Po sześciu latach opuścił pan gmach Ministerstwa Finansów. Jakie to uczucie?
Jacek Rostowski: Trochę jak z rehabilitacją. Niektórych rzeczy trzeba się uczyć na nowo, ale wiadomo, że z dnia na dzień będzie lepiej.
Rzeczywiście jest lepiej?
Pyta pan o samopoczucie? Jest dobre. Choć żałuję, że odszedłem z rządu tuż przed Bożym Narodzeniem. Zawsze sobie przyrzekałem, że kiedy przestanę być ministrem, pojadę na długi urlop do ciepłego kraju. Tymczasem były święta, więc pojechałem do Londynu, gdzie pogoda była gorsza niż u nas. Ale trzy tygodnie z rodziną to też świetna sprawa.
Zero rozmów o polityce?
Tak od razu się nie da. Ale stopniowo przechodzę okres detoksykacji.
Podobno odszedł pan z rządu, bo premier miał do pana żal za błędne oszacowanie deficytu budżetowego.
Jedynym powodem mojego odejścia było to, że sam chciałem odejść.
Co powiedział panu premier na odchodne?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.