Bitwa o Magdalenkę (aktl.)

Bitwa o Magdalenkę (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
W podwarszawskiej Magdalence w nocy doszło do strzelaniny między policją a bandytami. W ruch poszły broń automatyczna i granaty. Jeden funkcjonariusz zginął rażony miną, a 14 jest rannych. Bandyci zginęli.
Policja wciąż sprawdza budynek, w którym bandyci pozostawili pułapki pirotechniczne.

"Około 1 w nocy uzyskaliśmy informację, że w jednym z budynków w  Magdalence koło Warszawy przebywają osoby poszukiwane przez policję - Igor P. oraz Robert C. Ukrywający się przestępcy byli członkami groźnej grupy bandyckiej, związanej ze sprawą zabójstwa policjanta w Parolach. Igor P. był ponadto poszukiwany międzynarodowym listem gończym" - powiedział rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji Marek Kubicki.

Gdy na teren posesji weszli policyjni antyterroryści, zostali obrzuceni granatami i ostrzelani z broni automatycznej. "Nastąpiła wymiana ognia, a budynek, w którym znajdowali się bandyci, zaczął płonąć. Z jego wnętrza słychać było odgłosy eksplozji" - dodał Kubicki.

Okoliczni mieszkańcy opowiadają, że strzelanina, której odgłosy słyszeli w nocy, przebiegała fazami. "Przed godz. 2 padły pierwsze strzały, które trwały kilka minut. Potem było przez kilkadziesiąt minut cicho, a o godz. 3 znowu zaczęli i wtedy trwało to dłużej" -  powiedziała mieszkanka pobliskiej posesji.

Mina domowej roboty zabiła jednego policjanta. 14 funkcjonariuszy zostało rannych, w tym kilku ciężko. Rany szarpane i postrzałowe oraz obrażenia powstałe wskutek fali uderzeniowej od wybuchów granatów, to główne obrażenia policjantów.

Ranni w strzelaninie policjanci trafili do kilku warszawskich szpitali. Kilku z nich jest w ciężkim stanie. Większość obrażeń stanowiły rany nóg i pośladków spowodowane odłamkami granatów. Fala uderzeniowa po wybuchach granatów spowodowała również urazy wewnętrzne, mimo że policjanci byli ubrani w kamizelki kuloodporne.

Najwięcej pacjentów trafiło do szpitala MSWiA przy ul. Wołoskiej oraz do szpitala wojskowego przy ul. Szaserów. Do tego ostatniego, ze względu na sporą odległość, karetki wiozły lżej rannych. Pozostali trafili do szpitali: przy ul. Banacha, Lindleya i  Barskiej.

W szpitalu MSWiA przy ul. Wołoskiej w Warszawie przebywa siedmiu policjantów. "Stan pięciu jest zadowalający, dwóch przebywa na  oddziale intensywnej opieki medycznej" - powiedziała dr Irena Walecka.

Jeden z przebywających na OIOM-ie przeszedł operację neurochirurgiczną, drugi jest po operacji podudzia. "Wszyscy policjanci przeszli mniejsze lub większe zabiegi operacyjne. Będą wymagali rehabilitacji" - dodała dr Walecka.

Lekarka podkreśliła ofiarność społeczeństwa. "Cały czas przychodzą ludzie oddawać krew" - powiedziała.

Akcja ratunkowa rozpoczęła się w nocy; pierwsze wezwanie pogotowia nastąpiło o godz. 0.50. Zakończyła się po czwartej rano. Wzięło w niej udział osiem zespołów reanimacyjnych i dwa ogólnolekarskie.

Ciała bandytów odnaleziono dopiero wczesnym popołudniem. Jeden z nich zginął od kuli policjanta, przyczyną śmierci drugiego był wybuch miny domowej konstrukcji. Nie wiadomo, czy celowo wysadził się w powietrze, czy materiał wybuchowy eksplodował w jego rękach przypadkowo.

"Jednopiętrowy budynek z czerwonej cegły. Góra jest częściowo spalona i zawalona. Dom jest podziurawiony odłamkami, wybite są szyby i wysadzone w powietrze drzwi garażowe" - powiedział jeden z policjantów, który był na miejscu strzelaniny.

Dostępu do posesji, na terenie której doszło do strzelaniny, bronią uzbrojeni w broń maszynową policjanci. Blokady ustawiono w  takiej odległości, że nie widać nawet miejsca zdarzenia. W  pobliskiej szkole odwołano zajęcia.

Komendant stołecznej policji oraz minister spraw wewnętrznych i  administracji przyznali, że policja nie spodziewała się tak silnego oporu bandytów. "Nikt nie spodziewał się, że bandyci będą tak zdeterminowani, że w ruch pójdą granaty" - powiedział minister Krzysztof Janik w Polskim Radiu.

Od marca ubiegłego roku, gdy bandyci zastrzelili w Parolach pod  Warszawą policjanta, zatrzymano ponad 20 osób mających związek z  tym zabójstwem. Kilkunastu bandytów chciało wtedy odbić z rąk policji skradzionego TIR-a, którego znaleźli funkcjonariusze. W  aucie były telewizory warte około miliona złotych.

W policyjnych akcjach mających doprowadzić do zatrzymania osób powiązanych z bandą już wcześniej zostało rannych kilku policjantów. W styczniu funkcjonariusze w samoobronie zastrzelili dwóch bandytów na warszawskim Ursynowie.

Na wolności ciągle jest Jerzy Wojciech Brodowski vel Szuryga, pseudonim Juri lub Mutant, który miał strzelać z broni maszynowej do policjanta w Parolach. Szuryga to jeden z najbardziej poszukiwanych bandytów w kraju.

Czytaj też: To był specjalista z KGB

sg, pap