"Nasz kraj dotrzyma swoich zobowiązań" podjętych w ramach NATO - zareagował z pewnym opóźnieniem, bo dopiero we wtorek wieczorem, premier Belgii Guy Verhofstadt. - Nasze stanowisko będzie takie samo jak stanowisko Francji i Niemiec".
Chociaż, podobnie jak Bruksela, Berlin i Paryż są przeciwne wojnie w Iraku, zapowiedziały one, że wywiążą się ze zobowiązań sojuszniczych wobec USA.
Verhofstadt stoi na czele flamandzkiej partii liberalnej, której kierownictwo było - według prasy - "wściekłe" na francuskojęzycznych ministrów spraw zagranicznych i obrony.
Michel i Flahaut rzeczywiście złagodzili ton i zaczęli wycofywać się z buńczucznych zapowiedzi. Najwyraźniej "zagalopowali się" w niedzielnej dyskusji telewizyjnej, która miała charakter debaty przedwyborczej. Belgowie wybierają nowy parlament 18 maja.
Nie bez wpływu na postawę obu ministrów - liberała i socjalisty - miała obecność w studiu telewizyjnym polityków ze współrządzącej z liberałami i socjalistami partii obrońców środowiska oraz z opozycyjnej chadecji. Te ostatnie afiszują się ze sprzeciwem wobec polityki Stanów Zjednoczonych.
Po interwencji premiera szef dyplomacji przyznał, że nie można zrywać stosunków z tak ważnym partnerem jak USA. Minister obrony zaczął zaś mówić, że decyzje będą podejmowane w zależności od tego, jaki sprzęt zamierzają przewozić przez Belgię Amerykanie.
Po powrocie delegacji belgijskiego parlamentu z USA deputowany opozycyjnej chadecji Jean-Pierre Grafe przyznał na łamach dziennika "La Libre Belgique", że obawia się amerykańskich "retorsji" przeciwko Belgii.
"Groźba zawisła nad inwestycjami w porcie w Antwerpii i w okręgach Liege i Charleroi. Nie można zapominać, że badania naukowe zakładów zbrojeniowych w Herstal są w znacznej mierze finansowane przez Amerykanów i że ten sektor może zostać przeniesiony gdzie indziej" - przestrzegł Grafe.
"Dano nam także do zrozumienia, że skoro nie ma jeszcze pozwolenia na budowę nowej siedziby NATO (pod Brukselą), Stany Zjednoczone mogą zastosować weto blokujące rozpoczęcie prac. Wiązałoby się to z ryzykiem przeniesienia siedziby sojuszu do innego kraju" - dodał Grafe.
em, pap