. Do tego dochodzą sprawy formalne, jak dobrze wypełniony wniosek, biznesplan i dokumentacja. Na ile pieniędzy możemy liczyć? Jeśli chodzi o rozpoczęcie nowej innowacyjnej działalności wartość jednorazowego wsparcia nie może przekroczyć 42 mln zł.

Dobrze wykorzystane pieniądze na innowacje powinny stworzyć nowe nisze na rynku. Tylko wtedy przedsiębiorcy, którzy skorzystali z unijnych dotacji, będą w stanie zostawić konkurentów daleko za sobą. Jak twierdzą Chan Kim i Renée Mauborgne, wykładowcy zarządzania i autorzy bestselleru „Strategia błękitnego oceanu”, jedynym sposobem na pokonanie konkurencji jest zaprzestanie prób jej pokonania. Wygrywają tak naprawdę tylko ci, którzy wypływają na ocean, tworząc rynek, który dotychczas nigdy nie istniał, albo poszerzając już istniejący. Unijne pieniądze są świetnym żaglem, który w tym żeglowaniu może tylko pomóc. n

[email protected]

Chcesz uzyskać więcej informacji? Odwiedź:
– www.funduszeeuropejskie.gov.pl
– profil „Fundusze Europejskie” na Facebooku
– najbliższy Punkt Informacyjny Funduszy Europejskich – ich lokalizacje znajdziesz na www.funduszeeuropejskie.gov.pl

Na zdjęciu: Wrocławska Hala Stulecia. Już od siedmiu lat budowla ta jest na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Na jej rewitalizację Unia wyłożyła 28,5 mln złGaleria:
Kurs na innowacje