Oblężony teatr

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pracownicy Teatru Nowego w Łodzi, którzy przyszli rano we wtorek do pracy, nie zostali wpuszczeni do budynku.
Kilkudziesięcioosobowa grupa stoi przed bramą pilnowaną przez strażników miejskich i pracowników firmy ochroniarskiej.

Decyzję o niewpuszczeniu zespołu do teatru podjął p.o. dyrektor naczelny Janusz Michaluk. Poinformował poprzez pracownicę działu kadr, że do teatru mogą wejść jedynie kierownicy działów. "Pozostali mają iść do domów i być pod telefonem" - powiedział dyrektor.

Michaluk wyjaśnił, że podjęcie takiej decyzji jest spowodowane kontrolami sanepidu, straży pożarnej oraz sprawdzaniem budynku pod  względem przepisów bhp.

Stojący przed teatrem pracownicy byli oburzeni postępowaniem Michaluka. Reżyser Maciej Prus podkreślił, że w ciągu 40 lat swojej pracy w różnych teatrach nie spotkał się z podobnym zdarzeniem. Przewodniczący łódzkiego oddziału ZASP Maciej Małek nazwał sytuację "prawdziwą kompromitacją ludzi odpowiedzialnych za  kulturę".

"Demonstracja siły jest czymś najgorszym, co mogło się w  teatrze wydarzyć" - powiedział. Tym samym odniósł się do wydarzeń z Wielkiego Piątku, kiedy to funkcjonariusze straży miejskiej i  ochrony oraz Janusz Michaluk weszli siłą do teatru i wyrzucili stamtąd protestujących pracowników. Zespół teatru od początku kwietnia nie wpuszczał do budynku Michaluka.

W wyniku piątkowej szamotaniny ochroniarzy i strażników miejskich z protestującymi u jednego z wyprowadzanych aktorów lekarz stwierdził zwichnięcie barku.

We wtorek łódzka senator Zdzisława Janowska ma złożyć doniesienie do prokuratury na działania strażników miejskich oraz  pracowników firmy ochroniarskiej. Wraz z nią w prokuraturze mają pojawić się także pracownicy teatru.

Janowska zapowiedziała też powiadomienie marszałka Senatu o  uniemożliwieniu jej wykonywania mandatu senatora. Senator nie  została w piątek wpuszczona na teren teatru. Za bramą zostali także posłowie Alicja Murynowicz (SLD), Krzysztof Baszczyński (SLD) oraz przewodniczący rady miasta Sylwester Pawłowski.

Wiceprezydent Łodzi, odpowiedzialny za kulturę Mirosław Orzechowski, powiedział w piątek, że działania p.o. dyrektora oraz  strażników były potrzebne, bo według jego wiedzy, teatr funkcjonował bez kierownictwa i w związku z tym należało ochronić majątek, który należy do miasta. Jego zdaniem, przy próbie wejścia do teatru nie było użycia siły.

Na początku lutego prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki powołał na stanowisko szefa artystycznego Teatru Nowego Grzegorza Królikiewicza. Kilka dni później związkowcy z komisji zakładowej Związku Zawodowego Aktorów Polskich przy Teatrze Nowym rozpoczęli akcję protestacyjną.

Są przeciwni nominacji Królikiewicza. Ich zdaniem, nie ma on doświadczenia w pracy w teatrze, a ponadto został powołany z  ewidentnym naruszeniem praw związkowych. Od chwili nominacji Królikiewicz nie był wpuszczany na teren teatru.

Łódzka prokuratura rozpoczęła też czynności sprawdzające, czy  doszło do naruszenia prawa administracyjnego, a zwłaszcza czy  dochowane zostały wymagane procedury przy powołaniu Grzegorza Królikiewicza na dyrektora artystycznego.

Czynności te zostały podjęte po doniesieniu jednego z  członków zespołu aktorskiego teatru. Doniesienie do prokuratury na  działania prezydenta Kropiwnickiego złożyli też związkowcy.

Z kolei Michaluk złożył do prokuratury zawiadomienie o  popełnieniu przestępstw przez protestujący zespół łódzkiego Teatru Nowego.

sg, pap