Aktorzy bronią Gronkiewicz-Waltz: referendum nie ma sensu

Aktorzy bronią Gronkiewicz-Waltz: referendum nie ma sensu

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Musimy jasno i dobitnie powiedzieć: 13 października zostaniemy w domu” - czytamy w podpisanym m.in. przez Władysława Bartoszewskiego, Lecha Wałęsę, Andrzeja Wajdę, Krzysztofa Pendereckiego, Marka Kondrata, Wojciecha Malajkata i Daniela Olbrychskiego liście zatytułowanym "To referendum nie ma sensu". Sygnatariusze listu przekonują, że nie warto brać udziału w referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz - ich zdaniem lepiej poczekać na wybory samorządowe, w których różni kandydaci na prezydenta stolicy przedstawią swoje programy. O sprawie pisze "Gazeta Wyborcza".
W liście czytamy, że referendum jest "zbyt poważnym orężem", by sięgać po niego na rok przed wyborami - zwłaszcza, że - ich zdaniem - sytuacja miasta nie daje do tego powodu. Jednocześnie w liście czytamy, że osoby pod nim podpisane dzielą się na te, które "cenią Hannę Gronkiewicz-Waltz za olbrzymi skok inwestycji, budowę Centrum Nauki Kopernik czy rekordowe wykorzystanie środków unijnych" oraz te, które "mają krytyczny stosunek do choćby podwyżki cen biletów, słabej komunikacji z mieszkańcami".

W liście pojawia się następnie apel o to, aby - zamiast brać udział w referendum zaplanowanym na 13 października, pójść na wybory samorządowe jesienią 2014 roku.

Wcześniej o bojkot referendum apelowali do warszawiaków zadowolonych z prezydentury Hanny Gronkiewicz-Waltz politycy PO - w tym m.in. premier Donald Tusk. Referendum będzie wiążące tylko w sytuacji, gdy liczba oddanych w nim głosów będzie równa co najmniej 60 proc. głosów oddanych w ostatnich wyborach prezydenckich w Warszawie - oznacza to, że niezależnie od wyniku referendum Hanna Gronkiewicz-Waltz pozostanie prezydentem, jeśli w referendum zagłosuje mniej niż 389 tysięcy warszawiaków.