Wałęsa ą la Wajda

Wałęsa ą la Wajda

Dodano:   /  Zmieniono: 
To niemal pewne, że polska premiera filmu Wajdy wzbudzi kontrowersje. Ale na Lido film już stał się wydarzeniem.

Jestem człowiekiem wiary i wiem, że w tym momencie potrzeba kogoś takiego jak ja.” – mówi Lech Wałęsa do Oriany Fallaci w słynnym wywiadzie z 1981 r. Wywiad ten stał się osią „Wałęsy. Człowieka z nadziei”. I właściwie taka jest teza filmu Andrzeja Wajdy. – Bez legendy Lecha bylibyśmy ubożsi. Pierwszy raz Polska nie tylko odzyskała wolność bez rozlewu krwi, ale także dała ją innym – mówi mi reżyser. Na Lido premiera obrazu jest wydarzeniem. Pod koniec imprezy nie walczy z nią o uwagę żaden z konkursowych tytułów, a na oficjalny pokaz przyjeżdża prezydent z żoną. W dniu seansu reklama obrazu zajmuje całą pierwszą stronę „Variety” i codziennej festiwalowej edycji włoskiego pisma „Ciak”. Wywiady z ekipą organizuje jedna z najlepszych agencji. Dziennikarzy przyciąga nazwisko Wajdy. A jednak towarzyszy im niepewność. Za granicą echem odbiły się kontrowersje wokół słów Wałęsy o miejscu homoseksualistów w społeczeństwie. – Chciałem pokazać przywódcę, który poprowadził nas do wolności. A dalej? Niech już robi ktoś inny – mówi Andrzej Wajda. Akcja filmu rozgrywa się między 1970 a 1989 r. To opowieść o dochodzeniu do wolności. Są tu ikoniczne obrazy tamtego czasu: czołgi na ulicach Gdańska, Gierkowskie „Pomożecie?”, Jan Paweł II i „Niech zstąpi Duch św. i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi”, podpisywanie Porozumień Sierpniowych. Andrzej Wajda sięga po materiały archiwalne, rejestracje strajków, kroniki filmowe. Kiedy wspominam o wykorzystaniu fragmentów „Człowieka z żelaza”, śmieje się. „No wie pan, nie mogłem się powstrzymać, żeby Wałęsa nie dostał »Robotnika« z rąk moich dawnych bohaterów” – mówi. Nie ukrywa, że wierzy w swoją powinność wobec polskości. Robi na ekranie remanent zbiorowej wyobraźni, organizuje naszą pamięć.

Oprócz scen triumfu jest w „Wałęsie” i gorycz. „Ty sukinsynu, to wszystko przez ciebie!” – krzyczą chłopi za samochodem, którym wiozą Wałęsę do Arłamowa, a ubek rzuca: „Nie tak łatwo rządzić Polakami”. I zdanie z wywiadu z Fallaci: „Kiedyś ci, którzy mnie dzisiaj oklaskują, rzucą we mnie kamieniem”.

Symbolami niepokoju stają się tu zegarek i obrączka, które Wałęsa zostawia w domu, wychodząc na strajki. „Jak nie wrócę, sprzedasz” – mówi do żony. Właśnie Agnieszka Grochowska jako Danuta Wałęsa wprowadza na ekran prawdziwe emocje: – Drażni mnie ironia, z jaką dzisiaj powtarzamy „matka Polka” – mówi mi aktorka. – Wcielając się w panią Danutę, chciałam wyrazić swój szacunek dla kobiet „Solidarności”. Silnych, cierpliwych, borykających się z codziennym życiem. – Humor w tym filmie doceniam najbardziej – podkreśla Bor Beekman z holenderskiego dziennika „De Volkskrant”. – Jednak mam wrażenie, że brakuje tu dramatu, konfliktu bohaterów.

Podobny zarzut pojawia się w wielu wypowiedziach zagranicznych krytyków. Rozmawiam z dziennikarzami, m.in. z Brazylii, Izraela, Francji. Ci ze starszego pokolenia, jak Michel Ciment z „Positif”, który robił pierwszy wywiad z reżyserem już w 1956 r., są zachwyceni. Młodsi podkreślają, że to film dobrze zrealizowany. Chwalą aktorstwo (Robert Więckiewicz w głównej roli zachwyca), rytm opowieści, który wyznaczają punkowe i reggae’owe piosenki z lat 80.: „Centrala” Brygady Kryzys, „Idź pod prąd” KSU, „W moim ogrodzie” Daabu, niosą bunt, sprzeciw, poczucie wolności. Ale – jak Rodrigo Salem z brazylijskiego dziennika „Folha de S. Paulo” – recenzenci dodają, że to kino pomnikowe i tradycyjne. I to prawda. Sprawia wrażenie kartki z podręcznika historii. Wałęsa nie przeżywa chwil wahania, rozbicia. Poza sceną przesłuchania i podpisaniem lojalki usprawiedliwionym w filmie sytuacją na portrecie laureata Nobla nie pojawiają się rysy. Mimo rekwizytów – zakrwawionego ręcznika na milicji czy czołgów w grudniu 1970 – PRL nie wzbudza grozy. Nie ma rozliczenia z „Solidarnością” i pytania, co zrobiliśmy potem z wolnością.

Jednak 87-letni Andrzej Wajda nie ukrywa, że dokładnie taki film chciał zrobić. Po polskiej premierze przyjdzie czas na dyskusję. Na razie w Wenecji obraz osiągnął sukces. Wieczorna festiwalowa gala. Owacja na stojąco dla niego i dla Lecha Wałęsy w Sala Grande Pałacu Festiwalowego, Włosi krzyczą: „Solidarność!”. To moment wykraczający poza rzeczywistość kina. Rodzaj hołdu dla ludzi, którzy tworzyli historię. I właśnie w tej sali na Lido można było zrozumieć, jaką rolę ma w zamyśle Andrzeja Wajdy odegrać „Wałęsa. Człowiek z nadziei”. W kraju, gdzie artysta próbuje ocalić mit i przypomnieć, że legenda powinna łączyć, a nie dzielić. Ale i za granicą, gdzie będziemy mieli takiego Wałęsę, jakiego sportretujemy. ■

Więcej możesz przeczytać w 37/2013 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.