Na co poszły pieniądze dla Stoczni Gdańskiej?

Na co poszły pieniądze dla Stoczni Gdańskiej?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Stocznia Gdańska (fot. Wikipedia)
W 1997 roku Marian Krzaklewski ogłosił zbiórkę pieniędzy na ratowanie kolebki "Solidarności", Stoczni Gdańskiej. Jak pisze "Gazeta Wyborcza", zebrane pieniądze wypłacano m.in. związkowcom, żonie wiceprzewodniczącego "Solidarności" i prałatowi Jankowskiemu.
5,3 miliona złotych uzbierano w ramach ogłoszonej przez szefa "Solidarności" Mariana Krzaklewskiego zbiórki pieniędzy na ratowanie Stoczni Gdańskiej. Pół miliona z zebranej kwoty poszło na zapomogi dla zwolnionych stoczniowców, a ok. 3,5 miliona na gwarancję bankową dla kontynuowania przez stocznię produkcji - pisze "Gazeta Wyborcza". Pieniądze z gwarancji wróciły jednak do Solidarnych ze Stocznią Gdańską, którzy prowadzili zbiórkę, a następnie trafiły na lokaty bankowe. Tam majątek szybko urósł do sumy 6 milionów złotych.
Jak informuje "Gazeta Wyborcza", 4,7 mln złotych otrzymali związkowcy z "Solidarności". Zapomogi, pożyczki, chilówki (umarzane), zasiłki chorobowe i ślubne, paczki na święta, nawet wieniec na pogrzeb pracownika - wszystko to z pieniędzy zebranych na ratowanie stoczni - pisze "GW" i podaje przykłady. 120 lub 179 zł wypłacano za wstąpienie do związku. Do 700 zł zapomogi miał pobierać wiceprzewodniczący "S". Od 1440 do 1920 zł miesięcznie dostawałą żona wiceprzewodniczącego. Tysiąc złotych zapomogi trafiało do prałata Henryka Jankowskiego. Z pieniędzy na stocznie organizowano także kursy angielskiego. Prowadziła je żona wiceprzewodniczącego "S".
sjk, "Gazeta Wyborcza"